24 maja 2019 r. Rzeczpospolita Polska wniosła przeciwko Parlamentowi Europejskiemu (PE) i Radzie Unii Europejskiej (Rada UE) skargę o stwierdzenie nieważności art. 17 ust. 4 lit. b) oraz art. 17 ust. 4 lit. c) (ewentualnie art. 17 w całości) dyrektywy PE i Rady UE 2019/790 z 17.04.2019 r. w sprawie prawa autorskiego i praw pokrewnych na jednolitym rynku cyfrowym oraz zmian dyrektywy 96/9/WE i 2001/29/WE (Dz.U.2019, L 130) – (Skarga wniesiona 24.05.2019 r. w sprawie nr C-401/19 – Rzeczpospolita Polska przeciwko Parlamentowi Europejskiemu i Radzie Unii Europejskiej).
We wniosku zwrócono się do Trybunału Sprawiedliwości (TS) by ten zbadał kwestię „odpowiedzialności ponoszonej przez podmioty świadczące usługi udostępniania treści online, gdy treści chronione prawem autorskim lub prawami pokrewnymi są zamieszczane przez użytkowników tych usług” – (Opinia Rzecznika Generalnego H. Saugmandsgaarda ØE z 15.07.2021 r. w sprawie nr C-401/19 Rzeczpospolita Polska p. PE i Radzie, ECLI:EU:C:2021:613). Zaskarżone artykuły nakładają na wymienionych usługodawców obowiązki nadzorowania treści, które ich użytkownicy udostępniają online. Ma to na celu zapobieżenie zamieszczaniu utworów objętych ochroną wynikającą np. z prawa autorskiego. Co istotne charakter tego nadzoru może być prewencyjny. Toteż Polska podniosła zarzut, że jest to niezgodne z art. 11 Karty praw podstawowych (KPP), który gwarantuje prawo do wolności wypowiedzi i informacji. Zarzut odnosił się zatem do tego, że wspomniane postanowienia stanowią przykład cenzury prewencyjnej.
Rzecznik generalny stwierdził przede wszystkim, że
żądanie stwierdzenia nieważności jedynie wybranych postanowień art. 17 są
niedopuszczalne z uwagi na to, że stanowią one „w całości
<<złożony>> system odpowiedzialności”. Kolejno podniósł, że nie
ustanawiają one cenzury prewencyjnej a jedynie „środki zapobiegawcze” lub
„uprzednie ograniczenia” bowiem nie stanowią one żadnej „<<politycznej
lub moralnej>> kontroli informacji”. Zgodził się jednak, że zaskarżony
przepis stanowi „<<ingerencję>> w wolność wypowiedzi użytkowników”,
ponieważ faktycznie wymaga się od ww. dostawców, by poddawali kontroli treści
użytkowników przy pomocy różnych metod, w tym odpowiednich algorytmów.
Następnie rzecznik sprawdził, czy ograniczenie to jest uzasadnione na podstawie
przesłanek wynikających z KPP (oraz pośrednio Europejskiej Konwencji Praw Człowieka - EKPC).
Potwierdził, że wolność wypowiedzi nie jest prawem bezwzględnym i zbadał czy ograniczenia
wynikające z art. 17 dyrektywy 2019/790 spełniają kryteria wynikające z 52 ust.
1 KPP (w świetle EKPC i orzecznictwa Trybunału Strasburskiego). W następstwie
tego badania stwierdził, że skargę należy oddalić.
Komentowana sprawa dotyczy
ograniczenia jednego z fundamentalnych praw tj. wolności wypowiedzi i informacji.
Artykuł 17 wprowadza bowiem obowiązek wykazania przez dostawców usług
online m.in., że dołożyli oni „wszelkich starań”, aby „zapewnić brak dostępu do poszczególnych utworów i innych
przedmiotów objętych ochroną, w odniesieniu do których podmioty uprawnione
przekazały dostawcom usług odpowiednie i niezbędne informacje”. Oznacza to, że de
facto podmioty oferujące takie usługi będą musiały filtrować uprzednio,
niejako automatycznie, treści, które udostępniane są przez ich użytkowników
(zob. też: S. Wikariak, Batalia o prawa autorskie w sieci. Polska
walczy z „cenzurą” przed TSUE, i przywołany tam pogląd Z. Okoń). Szczegółowa
analiza dokonana przez rzecznika generalnego może świadczyć o tym, że
zidentyfikował on wspomniany problem jako niezwykle poważny i mogą rodzić
wiele wątpliwości natury interpretacyjnej. Zaskakujące jest to, że nie nazwał
on tego ograniczenia cenzurą, a starał się udowodnić, że stanowi jedynie „środek
zapobiegawczy”. W szczególności, że termin cenzura prewencyjna oznacza
„kontrolę publikacji (…) które jeszcze nie ukazały się (…) zmierzającą (…) do
zablokowania ich upublicznienia w zastanej formie” (Wielki słownik języka polskiego). Definicja
nie odnosi się zatem do uprzedniej kontroli z określonych przyczyn. Może to być
zatem także konieczność badania zgodności udostępnionej treści z obowiązującym
prawem. Te wątpliwości potwierdza to, że rzecznik niezwykle szczegółowo
uzasadnił swoje stanowisko (kilkadziesiąt stron).
To
pokazuje, że TS powinien niewątpliwie w sposób wielowymiarowy podejść do
omawianego problemu. Winien on również przygotować się na możliwe liczne
pytania prejudycjalne z uwagi na fakt, że ETPC wymaga w swoim orzecznictwie, by
takie ograniczenia jakie nakłada dyrektywa 2019/790 mogły być poddane
skutecznej oraz ścisłej kontroli sądowej nad zakresem zakazów, co powinno
pozwolić na zapobieżenie nadużyciom władzy (Wyrok ETPC z 18.12.2012 r. w sprawie nr 3111/10 Ahmet Yildirim p.Turcji, para. 64) (w tym przypadku także podmiotów prywatnych, które
został zobowiązane do stosowania kontroli prewencyjnej). Ustanowienie
odpowiednich reguł proceduralnych należy do państw członkowskich, jednakże nie
można zapominać, że sama
zasada skuteczności prawa UE wymaga, aby zapewnić odpowiedni poziom ochrony
praw podstawowych, co przekłada się na konieczność ustanowienia wysokich
standardów proceduralnych. Trybunał Sprawiedliwości może zostać niejako
poproszony w postępowaniach, aby doprecyzować pewne reguły proceduralne z uwagi
na to, że omawiany art. 17 może być różnie wdrażany w państwach członkowskich
powodując liczne problemy. Najważniejszym problemem jest niewątpliwe to, że
zautomatyzowane podejmowanie decyzji w kwestii niedopuszczalności
upublicznienia pewnych treści może być niezgodne z obowiązującymi standardami
wypracowanymi przez ETPC, który zwraca uwagę, że „Internet odgrywa ważną rolę w
zwiększaniu publicznego dostępu do wiadomości i ułatwianiu rozpowszechniania
informacji” toteż ułatwia realizację jednego z uprawnień ETPC jakim jest „prawo
społeczeństwa do otrzymywania informacji”( Wyrok ETPC z 10.03.2009 r. w sprawie
nr 3002/03 i 23676/03 Times Newspapers ltd p. Zjednoczonemu Królestwu,
para. 27).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz