Zanim o sobotnim głosowaniu partii premiera Netanyahu, na początku należy przypomnieć jaka jest sytuacja prawna Zachodniego Brzegu. Jak już wcześniej wielokrotnie pisaliśmy na blogu (m.in. tutaj), historię podziału Palestyny należy zacząć od rezolucji Zgromadzenia Ogólnego ONZ 181 (II) z 29 listopada 1947 r., która rekomendowała podział dawnego brytyjskiego terytorium mandatowego na dwa państwa, arabskie i żydowskie. Arabska ludność Palestyny, jak również sąsiadujące państwa arabskie, uznały jednak ten plan za niekorzystny dla Arabów i odrzuciły go, w przeciwieństwie do Izraela, który 14 maja 1948 r. ogłosił niepodległość i stopniowo zaczął zajmować te terytoria, które według rezolucji 181 (II) miały należeć do państwa arabskiego. W wyniku tych wydarzeń wybuchł konflikt zbrojny. Do pokojowych negocjacji włączyło się ONZ, które doprowadziło do podpisania serii porozumień o zawieszeniu broni. Jednym z nich był dokument podpisany w kwietniu 1949 r. między Izraelem a Jordanią, na mocy którego ustanowiono linię demarkacyjną między wojskami arabskimi i izraelskimi, nazywaną Armistice Demarcation Line lub tzw. zieloną linią (została ona zaznaczona na poniższej mapie). W wyniku wojny sześciodniowej z 1967 r. Izrael rozpoczął okupację Strefy Gazy i Zachodniego Brzegu, czyli terytoriów oddzielonych od terytorium Izraela właśnie za pomocą Armistice Demarcation Line; od tego czasu mówi się o "okupowanym terytorium palestyńskim".
Źródło: Map No. 3584 Rev. 2 UNITED NATIONS
January 2004
Od 1967 r. Rada Bezpieczeństwa i Zgromadzenie Ogólne ONZ przyjęły szereg rezolucji, potępiających izraelską okupację, zaczynając od rezolucji RB ONZ 242 (1967), w której Rada wezwała Izrael do wycofania się z zajętych terytoriów oraz wskazała na niedopuszczalność nabycia terytorium „przez wojnę”, aż po ostatnią rezolucję Zgromadzenia Ogólnego ES-10/19 przyjętą 21 grudnia 2017 r., w której Zgromadzenie Ogólne wzywało do poszanowania wcześniejszych rezolucji RB ONZ oraz podkreślało niedopuszczalność nabycia terytorium za pomocą użycia siły (pisaliśmy o niej tutaj).
Należy również przypomnieć, że to właśnie wzdłuż Armistice Demarcation Line, oddzielającej terytorium Izraela od Zachodniego Brzegu, Izrael wybudował słynny “mur”, który następnie był przedmiotem opinii doradczej Międzynarodowego Trybunału Sprawiedliwości w sprawie konsekwencji prawnych budowy muru.
W świetle prawa międzynarodowego, Izrael jest „Mocarstwem okupującym” Zachodni Brzeg. Dla prawa międzynarodowego, okupacja jest stanem czasowym, a więc Mocarstwo okupujące sprawuje jedynie czasową i prowizoryczną kontrolę nad terytorium i ludnością. Aneksja okupowanego terytorium jest nielegalna. Jeśli jednak już doszłoby do niej, specjalnej ochronie, na podstawie art. 47 IV Konwencji genewskiej, podlegają osoby znajdujące się na terytorium okupowanym, ponieważ w wyniku aneksji nie można pozbawić ich ochrony wynikającej z IV Konwencji genewskiej.
Od dawna mówi się, że Izrael dokonuje tzw. „pełzającej aneksji” Zachodniego Brzegu, pozwalając, wbrew regulacjom IV Konwencji Genewskiej (art. 49) osiedlać się tam obywatelom Izraela. W sierpniu 2017 r. premier Izraela zapowiedział nawet dalszą ekspansję Izraela, mówiąc, że jego państwo będzie „pogłębiać korzenie, budować, wzmacniać i osiedlać” swoją ludność na Zachodnim Brzegu. Co więcej, część przedstawicieli izraelskiego wymiaru sprawiedliwości utrzymuje, że wolno również wywłaszczać Palestyńczyków z ziemi, której są właścicielami, dla tworzenia na Zachodnim Brzegu nowych izraelskich osiedli lub legalizowania tych, które zostały stworzone bez wcześniejszej zgody izraelskiego rządu.
