niedziela, 7 stycznia 2024

Guest Post: O kontrowersyjnych praktykach wydawniczych… ponownie

 

Ponad cztery lata temu (w październiku 2019 r.) na łamach bloga „PPM” Prof. Jacek Skrzydło z Uniwersytetu Łódzkiego zamieścił oświadczenie, które pozwolę sobie zacytować w całości (mimo że wciąż jest dostępne online, wraz z wartościową dyskusją). Prof. Skrzydło oświadczył wówczas:

Nakładem Zakładu Graficznego Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu ukazała się monografia autorstwa p. dr Samanty Kowalskiej „Zasada pro homine – konceptualizacja i zastosowanie w kontekście międzynarodowej ochrony praw człowieka”, Poznań 2019. Na prośbę p. dr Samanty Kowalskiej napisałem recenzję wydawniczą, której konkluzja została sformułowana w następujący sposób: "książka nadaje się do publikacji pod warunkiem wyeliminowania wytkniętych błędów. Tylko pod takim warunkiem włożony przez Autorkę nakład pracy zostanie właściwie spożytkowany".

Zakres oraz charakter zastrzeżeń zgłoszonych przeze mnie jako recenzenta był znaczny. Książka została jednak opublikowana bez zwracania się do mnie o kolejną recenzję; zostałem natomiast wskazany jako recenzent monografii, co może sugerować czytelnikom, że monografia uzyskała bezwarunkowo pozytywną ocenę. W związku z powyższym czuję się w obowiązku zwrócić uwagę, że nie mogłem stwierdzić, czy moje uwagi do pierwotnej wersji książki p. dr Samanty Kowalskiej zostały przez Nią uwzględnione przed oddaniem monografii do druku, a wytknięte błędy – rzeczywiście wyeliminowane.

 

Ponieważ znalazłem się w niemal identycznej sytuacji, co Prof. Skrzydło, postanowiłem pójść tym samym torem. Odczuwam bowiem duży dyskomfort, figurując jako recenzent wydawniczy książki, której manuskrypt zrecenzowałem – na zlecenie Wydawnictwa Naukowego Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie – z oceną końcową: „praca nadaje się do publikacji po uwzględnieniu uwag recenzenta”, a jednocześnie mając świadomość, że książka ukazała się w zasadzie bez wykorzystania moich uwag i wprowadzenia zmian (wyjąwszy częściowe wykorzystanie sugestii co do tytułu). Rzecz dotyczy książki pana dra Kamila Strzępka pt. „Status prawny i interpretacja Konwencji o ochronie praw człowieka i podstawowych wolności”, Wydawnictwo Naukowe UKSW, Warszawa 2023 (ss. 234).

Mógłbym w tym miejscu przytaczać tezy recenzji, tylko pytanie brzmi: po co? Pytanie ma szerszy wymiar: po co wydawnictwa zwracają się o recenzje naukowe, skoro potem z nich nie korzystają i praca ukazuje się bez uwzględnienia istotnych zastrzeżeń merytorycznych? Nie twierdzę, że wydawnictwo (bądź autor) muszą zgadzać się z każdym zastrzeżeniem – ostatecznie każdy podpisuje się pod tym, co napisał i ponosi za to odpowiedzialność. Nie znam treści recenzji drugiego z recenzentów, ale jeżeli co najmniej jeden z dwóch wyraził daleko idące wątpliwości i sformułował 3 strony uwag, w tym co do struktury pracy, jej zakresu, treści i związku niektórych rozdziałów z tematem, to wydawnictwo powinno albo „wymóc” na autorze konieczne poprawki, albo zrezygnować z moich „usług”. Ewentualnie opublikować książkę, a moją recenzję np. na stronach wydawnictwa (praktyka w Polsce nieznana). Oczywiście, „at the end of the day”, nie można zabronić żadnemu wydawnictwu drukowania tego, co chce. Jednak od wydawnictw naukowych mamy prawo wymagać więcej.

Nie będę w tym miejscu ponownie recenzował książki pana dra Strzępka. Wspomnę jedynie, że o ile zajmowanie się interpretacją Europejskiej konwencji praw człowieka ma moim zdaniem głęboki sens, o tyle pisanie o jej „statusie prawnym w prawie wewnętrznym RP” – już mniejszy, bo gdzie tu problem naukowy? 

W podsumowaniu mojej recenzji wydawniczej napisałem:

„Recenzowane opracowanie dotyczy ważnego zagadnienia dotyczącego stosowania EKPC jako umowy międzynarodowej, tj. problemu jej interpretacji, a konkretnie reguły ogólnej wykładni określonej w KWPT. W recenzji wskazano na problemy z zakresem pracy w świetle jej tytułu. W obecnym kształcie treść pracy wykracza poza jej tytuł w stopniu uniemożliwiającym rekomendację pracy do publikacji. Niezależnie od wskazanych wyżej powodów, publikacja pracy w tej wersji naraziłaby Autora/Autorkę na falę krytyki, tymczasem praca ma potencjał i po niezbędnych modyfikacjach i uzupełnieniach może stanowić wartościowe dzieło. (…)”

Muszę przyznać, że moja wiara w sens recenzji wydawniczych została mocno nadwątlona. Ponieważ w dzisiejszych czasach nieustannie ktoś o coś apeluje, to i ja nie będę odstawał: apeluję do wydawnictw naukowych i P.T. Autorów/Autorek, aby szanowali i traktowali poważnie opinie recenzentów, skoro zwracają się do nich o recenzje.

 

Dr hab. Michał Balcerzak

prof. UMK w Toruniu i Uniwersytetu Szczecińskiego

7 komentarzy:

kw pisze...

Ja jako autor zawsze czekam na uwagi recenzenta, na to, co powie, co zaproponuje. Ufam recenzentom po prostu. Moim zdaniem wzbogacają pracę, potrafią wskazać nieuwzględnione niuanse, są przecież po to, żeby pomóc autorowi. Z innej bańki - jako redaktor Polish Yearbook of International Law- mam to samo podejście - mam ogromne zaufanie do recenzentów współpracujących z redakcją. Więc oczywiście takie podejście (jak autora, o którym piszesz)jest mi obce. W Yearbooku, jeśli autor nie uwzględni uwag recenzenta i dobrze tego nie uzasadni, nie ma co liczyć na publikację. Ciekawa więc jestem czy autor odniósł się jakoś do twoich uwag Michale w samym wydawnictwie? a jeśli tak to co sprawiło, że wzięli pod uwagę racje autora a nie twoje? a może istnienie recenzji to już teraz taki wymóg formalny żeby coś uchodziło za publikację naukową?

Robert Grzeszczak pisze...

Zgadzam się z poglądami Autora, także mam negatywne doświadczenia związane z procesem recenzowania i pozostawiania recenzji bez biegu, bez kontroli. W efekcie wielokrotnie to puste rytualne czynności, nie ważne w nich co, ale samo otrzymanie recenzji i możliwości „odhaczenia” – zrecenzowane.
Dotyczy to tak wydawniczych recenzji dla monografii / książek z autorstwem mnogim, jak także artykułów. Myślę, że temat jest na tyle ważny, że warto o tym poważnie podyskutować, podjąć działania, oczywiście miękkie, ale prowadzące jednak do uświadomienia, że dobra nauka to nie ilość a jakość. Myślę, ze to temat m.in. dla Komitetu Nauk Prawnych PAN kolejnej kadencji, która rozpoczyna się w marcu 2024.
prof. Robert Grzeszczak, Uniwersytet Warszawski

Wojciech Burek pisze...

Niestety to (ostatnio?) częsta praktyka. W 2019 r. napisałem jednoznacznie negatywną recenzję do Zeszytów Prawniczych BAS. Jakiś czas później w trakcie prywatnej rozmowy ze znajomym okazało się, że on również recenzował ten sam tekst i miał podobnie jednoznacznie negatywne zdanie. Tekst ukazał się jeszcze w tym samym roku, w wersji praktycznie identycznej z tą, jaką recenzowaliśmy. Wojciech Burek

Kamil Strzępek pisze...

Czuję się wywołany do tablicy przez pana prof. M. Balcerzaka. Dzisiaj miałem przyjemność i zaszczyt uczestniczyć w seminarium (o publikowaniu prac naukowych) prof. J.H.H. Weilera i jedno zdanie utkwiło mi w pamięci w odniesieniu do recenzentów, a mianowicie: „Be supportive, not controlling”. W recenzji otrzymanej od pana prof. Balcerzaka nie było żadnego zarzutu dotyczącego literatury wykorzystanej (bądź nie) w pracy ani żadnego zarzutu dotyczącego orzecznictwa wykorzystanego (bądź nie) w pracy. Proszę zaprzeczyć jeśli było inaczej (może otrzymałem inną recenzję). Główny zarzut dotyczył - tak jak pan prof. napisał powyżej - tytułu. Praca po niewielkich zmianach, a przede wszystkim po zmianie tytułu i po ponownej recenzji, została opublikowana. Zgadzam się, że tytuł należało zmienić - to była dobra rada. Natomiast proszę wybaczyć, ale jeśli nie ma zarzutów dotyczących literatury bądź orzecznictwa, to trudno aby całą pracę „wyrzucić do kosza”. Nie zgadzam się też, że zagadnienie statusu prawnego i interpretacji Konwencji o Ochronie Praw Człowieka, jest zagadnieniem, które nie zasługuje na uwagę naukowców. Żałuję też, że pan prof. nie przekazał mi swoich uwag twarzą w twarz, ale rozumiem, że współcześnie dyskusja odbywa się na platformach społecznościowych - niestety i ja musiałem się w nią włączyć.

Kamil Strzępek pisze...

Szanowni Państwo. Niestety nie dysponuję zapleczem instytucjonalnym dzięki któremu mógłbym zorganizować profesjonalne spotkanie autorskie, ale pomyślałem, że może ktoś z Państwa byłby chętny spotkać się i porozmawiać ogólnie o prawach człowieka i o książce mojego autorstwa. Mógłbym wówczas wyjaśnić cały koncept który mi przyświecał pisząc tę książkę, opowiedzieć o moim doświadczeniu w dziedzinie praw człowieka (ich stosowaniu) i może byłaby to też po prostu dobra okazja do spotkania się i napicia wspólnie kawy/herbaty. Byłbym zaszczycony. Proszę o wpis poniżej. Obiecuję, że sam się odezwę (myślę, że Państwa adresy e-mail znajdę w sieci). Z wyrazami szacunku i pozdrowieniami, Kamil Strzępek.

Anonimowy pisze...

Pełna zgoda z p. dr Strzępkiem!
Po co w monografii zawierać więcej niż starannie skonstruowaną bibliografię?

kw pisze...

Szanowny Panie, myślę że odpowiadam w imieniu redakcji, jak ktoś się ze mną nie zgodzi - pewnie to tu napisze. W każdym razie - post dotyczy złych praktyk nieuznawania recenzji. I tego też dotyczą komentarze. Blog nie jest odpowiednim miejscem aby omawiać koncepcję Pana książki ani Pana doświadczenie w zakresie praw człowieka.