Strony

poniedziałek, 4 października 2021

Guest Post: Kto się boi metodologii?

 Maciej Krogel[1], Katarzyna Krzyżanowska[2], Michał Stambulski[3]

 

Kto się boi metodologii?

 

 

Spóźnieni na imprezę?

Wpis Grażyny Baranowskiej i Łukasza Szoszkiewicza na temat braku dyskusji metodologicznych w rodzimym prawoznawstwie jest jednocześnie zaproszeniem do dyskusji[4]. Korzystając z tego zaproszenia chcielibyśmy uzasadnić, dlaczego taka dyskusja jest potencjalnie niebezpieczna dla rodzimego prawoznawstwa i dlaczego właśnie dlatego powinna się odbyć.

Jak przekonuje historyk i filozof nauki Thomas Kuhn, refleksja metodologiczna świadczy o dojrzałości dyscypliny, jest momentem, w którym podejmuje ona refleksję nad własnymi fundamentami. Przyglądając się dyskusjom na temat metodologii w naukach społecznych można odnieść wrażenie, że początek rozwiniętej dyskusji w rodzimym prawoznawstwie wydaje się nieco spóźniony, niczym gość przychodzący w momencie, w którym impreza się kończy i niewiele zostało na stole. Krytyka metodologii nauki dokonana od lat 70’ przez takie postacie jak Paul Feyerabend, Pierre Duhem, Michel Foucault czy wspomniany Thomas Kuhn doprowadziła do istotnego poluźnienia rygorów metodologicznych w naukach społecznych. Jednakże krytyka ta dotyczy nie metodologii jako takiej, lecz określonego jej rozumienia, które możemy przyrównać do przepisu kucharskiego. Metoda nie jest przepisem w tym sensie, że nie jest powtarzalnym w każdym kontekście, ahistorycznym opisem poszczególnych czynności, jakie należy podjąć wobec z góry założonych przedmiotów w celu uzyskania zakładanego celu. Wymienieni autorzy i nurty przekonywująco dowiedli, że to, co nazywamy nauką, powstaje w konkretnych warunkach społecznych i historycznych. Proces ten nie ma ściśle powtarzalnych zasad technicznych. Metodologia może być więc tylko (i aż) refleksją nad tym co robi naukowiec, nad nawykami, praktykami i założeniami obecnymi w zawsze lokalnej wspólnocie badawczej. Jednocześnie jest ona określonym światopoglądem, zawierającym implicite pewne założenia dotyczące prawa i świata, w którym ono funkcjonuje. 

 

Po co metodologia?

W swoim wpisie Baranowska i Szoszkiewicz wskazują na pozytywne skutki refleksji metodologicznej. Refleksja taka pozwala prowadzić „lepsze badania”, „podejmować dialog z innymi dyscyplinami” i „skuteczniej konkurować”. Zgadzając się co do zasady z podanymi przez autorów argumentami, chcielibyśmy dodać do tego także zwiększenie świadomości społecznych i politycznych uwarunkowań prawoznawstwa i odsłanianie problemów etycznych z nimi związanych. Prawoznawstwo nie jest jedynie opisem zewnętrznego wobec badacza systemu prawnego. Niezależnie od jednostkowej woli, twierdzenia prawoznawstwa wykorzystywane są w celu legitymizacji i delegitymizacji reguł prawnych oraz powiązanych z nimi hierarchiami oraz praktykami. Jednocześnie tworzone są one przez konkretne jednostki, przynależące do różnych środowisk  epistemicznych, stamtąd wywodzące swoje postrzeganie świata. Twierdzenia i teorie prawoznawstwa, jako potencjalnie dotykające innych członków społeczności, którzy nie brali bezpośredniego udziału w ich wytwarzaniu, jako takie są polityczne. Teorie i twierdzenia są czymś więcej niż tekst prawny, jak zresztą zdają się sugerować Baranowska i Szoszkiewicz. Uświadomienie tego stawia badacza wobec problemu własnego usytuowania i roli w społeczeństwie. Refleksja metodologiczna pozwala więc prawnikowi-akademikowi być bardziej świadomym i odpowiedzialnym członkiem społeczności, a przynajmniej pozwala mu zdać sobie sprawę z jego ograniczeń poznawczych.

            Powyższe uwidacznia się zwłaszcza w przestrzeni edukacji prawniczej. Jeśli metody prawnicze są społecznie uwikłane oraz zorientowane na praktykę, jeśli nie polegają na jedynie opisywaniu zewnętrznej i obiektywnej rzeczywistości, lecz współuczestniczą w jej tworzeniu, to musi pociągać to za sobą zmiany w relacji nauczyciel-uczniowie. Rola edukatora, czy to na poziomie studiów magisterskich, czy doktoranckich, nie może polegać na prostej transmisji wiedzy czy uczeniu „rzemiosła”, lecz powinna być otwarta na bardziej demokratyczne sposoby kooperacji w celu wspólnego wytwarzania wiedzy. Jak wskazywała filozofka Hannah Arendt: wiedzy nie można przelać z pełnej butelki do pustych szklanek, tylko należy współtworzyć ją poprzez proces konwersacji.

            Większa świadomość i odpowiedzialność łączy się wreszcie z poczuciem sprawczości osób badających prawo. Ambicje akademików nie muszą być zdominowane przez marzenie o cytowaniu przez sąd czy przez autorów kodeksowych komentarzy. Badacze poświęcający swojej metodzie należyty czas i uwagę mogą liczyć na mniej spektakularne, ale skuteczne oddziaływanie. W pracy dydaktycznej, opiniodawczej czy legislacyjnej mogą poszerzać wyobraźnię swoich odbiorców (niekoniecznie prawników) i wprowadzać nowe punkty widzenia. Mogą tym samym współtworzyć realną „obsługę prawa” i zacierać podział na „suchą wiedzę” i „prawdziwe przypadki”, biegnący w poprzek prawniczej edukacji i praktyki. Mogą wreszcie odrzucić myślenie w kategoriach utylitarnych i po prostu zaoferować inne rozumienie praktyk prawniczych oraz poszerzyć samoświadomość grupy zawodowej prawników.

 

To nie jest kraj dla metodologii?

Skoro refleksja metodologiczna jest nie tylko uzasadniona, ale także potrzebna z przyczyn poznawczych (lepsze badania) i etycznych (zwiększanie odpowiedzialności prawników), to dlaczego obserwujemy jej deficyt w rodzimym prawoznawstwie? Brak refleksji metodologicznej ma także znaczenie polityczne, mówi nam coś o wspólnocie, w ramach której ten deficyt występuje. Unikanie pytań o podstawy własnej działalności i o pozycję, z której się badacz wypowiada, konserwuje status quo i związane z nim hierarchie, zwłaszcza podział na tych, którzy wiedzą i tych, którzy nie wiedzą. Na zasadzie ilustracji i dowodu anegdotycznego, pragniemy przywołać historię jaką jeden z nas usłyszał od doktoranta prawa na jednym z dużych uniwersytetów w Polsce. Doktorant pisał razem ze swoim promotorem wniosek grantowy i gdy profesor zobaczył, że jedna z rubryk wniosku dotyczy metodologii, miał zapytać „Jaka metodologia, jak ja robię dobrze?”. To „ja robię dobrze” zawiera w sobie uzasadnienie praktyki badawczej i wynikających z niej idei jedynie ze względu na osobistą pozycję zajmowaną w hierarchii akademickiej.

            Deficyt refleksji nad metodą wskazuje ponadto na problemy, jakich wspólnota doświadcza w zakresie organizacji i podziału pracy. Na polskich wydziałach prawa często po prostu brakuje czasu i przestrzeni na pogłębianie perspektywy metodologicznej. Nie sprzyja mu na przykład konieczność czy też chęć dzielenia czasu pomiędzy kancelarię i uczelnię, a także duża ilość prowadzonych zajęć. Sytuacji nie poprawia zorientowanie uniwersytetów na masowe przygotowanie przyszłych prawników do pomyślnego zaliczania testów i zdania egzaminów na aplikacje. Ten „brak czasu” nie jest obiektywną koniecznością, lecz kwestią decyzji podejmowanych przez osoby zarządzające wydziałami prawa. Tym samym metodologia staje się perspektywą, w ramach której można stawiać pytania o rolę i realne wartości prawniczych instytucji edukacyjnych. 

            Refleksja metodologiczna jest o tyle niebezpieczna, że pozwala na kwestionowanie osobistych pozycji w hierarchiach na i ukazywanie roli instytucji w badaniach naukowych. Otwiera prawoznawstwo na bogaty świat narzędzi i teorii nauk społecznych oraz humanistycznych. Jesteśmy przekonani, że konsekwencją tego otwarcia będzie zwiększenie sporów naukowych pomiędzy różnymi perspektywami metodologicznymi przy jednoczesnym podniesieniu poziomu kultury krytyki naukowej. Nie chodzi o to, by ogłaszać konkurs na najlepsze, prezentujące się jak najatrakcyjniej metody lub by odrzucić dogmatykę prawniczą. Łączenie metod może być bardzo obiecujące, a jak słusznie w jednej ze swoich wypowiedzi zauważył teoretyk prawa Martijn Hesselink, oryginalna wartość metody dogmatycznej wynika z faktu, że jest to narzędzie, które mogą wnieść jedynie prawnicy. Idzie raczej o to, aby dogmatyka nie była „jedyną grą w mieście” i aby była zmuszana do tłumaczenia swoich podstaw. 

Skromny stan refleksji metodologicznej w studiach nad prawem może dostarczać polskim badaczom unikalnych szans. Jedną z wielu możliwości jest łączenie dogmatyki z analizą historyczną, komparatystyką czy z jakościowymi metodami empirycznymi i przez to tworzenie nowych, oryginalnych i kreatywnych teorii prawniczych, które pozwolą zweryfikować utarte prawnicze schematy myślenia. Takie podejście może stanowić interesującą przeciwwagę dla dominującego gdzieniegdzie w zachodnim prawoznawstwie kultu badań ilościowych. Na całym świecie w dziedzinie metodologii prawniczej jest jeszcze dużo do zrobienia. Spóźniony gość ma zawsze szansę ożywić przygaszającą imprezę. 



Od Redakcji PPM: posty metodologiczne można łatwo znaleźć przez etykietę: "metody badawcze w naukach prawnych". Można także wpisać się na osobną listę mailingową dostępną pod adresem: https://forms.gle/xohUseaGmopu9uRB9




[1] Maciej Krogel – doktorant na Wydziale Prawa w Europejskim Instytucie Uniwersyteckim we Florencji, redaktor czasopisma European Journal of Legal Studies.

[2] Katarzyna Krzyżanowska - doktorantka na Wydziale Prawa w Europejskim Instytucie Uniwersyteckim we Florencji, redaktorka Review of Democracy wydawanego przez Democracy Institute przy CEU.

[3] Michał Stambulski – doktor nauk prawnych z zakresu teorii i filozofii prawa, post-doctoral researcher na Uniwersytecie Erazma w Rotterdamie i adiunkt na Wydziale Prawa i Administracji Uniwersytetu Zielonogórskiego. Niedawno ukazała się jego książka „Wiadomość od cesarza. Pojęcia prawa w teorii analitycznej i postanalitycznej” [Wydawnictwo Scholar 2020].

[4] https://przegladpm.blogspot.com/2021/09/guest-post-o-potrzebie-refleksji-nad.html?m=1&fbclid=IwAR1cY-NjJAoErIzKmtAkHBML5L9U61lgYBk3jPaPDvChfK_FQLCI1r62x_I

1 komentarz:

  1. Nadmienię tylko, ze Pierre Duhem miałby trudności w rozwijaniu metodologii od lat siedemdziesiatych, skoro umarł chyba w 1916 roku.

    OdpowiedzUsuń