Nigdy wcześniej jednak nie było tak wyraźnie mowy o aneksji Zachodniego Brzegu, i można z całą pewnością stwierdzić, że to ostatnia decyzja prezydenta Trumpa o przeniesieniu ambasady USA z Tel-Awiwu do Jerozolimy i uznanie Jerozolimy za stolicę Izraela zachęciły Izrael do coraz bardziej radykalnych kroków.
W niedzielę 30 grudnia 2017 r., Likud, partia urzędującego premiera Benjamin Netanyahu, przyjęła uchwałę wzywającą parlamentarzystów tej partii do przegłosowania aneksji Zachodniego Brzegu w Knesecie. Mimo, że uchwała ta nie ma mocy prawnej, to jednak można spodziewać się, że nada ona kierunek przyszłym pracom w parlamencie i w efekcie doprowadzi do celu (w 120-osobowym Knesecie, rządząca koalicja ma 67 głosów). Według palestyńskiej organizacji Fatah jest to "koniec resztek procesu pokojowego", a Hamas nazwał tę decyzję agresją.
Dlaczego do tej pory Izrael nie zdecydował się na aneksję? Jednym z powodów był z pewnością problem nadania obywatelstwa Izraela ludności arabskiej Zachodniego Brzegu, która automatycznie stworzyłaby znaczną grupę wśród obywateli Izraela, do tego wrogo nastawioną do swojego nowego państwa. Z rozwiewaniem wątpliwości co do tego czy Izrael jest w stanie przyjąć tak liczną nową grupę obywateli i zachować swoją tożsamość pospieszył jednak już w czasie kampanii wyborczej doradca prezydenta Trumpa, David Friedman, który mówił, że mimo aneksji Zachodniego Brzegu, Izraelowi z pewnością uda się zachować „żydowski” charakter.
Izrael ma więc już co najmniej jednego sojusznika w razie dokonania aneksji.
Do rozważenia:
OdpowiedzUsuńOdnosząc się do zdania "Aneksja okupowanego terytorium jest nielegalna. Jeśli jednak już doszłoby do niej, specjalnej ochronie, na podstawie art. 47 IV Konwencji genewskiej, podlegają osoby znajdujące się na terytorium okupowanym, ponieważ w wyniku aneksji nie można pozbawić ich ochrony wynikającej z IV Konwencji genewskiej."
KG, jak i PD, nie regulują kwestii aneksji, która jest w świetle definicji Zgromadzenia Ogólnego ONZ z 1974 r. traktowana jako rodzaj agresji, a tym samym oznacza naruszenie normy peremptoryjnej i państwa oraz organizacje międzynarodowe nie mogą uznawać jej skutków.
Preambuła PD I jasno podkreśla rozdzielność międzynarodowego prawa humanitarnego i prawa do użycia siły.Przywołany art. 47 nie odnosi się więc do aneksji, lecz wyłącznie do okupacji. Ja bym więc nie łączyła tych dwóch zagadnień w jednym wątku, gdyż czym innym jest ocena stanu faktycznego z punktu widzenia MPH, a czym innym z punktu widzenia użycia siły.
Wydźwięk postu jest taki, że aneksja jest niby nielegalna, ale można jej dokonać. No nie, nie można i Stany Zjednoczone (przynajmniej przedstawiciel USA przy ONZ) podkreślają, że nie odchodzą od polityki dwóch państwa i pokojowego, zgodnego z prawem rozwiązania sporu. Nawet, gdy USA wetują lub wstrzymują się od głosu nad potępieniem przez RB działań Izraela, to argumentują to nie wątpliwościami co do legalności izraelskich działań (bo mamy do czynienia ze zbrodniami wojennymi w przypadku przenoszenia swojej ludności na tereny okupowane), lecz brakiem chęci do przyłączania się do jednostronnego potępiania Izraela. Nie sądzę więc, aby Izrael miał w USA sojusznika do dokonania aneksji.
Patrycjo, zgadza się, w świetle Rezolucji 3314 aneksja jest formą agresji, a w prawie międzynarodowym jest obowiązek nieuznawania sytuacji nielegalnych, są to kwestie nader oczywiste. W poście nie ma jednak słowa, że aneksja jest legalna. Sama zacytowałaś fragment, w którym pada dokładnie odwrotne stwierdzenie. Nie widzę nic nadzwyczajnego w tym, że obok informacji o tym, że aneksja jest nielegalna, przedstawiam normę prawną, która niemniej jednak reguluje postępowanie państwa gdy mimo wszystko państwo dokona aneksji.
OdpowiedzUsuńCo do łączenia zagadnień aneksji i okupacji, polecam Twojej uwadze komentarz do art. 47 IV Konwencji genewskiej. Wystarczy zacytować tylko fragment: "A fundamental principle emerges from the foregoing considerations; an Occupying Power continues to be bound to apply the Convention as a whole even when, in disregard of the rules of international law, it claims during a conflict to have annexed all or part of an occupied territory"(Komentarz J. S. Pictet z 1958 r., s. 276). Nie widzę więc nic błędnego w tym co napisałam.
Co do Twoich stwierdzeń o polityce USA, również nie zgodzę się z Tobą, ponieważ argumentacja USA nie opiera się wyłącznie o twierdzenia, że Izrael jest poszkodowany polityką ONZ, ale zauważ proszę, że decyzję o przeniesieniu ambasady do Jerozolimy USA argumentowały tym, że Izrael jest suwerennym państwem, a każde państwo ma swobodne prawo wyboru swojej stolicy, tym samym jawnie ignorując szereg rezolucji Rady Bezpieczeństwo ONZ, wskazujących na szczególny status Jerozolimy. Nie wyobrażam sobie też, żeby nawet obecna amerykańska administracja powiedziała cokolwiek innego niż to, że dwupaństwowe pokojowe rozwiązanie jest nadal celem do osiągnięcia na Bliskim Wschodzie. Co do tego, czy USA w przypadku aneksji staną się sojusznikiem Izraela czy nie, to do tej pory trudno wyobrazić sobie było też to, że prezydent Trump nie skorzysta z presidential waiver i przeniesie ambasadę. Nie lekceważyłabym więc propozycji, które pojawiły się w czasie kampanii wyborczej Donalda Trumpa.
Wojna sześciodniowa (nie siedmiodniowa)
OdpowiedzUsuńAgato,
OdpowiedzUsuńOczywiście, masz rację, że należy zastanawiać się nad skutkami nielegalnych działań. Ja bym tylko nie mieszała w jednym ciągu wątków, bo może to dać mylne wrażenie, że okupacja-aneksja to koncepcje zależne od siebie.
Co do komentarza Picteta, to jestem ciekawa, jak do tej kwestii odniosą się komentatorzy w nowej wersji komentarza pod red. Henckaertsa - po uwzględnieniu prac KPM nad kwestią odpowiedzialności. Warto przypomnieć czytelnikom, że to polska delegacja upominała się o doprecyzowanie, jak w praktyce wygląda nieuznawanie skutków nielegalnych działań. Komentarz Picteta jest z 1958 r. i mam wrażenie, że cieszy się coraz mnniejszym autorytetem. Nie jestem też pewna, czy czasem nie pójdziemy w stronę zbliżenia ius in bello i ius ad bellum i to przeplatanie koncepcji nie nastąpi niebawem. W końcu w samej rezolucji 3314 (co powszechnie krytykowano) aneksja stoi koło okupacji jako przykład aktu agresji:)
A co do USA - to mamy pewnie inną perspektywę, bo Ty zwracasz większą uwagę na wypowiedzi Trumpa a ja na amb. Nikki Haley.