Po przerwie wakacyjnej do pracy z energią wrócił Europejski Trybunał Praw Człowieka i od razu wydał wyrok, który może zainteresować nie jedną osobą. Któż z czytających nie wysłał kiedyś prywatnego mejla ze służbowej skrzynki ...
Sprawa Barbulescu p. Rumunii cieszyła się dużym zainteresowaniem opinii publicznej, ponieważ dotyczyła jakże aktualnej problematyki monitoringu przez pracodawcę prywatnej korespondencji pracownika prowadzonej z urządzeń służbowych. Skarżący został dyscyplinarnie zwolniony z pracy, po tym jak ujawniono, iż poprzez służbowe komunikatory porozumiewał się z bratem i narzeczoną (często poruszając kwestie intymne). W opinii pracodawcy zgodnie z wewnętrznymi regulacjami pracownicy mieli zakaz korzystania z urządzeń służbowych do celów prywatnych. Dodatkowo wiedzieli, jaka sankcja grozi za nieprzestrzeganie zakazu, ponieważ niemalże 2 tygodnie przed zwolnieniem skarżącego w firmie upubliczniono informację, iż jedna z pracownic została zwolniona z powodu korzystania w pracy z internetu do celów prywatnych. Pan Barbulescu bezskutecznie usiłował podważyć przed sądami krajowymi decyzję o zwolnieniu dyscyplinarnym.
Przed Trybunałem skarżący twierdził, że decyzja pracodawcy o zakończeniu zatrudnienia podjęta po monitorowaniu jego korespondencji i zapoznaniu się z jej treścią stanowiła naruszenie jego prywatności, a sądy krajowe nie wywiązały się z obowiązku ochrony prawa do życia prywatnego i korespondencji. Izba Trybunału rozstrzygająca sprawę w 2016 r. uznała, iż do naruszenia jego praw nie doszło, a monitoring był uzasadniony w kontekście postępowania dyscyplinarnego. Skarżący zawnioskował o rozpatrzenie sprawy przez Wielką Izbę, która doszła do odmiennych konkluzji. Wielka Izba Trybunału oceniła sprawę przez pryzmat wywiązania się przez władze rumuńskie z pozytywnych obowiązków zapewnienia efektywnego wykonywania prawa gwarantowanego w art. 8 Konwencji poprzez odpowiednie wyważenie interesów pana Barbulescu do poszanowania życia prywatnego i interesów pracodawcy do zapewnienia sprawnego funkcjonowania firmy.
Nie negując rzetelności postępowania krajowego Trybunał zauważył jego następujące "słabości". Po pierwsze, sądy nie podjęły się ustalenia, czy pan Barbulescu w odpowiednim czasie został poinformowany o możliwości monitoringu oraz charakterze tych działań. W tym kontekście odwołując się do uregulowań międzynarodowych Trybunał podkreślił, że aby ostrzeżenie o monitoringu można było traktować jako mające faktycznie charakter uprzedzenia musi ono mieć miejsce zanim monitoring został zastosowany, szczególnie gdy dotyczyło to możliwości wglądu do treści korespondencji. Trybunał doszedł do wniosku, że skarżący nie został odpowiednio poinformowany o zakresie i naturze monitoringu. Po drugie, w odniesieniu do zakresu monitoringu, sądy krajowe w ogóle nie pochyliły się nad tą kwestią, mimo iż był on bardzo poważny, ponieważ cała korespondencja pana Barbulescu była nagrywana. Po trzecie, sądy krajowe nie rozważyły w wystarczającym stopniu potrzeby monitoringu poza ogólnym odwołaniem się do konieczności zapobiegania działaniom nielegalnym w sieci. Po czwarte zaś, żaden z sądów nie ocenił, czy celów pracodawcy nie dało się osiągnąć inaczej niż poprzez monitoring całej treści korespondencji, a po piąte, zastosowana sankcja była najsurowszą z możliwych. W konsekwencji Trybunał uznał, że władze nie zapewniły w wystarczającym stopniu ochrony prawa do poszanowania życia prywatnego skarżącego, nie zasadził jednak na jego rzecz żadnego zadośćuczynienia uznając, że stwierdzenie naruszenia będzie wystarczającą rekompensatą. Orzeczenie nie zapadło bynajmniej jednomyślnie, a stosunkiem głosów 11 do 6. Sędziowie, którzy nie zgodzili się z konkluzją podnosili w szczególności brak prawidłowego zastosowania w sprawie koncepcji obowiązków pozytywnych, kwestionowali ocenę postępowania sądów krajowych, które ich zdaniem w prawidłowy sposób wyważyły interesy stron postępowania biorąc pod uwagę fakt, iż relacje pracownicze muszą opierać się na zasadzie wzajemnego zaufania.
Wyrok warty zapamiętania, choć niewątpliwie budzący wątpliwości, a przede wszystkim bardzo kazuistyczny.
Ciekawy casus. ;)
OdpowiedzUsuń