Zgodnie z niedawną informacją prasową, sejmowa komisja ustawodawcza poparła w czwartek jednogłośnie propozycję
stanowiska Sejmu dla Trybunału Konstytucyjnego o niekonstytucyjności
przepisu dotyczącego immunitetu obcych państw, na podstawie którego
polski sąd bezwarunkowo musi odrzucić pozew w sprawach dotyczących
zbrodni wojennych (zob. http://orka.sejm.gov.pl/opinie8.nsf/nazwa/ust_o247/$file/ust_o247.pdf i o samym poselskim wniosku do tzw. TK na blogu).
Niezależnie od oceny politycznej awanturniczej praktyki wyciągania straszaka niemieckiego przy okazji turbulencji wewnętrznych, praktykowanej tradycyjnie od zamierzchłych czasów PRLu (historia powtarza się - szczęśliwie - jako farsa), wspomniana propozycja Sejmu wzbudza bardzo poważne zastrzeżenia z punktu widzenia prawa międzynarodowego. Niniejsza analiza jest z konieczności skrótowa, ale mamy nadzieję, że będzie przyczynkiem dla oceny polskiej praktyki prawnej.
Wszyscy autorzy w gruncie rzeczy bezrefleksyjnie akceptują prymat konstytucji RP nad wszystkimi pozostałymi normami prawnymi. Tymczasem również na gruncie tejże konstytucji prymat ten nie jest absolutny. Konstrukcja art.8 i 9 wskazuje, że zasada prymatu dotyczy tylko krajowej przestrzeni prawnej (potwierdził to TK chociażby w wyroku w sprawie traktatu akcesyjnego do UE). Nakaz przestrzegania wiążącego prawa międzynarodowego stanowi lex specialis w odniesieniu do pierwszeństwa konstytucji i implikuje konieczność dostosowania jej przepisów do prawa międzynarodowego (możliwość przeprowadzenia efektywnej zmiany prawa międzynarodowego w przedmiocie immunitetu państwa w obecnej sytuacji i pozycji Polski wydaje się nierealna, a ze wspólnoty międzynarodowej byłoby trudno wystąpić). Przypominamy naszą ulubioną frazę z orzecznictwa STSM: w sprawie niektórych interesów niemieckich na Górnym Śląsku (1926) trybunał stwierdził, że prawo wewnętrzne państw z punktu widzenia prawa międzynarodowego jest tylko faktem, objawem woli i działalności (praktyki) państw. Dotyczy to również konstytucji.
Oczywiście tzw. TK może obecnie przyjąć każde rozstrzygnięcie, podobnie jak parlament - uchwalić dowolną ustawę. Może również uchylić immunitet państwa. Działanie takie będzie jednak niezgodne z prawem międzynarodowym. Nie ma znaczenia, jakich sytuacji dotyczy zniesienie immunitetu - pamiętać należy o aspekcie intertemporalnym, czyli próbie usprawiedliwienia braku immunitetu naruszeniami norm bezwzględnie obowiązujących prawa międzynarodowego. Zarówno MTS w sprawie immunitetu jurysdykcyjnego (Niemcy pko Włochom, wyrok z 2012 r.), jak ETS w sprawie C-292/05 E. Lechouritou, wyrok z 2007 r.) oraz polski SN w sprawie E.Natoniewskiego potwierdziły znaczenie immunitetu państwa również w odniesieniu do roszczeń wynikających ze zbrodni wojennych. Stanu prawa zwyczajowego nie zmieniło orzeczenie włoskiego TK w sprawie 238/2014 (zob. post na blogu) odrzucające przywoływany wyżej wyrok MTS. Włoski trybunał wskazał na demagogiczny argument pozbawienia zainteresowanych jednostek dostępu do drogi sądowej; międzynarodowe prawo praw człowieka nie uznaje przecież absolutnego charakteru prawa do sądu, i to w konkretnym kraju. Immunitet nie wyklucza przecież postępowania sądowego w państwie będącym sprawcą naruszenia prawa. Pomijamy też kwestię ochrony dyplomatycznej. Poza tym podkreślić musimy raz jeszcze prawdę oczywistą: to państwa są nadal podstawowymi podmiotami prawa międzynarodowego i to one decydują o jego kształcie.
Pomijamy w tym poście merytoryczne kwestie dotyczące reparacji wojennych (dziwnym trafem np. pomimo wieloletnich sugestii rząd nie jest zainteresowany dochodzeniem roszczeń reparacyjnych od ZSRR/Federacji Rosyjskiej).
Zadajmy sobie pytanie (chyba retoryczne, obserwując scenę polityczną i stosunek rządu polskiego do prawa w ogóle, a prawa międzynarodowego w szczególności), czy rząd zdaje sobie sprawę z konsekwencji międzynarodowych odejścia od konstrukcji immunitetu państwa, takich jak pozwy Niemców wysiedlonych z Polski po 1945 r., czy też osób narodowości żydowskiej wnoszone do sądów amerykańskich, i wiele innych megakomplikacji.
Autor: Władysław Czapliński
Może właśnie chodzi o wywołanie takich skutków. Winni będą inni.
OdpowiedzUsuń