Za kilka dni miną 3 miesiące odkąd ministrem spraw zagranicznych został prof. dr hab. Jacek Czaputowicz. Można więc przyjąć, że skład jego gabinetu już się ustabilizował. Wśród jego wiceministrów znaleźli się:
Konrad Szymański
Marek Magierowski
Bartosz Cichocki
Piotr Wawrzyk
Andrzej Papierz
Maciej Szymański.
Nie wdając się w ocenę merytoryczną powyższych osób (choć czasy, kiedy departamentem prawno-traktatowym kierowali wybitni prawnicy międzynarodowi można już tylko wspominać z rozrzewnieniem) zauważalne, a wręcz bijące po oczach jest jedno - na stanowiskach kierowniczych najwyższego szczebla nie ma ani jednej kobiety. Null. Zero.
Z taką sytuacją nie mieliśmy do czynienia od dawna i trzeba przyznać, że w tych okolicznościach trudno się spodziewać, aby Polska była orędownikiem praw kobiet - nie bylibyśmy bowiem wiarygodni w tej roli.
Jak jest na niższych szczeblach? Kobiety znajdziemy na następujących stanowiskach:
dyrektor Protokołu Dyplomatycznego - Irena Lichnerowicz-Augustyn
dyrektor Departamentu Komitetu ds. Europejskich - Karolina Ostrzyniewska
dyrektor Departamentu Unii Europejskiej - Małgorzata Kałużyńska
dyrektor Departamentu Prawa Unii Europejskiej - Katarzyna Majcher
dyrektor Departamentu ds. Postępowań przed Międzynarodowymi Organami Ochrony Praw Człowieka - Justyna Chrzanowska
dyrektor Departamentu ds. Ameryki - Anna Perl
dyrektor Departamentu ds. Współpracy Rozwojowej - Aleksandra Piątkowska
dyrektor Departamentu Dyplomacji Publicznej i Kulturalnej - Małgorzata Wierzejska
dyrektor Biura Dyrektora Generalnego -Magdalena Bogdziewicz
dyrektor Biura Administacji - Ewa Fieduszkin-Sosnowska
dyrektor Biura Finansów -Elżbieta Kalibarczyk-Chochół
dyrektor Biura Spraw Osobowych -Izabela Wodłejko-Chwastowicz.
A zatem niżej jest lepiej. Zgryźliwie można skomentować, że do roboty kobiety się i nadają, ale do decydowania o kierunkach polityki już nie bardzo. Zresztą nie odnalazłyby się w dyskusji np. z taką Radą Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych (skład tutaj), w której oczywiście zasiadają sami mężczyźni.
Z góry uprzedzę argumenty, że liczy się meritum, że po prostu nie ma kobiet z odpowiednią wiedzą, że nie ma kobiet z odpowiednim doświadczeniem. Tak nie ma, bo jak one mają zdobyć to doświadczenie skoro na wysokie stanowiska w MSZ nie są powoływane?
Polska ignoruje zalecenia choćby Rady Bezpieczeństwa Organizacji Narodów Zjednoczonych, której jest obecnie członkiem, a która jasno wskazuje, że państwa powinny podjąć wszelkie wysiłki, by kobiety włączać w tworzenie polityki, zwłaszcza, jeśli chodzi o kwestie bezpieczeństwa, pokoju itp., aby zwiększyć liczbę kobiet wśród mediatorów (zobacz np. S/PRST/9 z 15 czerwca 2016 r.).
No cóż na gabinet podobny do tego, jaki ma np. Sekretarz Generalny ONZ, gdzie obecnie na 45 stanowisk, 25 zajmują kobiety, przyjdzie nam jeszcze poczekać.
Przypomnę również, że zastępcą SG jest obecnie Amina Mohammed - świetnie wykształcona kobieta i co ciekawe - matka sześciorga dzieci. A zatem drogie Panie - wszystko przed nami! Damy radę:)
Świetny post, zgadzam się w pełni! Im więcej będziemy o tym mówić i zwracać uwagę na ten problem, tym lepiej. Damy radę :)
OdpowiedzUsuńPodobna uwaga dotyczy resortów tzw. siłowych jak i komisji sejmowych. Ideal reprezentatywnego rządu jak w Kanadzie nadal gdzieś na horyzoncie...
OdpowiedzUsuń