O napiętej sytuacji w Wenezueli pisaliśmy kilkukrotnie w ostatnich tygodniach (m.in. tutaj). Przypomnijmy, że od stycznia br. w Wenezueli dochodzi do protestów i zamieszek między zwolennikami dotychczasowego prezydenta Nicolása Maduro a popierającymi przywódcę opozycji Juana Guaido, który zyskał wsparcie wielu państw. Według doniesień, wczoraj prezydent Maduro chciał zbiec na Kubę, ale za namową rosyjskich dyplomatów (co Rosja od razu zdementowała) pozostał w kraju.
Wspominaliśmy również, że prezydent USA Donald Trump w rozmowach ze swoimi doradcami nie wykluczał możliwości zbrojnej interwencji w Wenezueli. Nigdy do tej pory jednak żaden z wysokich przedstawicieli amerykańskiej administracji nie potwierdził wprost, że USA są gotowe właśnie na użycie siły w Wenezueli. Do wczoraj, kiedy Sekretarz Stanu USA Mike Pompeo udzielił wywiadu Fox Business Network, w którym powiedział, że interwencja jest "możliwa".
Według słów Sekretarza Pompeo, prezydent Trump miał powiedzieć jasno, że interwencja militarna jest możliwa, mimo że USA robią wszystko aby uniknąć rozwiązania siłowego i popierają pokojowe przekazanie władzy w Wenezueli. Mimo to, Sekretarz Pompeo przytoczył słowa prezydenta Trumpa, który "powiedział jasno, że kiedy nadejdzie moment - a będziemy musieli zdecydować kiedy ten moment nastąpi", podejmie decyzję o interwencji. Sekretarz Pompeo nie przybliżył jakie wydarzenia w Wenezueli mogą mieć decydujące znaczenie dla interwencji ani też jaka byłaby jej podstawa prawna.
Eksperci wskazują, że interwencja USA w Wenezueli byłaby trudna do przeprowadzenia, ponieważ w regionie nie ma wystarczających amerykańskich sił, jak również że interwencja oznaczałaby konfrontację z silną wenezuelską armią, co może doprowadzić do długotrwałego konfliktu.
W tej sytuacji wystarczy tylko zadać sobie pytanie, czy efekt będzie gorszy i o ile w stosunku do Afganistanu (nadal talibska partyzantka toczy wojnę domową) , Iraku (nadal niepokoje, potwór w rodzaju ISiS to zasługa niestabilności), Syrii (to samo), Egiptu itd. Tak się okazuję, ze ofiar zwykle sporo, ale Trump potrzebuje sukcesu medialnego, inaczej PR, ten mu się przyda politycznie. Dlatego, mimo obiektywnych przeciwwskazań np. silna i raczej lojalna armia może zaryzykować. Niestety, rozsądniej byłoby jednak dogadać się z Maduro, zaoferować pomoc, za rodzaj okrągłego stołu i stopniowe przekazanie władzy, choćby nawet z immunitetem i prezydencką emeryturą. Wątpliwe , że egzekucja Saddama była warta Isis :)
OdpowiedzUsuńDziękujemy za komentarz, czekamy na dalszy rozwój wypadków!
OdpowiedzUsuń