czwartek, 7 sierpnia 2014

Rosja kontra Zachód: początek prawdziwej wojny handlowej?

Prezydent Putin, w odpowiedzi na ostatnie sankcje zachodnie, podpisał wczoraj dekret, który wprowadza ograniczenia w imporcie niektórych produktów rolnych, surowców i artykułów spożywczych z Unii Europejskiej (UE), USA, Kanady, Australii oraz Norwegii. Dekret jednocześnie zobowiązuje rząd rosyjski do sporządzenia szczegółowej listy produktów objętych embargiem. Lista ta została ogłoszona dzisiaj – znalazły się na niej między innymi wołowina, wieprzowina, ryby, mleko i wyroby mleczne, warzywa oraz owoce. Ograniczenia mają obowiązywać przez rok i po jego upływie mogą być przedłużone. 

Jest to dość zaskakujący ruch. Co prawda po wprowadzeniu sankcji przez kraje zachodnie można było oczekiwać odpowiedzi Rosji ale zaskakuje jej skala. Rosja do tej pory wolała stosować sankcje wykorzystując do tego fikcyjne (lub częściowo prawdziwe) powody sanitarne i fitosanitarne (porównaj nasze posty tu i tu) niż tradycyjne embarga handlowe. Zaletą takiego rozwiązania była możliwość przedstawienia sankcji (przynajmniej na poziomie formalnym) jako zgodnych z wymaganiami prawa WTO ograniczeń (prawo to dopuszcza wprowadzenie środków które są niezbędne dla ochrony zdrowia i życia ludzi, zwierząt oraz roślin). Dodatkowo, Rosja jest w dużym stopniu uzależniona od importu żywności z zagranicy, zaś jej większość przypada na UE. Wprowadzenie zakazu na pewno przełoży się na zmniejszenie podaży na rynku rosyjskim i wzrost cen artykułów spożywczych. To zaś na pewno wpłynie na wzrost, i tak już wysokiej, inflacji. Co prawda Rosja już zapowiedziała, że produkty objęte embargiem zostaną zastąpione przez towary pochodzące z Chin, Brazylii oraz Turcji ale w tym momencie ciężko przewidzieć jak szybko może to nastąpić (ani jak zmiana ta wpłynie na ceny poszczególnych produktów).

Ruch należy teraz do UE, USA oraz innych krajów zachodnich. Mogą one oczywiście wprowadzić w odpowiedzi na rosyjski zakaz kolejne sankcje. Rozwiązanie takie wydaje się jednak mało prawdopodobne. Taki ruch oznaczałby międzynarodową wojnę handlową na pełna skalę – na co ani UE ani USA nie są gotowe (taki scenariusz byłby bardziej prawdopodobny w przypadku wkroczenia wojsk rosyjskich na wschodnią Ukrainę – w tym względzie zobacz nasz wczorajszy post). Inną możliwością jest rozpoczęcie kolejnego postępowania przed organami d/s rozstrzygania sporów WTO. Prawo WTO zakazuje bowiem stosowania jednostronnych sankcji – w sytuacji gdy dany Członek WTO uważa, że inne państwo narusza prawo WTO (tu, zdaniem Rosji, UE i USA wprowadzając pierwotne sankcje handlowe), musi uruchomić mechanizm rozstrzygania sporów, a nie wprowadzać jednostronnych sankcji.

Na pewno można oczekiwać formalnych protestów ze strony krajów zachodnich na forum WTO, samo postępowanie sporne wydaje się jednak mniej prawdopodobne (choć zasugerował to ambasador UE w Moskwie Vygaudas Uszackas). Można zakładać, że Rosja będzie uzasadniać swoją decyzję względami bezpieczeństwa narodowego w ramach artykułu XXI Układu Ogólnego w Sprawie Taryf Celnych i Handlu. Państwa zachodnie używają bowiem tej samej podstawy prawnej dla uzasadnienia swoich sankcji. Zarówno UE jak i USA podkreślają przy tym, że zakres badania ze strony organów WTO d/s rozstrzygania sporów jest w takich sytuacjach bardzo ograniczony (twierdząc że definiowanie tego co jest niezbędne ze względów bezpieczeństwa należy zasadniczo do każdego Członka WTO). 

Powyższa sytuacja pokazuje również słabość systemu WTO, który nie ma możliwości przeciwdziałania i rozwiązywania prawdziwych wojen celnych pomiędzy swoimi Członkami. 

Brak komentarzy: