sobota, 15 marca 2014

Rezolucja w sprawie Ukrainy zawetowana przez Rosję - Agresor osamotniony?

Ubiegły rok (2013) mimo tego, iż wiele kwestii dzieliło Radę Bezpieczeństwa, upłynął bez żadnego weta. Rok 2014 nie będzie podobny, gdyż właśnie dzisiaj 15.03.2014 r. Rosja zawetowała przedstawiony przez Stany Zjednoczone projekt rezolucji w sprawie Ukrainy. Projekt rezolucji podkreślał integralność terytorialną Ukrainy, a także stwierdzał, iż jutrzejsze referendum na Krymie nie będzie ważne, choćby z tego względu, iż jest przeprowadzane bez porozumienia z Kijowem. Oczywiście Stany Zjednoczone były w pełni świadome, iż projekt zostanie zawetowany. Formalne przedstawienie projektu rezolucji pod głosowanie jest jednak wyraźnym gestem politycznym i też testem, jak zachowają się Chiny. Przypomnijmy, że Chiny w ostatnim czasie wspólnie z Rosją wetowały projekty rezolucji w sprawie Syrii. Tym razem Chiny wstrzymały się od głosu, podkreślając, że rozwiązanie ukraińskiego problemu powinno być zgodne z prawem, a jednocześnie należy unikać eskalacji napięcia.

W przypadku Krymu, zakładając, iż w istocie siły rosyjskie zostały tam przerzucone, można mówić o agresji Rosji. Warto podkreślić, że agresja może wystąpić także wówczas, gdy siły zajmą dany teren nie napotykając oporu, a następnie czekają na odpowiedź przeciwnika (przykład analizowany przez Yorama Dinsteina w jego pracach). Nawet, jeśli przyjąć, iż na Krymie (a także w innych częściach południowo-wschodniej Ukrainy) działają lokalne siły samoobrony, które przejmują władzę nad określonymi punktami, to w przypadku, gdy siły te są w istocie kontrolowane przez Rosję, to nadal zgodnie z rezolucją ZO 3314 z 1974 r. można mówić o agresji Rosji. 


Zakaz agresji jest bezsprzecznie uznawany za normę ius cogens, a przypomnijmy, że zgodnie z przepisami opracowanymi przez Komisję Prawa Międzynarodowego dotyczącymi odpowiedzialności państw za czyny sprzeczne z prawem, złamanie normy peremptoryjnej wiąże się z obowiązkiem państw nieuznawania skutków naruszenia i podjęcia kroków w celu doprowadzenia do zakończenia działań naruszających normę ius cogens. Państwa nie mogą więc milczeć, lecz powinny aktywnie przeciwstawić się naruszycielowi, w tym przypadku Rosji.

Oczywiście w kontekście Krymu pojawia się argument prawa do samostanowienia, jednak prawo to nie daje możliwości secesji, jak podkreślają komentatorzy - w szczególności, gdy prawa ludności danego terytorium nie są naruszane. Trudno też mówić o tworzeniu warunków do rzeczywistego wyrażenia woli mieszkańców Krymu, skoro mają oni podejmować decyzję pod groźbą użycia siły i bez jakichkolwiek gwarancji rzetelności referendum, które mogłyby zapewnić organizacje międzynarodowe (czy to ONZ, czy OBWE).

Co pozostaje obecnie Radzie Bezpieczeństwa? Przykładowo przekazanie sprawy do Zgromadzenia Ogólnego, aby podjęło decyzję na podstawie procedury Zjednoczeni dla Pokoju (pisał o tym m.in. Ireneusz Kamiński). Warto jednak pamiętać, że z takiej możliwości nie skorzystano w przypadku Syrii (zobacz nasz post na ten temat tutaj). W istocie jednak spodziewamy się, że impuls do przyjęcia sankcji nada właśnie ONZ a nie poszczególne państwa czy organizacje, wówczas bowiem decyzja o sankcjach ma silniejszą legitymację. Jedność państw wobec agresora może zmusić go w końcu do działania zgodnie z prawem. Właśnie w ten sposób miał/ma działać system zbiorowego bezpieczeństwa, którym jest ONZ. Ewentualne sankcje uderzą także w tego, kto je zastosuje, to oczywiste, ale w imię obrony najważniejszych zasad prawa międzynarodowego każdy powinien być na to przygotowany.

Zobacz również nasz post o skardze Ukrainy przeciwko Rosji przed ETPCz (tutaj).

Brak komentarzy: