Strony

czwartek, 22 grudnia 2016

Instytucje UE znów o praworządności w Polsce: debata w Parlamencie Europejskim i nowe zalecenia Komisji (cz. 1)

Przestrzeganie zasady rządów prawa w Polsce stało się w ostatnich tygodniach ponownie przedmiotem szczególnego zainteresowania instytucji Unii Europejskiej.

14 grudnia odbyła się już czwarta debata w Parlamencie Europejskim poświęcona sytuacji w Polsce. Europosłów niepokoił, z jednej strony, brak jakichkolwiek postępów w rozwiązaniu problemu zagrożenia systemowymi naruszeniami praworządności i reakcji polskich władz na zalecenie Komisji, z drugiej - impulsem do przeprowadzenia debaty stały się plany ograniczenia wolności zgromadzeń i pomysł wypowiedzenia konwencji antyprzemocowej. Debatę rozpoczęło wystąpienie wiceprzewodniczącego KE F. Timmermansa, który przypomniał, jakie działania polskich władz spowodowały podjęcie przez Komisję działań w ramach procedury ochrony praworządności i przedstawił w szczególności wydarzenia, które miały miejsce od 27 lipca, tj. od wydania zalecenia ws. praworządności przez KE. Timmermans wskazał m.in. na trzy nowe ustawy regulujące pracę TK czekające (jeszcze wówczas) na przyjęcie przez polski parlament, a które tylko pogłębiłyby kryzys i jeszcze bardziej zagmatwały stan prawny (jak wiemy - zostały one jednak uchwalone i wcielone w czyn przez władze PiS). Szczegółowa znajomość rozwiązań proponowanych w tych ustawach, jaką zaprezentował wiceprzewodniczący, świadczy o jego (i jego współpracowników) doskonałej orientacji w polskich sprawach. 

Warto to podkreślić, gdyż podstawowym - i właściwie jedynym - argumentem europosłów PiS (tak jak i innych polityków tej partii) oraz ich sojuszników, głównie z eurosceptycznych frakcji PE (w tej debacie wypowiadali się przedstawiciele EKR, EFFDD, EFN i niezrzeszeni) jest zarzut nieznajomości sytuacji w Polsce, niezrozumienia zmian wprowadzanych przez PiS oraz stronniczości krytykujących polskie władze członków Komisji i PE. Według europosłów PiS i ich akolitów  w Polsce nie ma problemów z praworządnością, demokracją, prawami podstawowymi, w tym z prawami kobiet, z wolnością zgromadzeń i niezawisłością sądów - a nie ma ich dlatego, że wszystkie działania, które spotykają się z zarzutami naruszeń tych zasad podejmuje demokratycznie wybrana władza. W konsekwencji, ich zdaniem, debata w PE w ogóle nie powinna mieć miejsca, bo stanowi ingerencję w wewnętrzne sprawy kraju i narusza polską suwerenność. 

Z kolei przedstawiciele pozostałych grup politycznych (EPL, S&D, ALDE, Zieloni, GUE - stanowiących, nie ma co ukrywać, zdecydowaną większość członków PE) podzielali stanowisko Komisji i krytykowali polskie władze za kontynuację działań stanowiących zagrożenie dla wartości wyrażonych w art. 2 TUE. Wykazywali przy tym - wbrew twierdzeniom swoich oponentów - dogłębną znajomość polskich realiów (bieżących, ale także historycznych).  Część z pytała F. Timmermansa, o dalsze konkretne działania Komisji w obliczu stwierdzenia w Polsce systemowego naruszania zasad demokratycznego państwa prawa, niektórzy wprost domagali się od Komisji, aby w tej sytuacji uruchomiła procedurę przewidzianą w art. 7 TUE (co już w listopadzie sugerowała w opinii opublikowanej na portalu EUobserver czwórka europosłów, co ciekawe jednym z jej sygnatariuszy jest członek węgierskiej partii Fidesz zrzeszonej w EPP). Jak jednak w wypowiedzi dla prasy przed debatą zauważył G. Verhofstadt (szef frakcji ALDE w PE), procedurę z art. 7 może uruchomić także sam Parlament Europejski (zob. EUobserver). Wygląda więc na to, że PE i Komisja bedą raczej koordynować i wzajemnie uzupełniać swoje działania w sprawie zagrożeń praworządności w Polsce.  Wypowiadający się po tej stronie sporu posłowie podkreślali przy tym wielokrotnie, że parlamentarna debata w żadnej mierze nie jest skierowana przeciwko Polsce i Polakom, a krytykowane są jedynie działania władz naruszające polskie prawo i europejskie zobowiązania i wartości. Występowanie w obronie praw Polaków jako obywateli Unii jest przeceiż podstawowym obowiązkiem PE i jego członków, którzy nie reprezentują nikogo innego, tylko obywateli UE właśnie.

Cały zapis debaty (także w formie video) dostępny jest na stronie PE (zob. też komunikat prasowy PE).

Nie wchodząc w polityczne spory, spróbujmy pokusić się o ocenę debaty z prawnego punktu widzenia (zob. nasze wcześniejsze posty). Jak już wspomniano odpowiedzią na szczegółowe analizy prawne poszczególnych regulacji wprowadzanych przez PiS (a tego dokonała i KE, i Komisja Wenecka, do której prac KE często się odnosi) jest argument, że skoro wprowadza je demokratycznie wybrana władza to nie można mówić o naruszeniu praworządności. Niestety, demokratyczna legitymacja nikogo automatycznie nie uwalnia od zdolności do popełniania (umyślnie czy nieumyślnie) czynów niezgodnych z prawem ani od odpowiedzialności za nie. Prawo, i międzynarodowe, i krajowe, wiąże także demokratycznie wybrane władze państwowe - nawet jeśli mechanizmy jego egzekwowania są niedoskonałe, a naruszenia nie są opatrzone wyraźną sankcją (zwłaszcza karną). Historia pokazała niestety, że demokratycznie uzyskana władza może przerodzić się w rządy absolutystyczne, będące zaprzeczeniem samej idei demokracji, właśnie wtedy, gdy narusza podstawową dla ustrojów demokratycznych zasadę praworządności. Krytyka działań władz polskich, w Polsce i zagranicą, nie ma więc nic wspólnego z atakiem na ich demokratyczną legitymację, a opiera się wyłącznie na analizie prawnej. Również zarzut, że działania instytucji UE, w szczególności debaty w PE nad sprawami polskimi naruszają suwerenność Polski i stanowią ingerencję w jej wewnętrzne sprawy jest prawniczo absurdalny. Nawiązuje on bowiem do skrajnie woluntarystycznej koncepcji suwerenności państwa, w której negowana jest wszelka odpowiedzialność państwa jako sprzeczna z istotą suwerenności (tak: Th. Funck-Brentano i A. Sorel Précis du droit des gens, Paris 1877); koncepcja ta nawet w XIX wieku nie była w żadnej mierze akceptowana w praktyce państw, a była traktowana wyłącznie jak "ciekawostka przyrodnicza" w teorii prawa. Tymczasem skoro Polska, jako suwerenne państwo mocą własnej suwerennej decyzji zdecydowała się na członkostwo w Unii Europejskiej, to oznacza, że przyjęła na siebie wszelkie zobowiązania z tego członkostwa wynikające, określone zarówno w traktatach ustanawiających UE, jak i w prawie tworzonym przez tę organizację (w którego tworzeniu Polska sama uczestniczy). Wśród nich jednym z podstawowych jest zobowiązanie do przestrzegania zasad i wartości wyrażonych w art. 2 TUE (Unia opiera się na wartościach poszanowania godności osoby ludzkiej, wolności, demokracji, równości, państwa prawnego, jak również poszanowania praw człowieka, w tym praw osób należących do mniejszości. Wartości te są wspólne Państwom Członkowskim w społeczeństwie opartym na pluralizmie, niedyskryminacji, tolerancji, sprawiedliwości, solidarności oraz na równości kobiet i mężczyzn.)  Jednocześnie Polska poddała się - przystępując do UE - mechanizmom kontroli przestrzegania i egzekwowania tych zobowiązań. Działania Komisji Europejskiej i Parlamentu Europejskiego w odniesieniu do Polski są częścią tych właśnie mechanizmów i są podejmowane w wykonaniu kompetencji, które Polska przystępując do Unii im powierzyła. To dlaczego przestrzeganie wartości z art. 2 jest kluczowe dla realizacji unijnych zobowiązań, a nie jest żadną "kwestią polityczną" czy pozbawionym treści ozdobnikiem najlepiej wyjaśnił F. Timmermans w swoim środowym przemówieniu w PE:

"Jest sprawą zasadniczą, aby cokolwiek program rządu zawiera, było realizowane w pełnej zgodności z konstytucją i prawem. (...) To jest również decydujące dla wykonywania wszystkich polityk unijnych, włącznie z funkcjonowaniem rynku wewnętrznego i stanowi podstawę wzajemnego zaufania między Państwami Członkowskimi. Zasada podziału władz jest niezbędna dla funkcjonowania naszego rynku wewnętrznego, ponieważ Trybunał Sprawiedliwości w Luksemburgu musi mieć pewność, w swoich bezpośrednich relacjach z sądami na poziomie krajowym, że nie dochodzi do jakiejkolwiek ingerencji [w ich działanie - ACz] ze strony innych władz. Niezależność sędziowska jest podstawą uniemożliwiającą funkcjonowanie całego systemu, w tym funkcjonowanie rynku wewnętrznego".

Niestety, te proste argumenty nie są w stanie trafić do polskich władz, co dobitnie pokazują wydarzenia, które miały w Polsce miejsce po debacie w PE. Zapewne przyspieszyły one reakcję Komisji - w poniedziałek 19 grudnia poinformowano, że na prośbę przewodniczącego KE sytuacja w Polsce będzie przedmiotem środowego spotkania Komisji. O jego rezultatach napiszemy już w  innym poście.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz