poniedziałek, 22 grudnia 2025

Na tropie ‘Drugiego Świata’ w prawie międzynarodowym: Rozmowa z Patrykiem Labudą i Markiem Janem Wasińskim

Jakiś czas temu obiecaliśmy zamieszczenie rozmowy o SWAIL (Second World Approaches to International Law) i dziś zamieszczając ją poniżej zapraszamy do uważnej lektury. Rozmowa szalenie interesująca i gęsta:)
Patrykowi i Markowi dziękujemy za podzielenie się z nami i tłumaczenie całości.


Na tropie ‘Drugiego Świata’ w prawie międzynarodowym: Rozmowa z Patrykiem Labudą i Markiem Janem Wasińskim

Polina Kulish and Hendrik Simon

Wywiad ukazał się pierwotnie w wersji angielskiej na Völkerrechtsblog oraz Central European University Review of Books. Poniżej prezentujemy polskie tłumaczenie obu autorów.

 

1. Drogi Patryku, Marku, w lutym 2025 roku wzięliśmy udział w konferencji, którą zorganizowaliście na Central European University w Wiedniu pod tytułem ‘W poszukiwaniu SWAIL’. Czy był jakiś moment, akademicki czy polityczny, który leży u źródeł SWAIL? Na co SWAIL reaguje i czy ma ono także wymiar proaktywny?

PL: Dziękujemy za zaproszenie, Polino i Hendriku. Jest to wspaniała okazja, by rozwinąć pewne wątki z naszej konferencji.

W moim przypadku, idea ‘SWAIL’ wykiełkowała w sposób dość organiczny po inwazji Rosji na Ukrainę w 2022 roku. Wprawdzie wyjechałem za granicę po ukończeniu studiów w Polsce, jak się później okazało ‘na stałe’, ale nadal zastanawiała mnie pozycja Europy (środkowo-)wschodniej [dalej: E(Ś)W]* w polityce, kulturze, europejskiej czy globalnej historii… a także w prawie (międzynarodowym). Nie miałem nigdy okazji zgłębić tych spraw, głównie z powodu ‘rynku idei’ panującego na zachodnich uniwersytetach, gdzie zagadnienia wschodnio-europejskie nie miały większego zbytu. Rachunek sumienia nastąpił dopiero, gdy zobaczyłem jak część analityków zachodnich i nie-zachodnich (błędnie) ‘rozumiała’ inwazję Rosji – wymusiło to swoistego rodzaju rozliczenie z dominującymi ramami myślowymi czy kategoriami pojęciowymi, których niektórzy prawnicy międzynarodowi używali do analizy tych wydarzeń.

Pełnowymiarową inwazję obserwowałem z Senegalu, gdzie wówczas mieszkałem i gdzie często wdawałem się w dość surrealistyczne rozmowy o E(Ś)W. Napisałem wtedy krótki post w EJIL:Talk!, gdzie skrytykowałem redukcjonizm niektórych prawników międzynarodowych, zarówno tych z tzw. ‘głównego nurtu’, jak i samozwańczych ‘krytyków’ (crits), którzy wypowiadali się o, na przykład, prawie do samostanowienia czy podwójnych standardach, ale dopuszczali się wielu uproszczeń lub błędów, ponieważ pisali o sprawach, których nigdy nie badali… a jednocześnie czuli się, o dziwo, uprawnieni do wygłaszania gromkich opinii na te tematy. Dostałem wiele e-maili w odpowiedzi, zwłaszcza od osób mieszkających poza Zachodem, które mi za post dziękowały, bo pomógł im zrewidować ich interpretację inwazji. Te reakcje wzbudziły dalsze pytania, badania oraz kontakty z osobami, które miały podobne do moich wątpliwości dotyczące ‘naszej’ dziedziny prawa międzynarodowego.

Po trzech latach, nadal zastanawia mnie, jak wiele osób czuje się uprawnionych do pisania o sprawach wschodnio-europejskich nie tylko bez wystarczającej wiedzy o naszym regionie, ale nawet bez podjęcia próby skonsultowania swoich zewnętrznych interpretacji z perspektywą lokalną. Jest to o tyle dziwne, że w środowiskach uniwersyteckich nie kwestionuje się już zasadniczo potrzeby uwzględniania doświadczeń życiowych, co wiedzie do swoistej pokory wobec własnej pozycji (positionality) intelektualnej.  Wyjątkiem zdaje się tu być E(Ś)W, gdzie jak się okazuje perspektywy ‘lokalne’ czy ‘postkolonialne’ zdają się nadal nie odgrywać większej roli, przynajmniej w prawie międzynarodowym. Pod tym względem, apel SWAIL o potraktowanie E(Ś)W jako odrębnego miejsca tworzenia wiedzy z zakresu prawa międzynarodowego jest reakcją na pewne trendy zaobserwowane po 2022 roku, zwłaszcza jeśli chodzi o zachodnio- i rosyjskocentryczne mapy mentalne naszego regionu oraz mocno spóźnione rozliczenie z ‘imperialną niewinnością’ Rosji (Botakoz Kassymbekova). SWAIL ma także różne proaktywne wymiary, do których z pewnością powrócimy później, w tym apel o wielokierunkową dekolonizację – używam tego nieco kontrowersyjnego terminu, aby nasze przesłanie było intuicyjnie zrozumiałe – naszej dyscypliny w stosunku do E(Ś)W, w tym także istotny wymiar autorefleksyjny, skierowany do samych badaczy wschodnio-europejskich.

* Nota lingwistyczna: w wersji angielskiej wywiadu używam konsekwentnie zwrotu ‘Europa wschodnia’ z przyczyn naukowych, które wyjaśniam poniżej, choć jest on dla mnie tożsamy rzeczowo ze zwrotem EŚW; w tłumaczeniu polskim zdecydowałem się na bardziej tradycyjny u nas zwrot Europa środkowo-wschodnia [E(Ś)W], dodając nawias wokół słowa ‘środkowa’, żeby zasygnalizować ambiwalencję terminologiczną autora. Używam natomiast przymiotnika ‘wschodnio-europejski’, jako że nie ma zgrabnego zwrotu, który by włączył ‘środek’ do tej funkcji gramatycznej w języku polskim.

MW: Zgadzam się z Patrykiem, że w lutym 2022 r. potrzeba SWAIL stała się wręcz dojmująca. Spróbuję nakreślić nieco szerszą perspektywę historyczną – przy czym doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że pod względem precyzji znajdę się niepokojąco blisko Woody Allen’a definiującego ‘człowieka współczesnego’ jako urodzonego po Nietzscheańskim ‘Bóg umarł’, ale jeszcze przed premierą ‘I Wanna Hold Your Hand’... Ale spróbujmy: uważam, że nie rozmawialibyśmy dziś o SWAIL, gdyby David Kennedy nie opublikował ‘Spring Break' i gdyby nie upadła Żelazna Kurtyna. Cofamy się zatem do końca lat 80. i początku 90 ubiegłego stulecia.

Tekst Kennedy’ego to przykład odważnej i uczciwej autorefleksji o przełamywaniu przez prawnika międzynarodowego ograniczeń poznawczych. To apel, by odrzucić tę irytującą intelektualną pozę, którą Jean d’Aspremont określił jako udawanie 'niezwyciężonego’. Chodzi o to, żeby wreszcie uświadomić sobie, że prawnik międzynarodowy jest częścią problemu, który próbuje rozwiązać, wyjaśnić lub choćby opisać. Artykuł Kennedy’ego przywołuje na myśl akt reżysera, który kieruje kamerę na samego siebie. Frédéric Mégret trafnie stwierdził, że dotyka nas wtedy egzystencjalny niepokój. Pamiętam dokładnie lekturę fragmentów, w których Kennedy opisywał swoją fascynację, niemal erotyczne zauroczenie, kobietą uwięzioną przez władze urugwajskie, z którą spotkał się w toku misji humanitarnej. Przyszło mi wtedy do głowy, że taka radykalna autorefleksja nie mogłaby się przebić do czasopism akademickich E(Ś)W...

Osadźmy teraz intelektualną postawę Kennedy’ego w szerszym kontekście historycznym. Publikacja 'Spring Break' zbiegła się z rozpadem bloku sowieckiego. Wkrótce potem, część byłych ‘sojuszników ZSRR’ — chcę podkreślić, że jest to określenie, którego niektórzy badacze prawa międzynarodowego wciąż używają bez głębszego zastanowienia — stała się członkami Unii Europejskiej… Kiedy o tym mówię, to przychodzi mi na myśl tekst piosenki The Dreadnoughts pt. ‘The Storm’. To kawałek, w gruncie rzeczy, bardzo heglowski! Pasuje jak ulał do najnowszej historii wielu państw E(Ś)W: dzieciom rewolucji udaje się wreszcie zostać ‘rich men, big men, fattened up, happy, reborn’. Ale coś za coś: dialektyczna przemiana wiąże się ze stratą. Pozwólcie, że wyjaśnię na przykładzie, co mam na myśli. Mój promotor w przewodzie doktorskim, prof. Piotr Daranowski, opowiadał mi niegdyś o wydarzeniach początku lat 80. Przychodzili do niego działacze związków zawodowych i pytali, w jaki sposób Pakt Praw Obywatelskich i Politycznych może pomóc w obronie podstawowych wolności w Polsce? Oni traktowali ten dokument śmiertelnie poważnie! Więcej nawet: jakby to był obdarzony cudowną mocą amulet do transformowania rzeczywistości! Jednak już dwie dekady później, w czasie inwazji na Irak w 2003 r., mało kto przejmował się prawem międzynarodowym. Zamiast tego tabuny ‘ekspertów’ (i nie tylko) spekulowały o perspektywach związanych z ‘polską strefą okupacyjną’ w Azji. To był moment porzucenia mitu o powszechnym prawie międzynarodowym układającym w sposób bezstronny relacje między wszystkimi mieszkańcami tej biało-błękitnej kuli pędzącej przez kosmos. To był koniec niewinności.

Dziś, kolejne dwadzieścia lat później, jesteśmy skonfrontowani z problemem braku bezwarunkowego potępienia nielegalnej agresji Rosji na Ukrainę przez część państw Globalnego Południa. Stajemy wobec pytań o ich wstrzemięźliwy stosunek do Specjalnego Trybunału ds. Zbrodni Agresji. Uważam, że droga do odpowiedzi na te wiedzie nie tylko przez analizę geopolityczną, ale także przez autorefleksję na temat stosunku E(Ś)W do prawa międzynarodowego.

 

2. P i H: Konferencja wiedeńska była pierwszą okazją do wspólnego spotkania wokół idei SWAIL. Jak się udało to spotkanie? Czy pojawiły się, w toku prezentacji oraz dyskusji, jakieś wspólne motywy, troski oraz zainteresowania? Czy coś was zaskoczyło?

MW: Doświadczenie tej konferencji było – proszę mi wierzyć – prawdziwie odświeżające! W pewnym sensie poniosło nas nieco pod prąd trafnej, skądinąd, diagnozy Geraldine Van Bueren, która twierdzi, że w świecie akademickim ludzie nie czują się na tyle swobodnie, by mówić o swoim pochodzeniu z obawy, by to nie zaszkodziło ich karierze. Poza tym, to co stało się w Wiedniu, utwierdziło Patryka i mnie w przekonaniu, że zmierzamy w dobrą stronę… Chodzi o to, że kiedy opublikowaliśmy call for papers, żaden z nas nie był pewny czy SWAIL wywoła jakikolwiek oddźwięk. Obawialiśmy się nieco, że nawet jeżeli zapoczątkowany zostanie nowy dyskurs, to nie wykroczy poza granicę tych rytualnych, zdawkowych podsumowań wygłaszanych na zakończenie każdej konferencji, gdy ludzie śpieszą się na samolot albo na raut. Mieliśmy również inne wątpliwości. Na przykład, czy to co robimy to nie jest, po prostu, odkrywania koła na nowo. Były przecież publikacje, które – przynajmniej sądząc po tytułach – zapowiadały dyskusję o ‘prawie międzynarodowym z perspektywy E(Ś)W’. No i wreszcie chcieliśmy uniknąć przekształcenia się konferencji w taki zbiorowy ‘coming out’- w jakąś masową, dość żałosną sesję terapeutyczną na temat wykluczenia ludzi ‘z mniejszych ośrodków’.

Na szczęście, te obawy okazały się nieuzasadnione. Okazało się, że potrafimy rozmawiać o wizjach wypracowanych przy użyciu narzędzi należących do różnych dyscyplin: prawa międzynarodowego, stosunków międzynarodowych, historii, ekonomii, filozofii… Te narzędzia mogą wytworzyć dość ostry obraz prawa międzynarodowego, będącego nie tylko systemem normatywnym, ale także zbiorem praktyk zawodowych. Przy czym to prawo jest – w obu wskazanych wymiarach – w sposób przemożny uwarunkowane miejscem i kontekstem swego działania. Chcę podkreślić raz jeszcze, że istnieje literatura prawnomiędzynarodowa dotykająca kontekstu E(Ś)W. Tyle tylko, że zwykle ogranicza się ona do przedstawienia prawnych czy politycznych perspektyw regionu na gruncie studiów pojedynczych przypadków. Wydarzenie w Wiedniu pokazało natomiast, że można – przyjmując perspektywę Ukrainy, Węgier, Polski, czy Grecji – mówić o prawie międzynarodowym jako zjawisku uwikłanym w politykę globalną bez redukowania tych perspektyw do kategorii ‘regionalnych ciekawostek’, zaledwie ‘doczepionych’ do rozważań w ramach ‘głównego nurtu’.

Konferencja w Wiedniu pozwoliła nam wyobrazić sobie nieco dokładniej obraz prawa międzynarodowego, który jest zakorzeniony w konkretnych doświadczeniach, ale zarazem globalny, gdy chodzi o jego szerszy horyzont. I to jest naprawdę fascynujące pytać, na przykład, o kształt globalnej przestrzeni ekonomiczno-instytucjonalno-polityczno-prawnej – przestrzeni formowanej także przez prawo międzynarodowe powstające pod wpływem oddziaływania wielkich mocarstw – gdy przestrzeń taka jest obserwowana i doświadczana z perspektywy E(Ś)W. Wiem, że to zapewne trąci herezją relatywizmu… Tyle tylko, że to co proponujemy, to nie jest relatywizm! Tu chodzi o sceptyczne podejście do badanej rzeczywistości i zdemaskowanie fałszywej konieczności, która skłania nas, by myśleć o dominującym rozumieniu prawa międzynarodowego tak, jakby to był newtonowski czas: niezmienna i neutralna scena dla wszystkiego, co się wydarza. Od ponad stu lat wiemy, że Newton mylił się co do natury czasu. Od pół wieku, dzięki TWAIL, wiemy również, że rozumienie prawa międzynarodowego może być wykorzystywane instrumentalnie…

PL: Zabrzmi to może nieskromnie, ale konferencja była dla mnie bardzo ciekawa. Wiele osób dzieliło się podobnymi wrażeniami – mam nadzieję, że nie były to tylko miłe słowa! – więc jednym z wniosków jest to, że w tym wszystkim coś jest. Może to niewiele, ale satysfakcjonujące było dla mnie, że pytania postawione w naszym call’u SWAIL wzbudziły zainteresowanie w różnych referatach, prezentacjach i spontanicznych rozmowach. Uczestnicy nie zgadzali się wprawdzie we wszystkim – na całe szczęście! – ale jednym z głównych wniosków było poczucie, że ludzie ze Wschodu nie mają głosu i miejsca ani w prawno-międzynarodowych debatach głównego nurtu, ani w podejściach krytycznych. Ten temat od dawna wydawał mi się jakoś dziwnie pominięty w naszej dziedzinie i na pewno godnym uwagi było to, jak wiele osób z E(Ś)W zmaga się z określeniem swojego stosunku do Europy, Zachodu, czasów socjalizmu, debat nad kolonialnymi korzeniami prawa międzynarodowego, historycznymi trajektoriami regionalnych doktryn itd.

Innym powtarzającym się motywem był cień Rosji oraz to, jak mieszkańcy mniejszych i słabszych państw E(Ś)W powinni postrzegać prawo międzynarodowe w kontekście pełnowymiarowej wojny w Ukrainie. Ma to wymiar historyczny, ale także element bardziej przyszłościowy, który zmusza nas do analizy zarówno możliwości jak i ograniczeń prawa międzynarodowego z perspektywy podmiotów liminalnych w porządku globalnym. Oznacza to, między innymi, poważną analizę kontekstu, który dyktuje, na przykład, wybory prawno-polityczne Ukrainy.

Wydaje mi się także, że istnieje świadomość ograniczeń badawczych na uniwersytetach wschodnio-europejskich, gdzie nauka prawna pozostaje silnie skoncentrowana na kwestiach doktrynalnych i tym samym pozornie apolityczna. Silna pozycja metod doktrynalno-prawnych jest, poniekąd, łatwa do wytłumaczenia z perspektywy historycznej, jako że łączy się ona z oporem wobec prób ideologizowania nauki w czasach komunistycznych. Problem widzę jednak w tym, że takie podejścia nie wystarczą, by stawić czoła wyzwaniom stojącym przed nauką prawa międzynarodowego we współczesnym świecie. Konsekwencją tego jest też to, że naukowcy z E(Ś)W czasem nie dostrzegają co jest wyjątkowe w naszej sytuacji. SWAIL ma wobec tego silny wymiar autorefleksyjny i samokrytyczny, mający na celu wykorzystanie interdyscyplinarnych ‘sposobów postrzegania świata’ w odniesieniu do samych naukowców pochodzących z EŚW.

Suma summarum, choć pojawiły się pewne rozbieżności co do tego, na przykład, jak istotna powinna być rola Rosji w SWAIL rozumianym jako ruchu prawno-międzynarodowym (czy jakkolwiek inaczej to nazwać), najbardziej mnie zaskoczyło to, jak wielki oddźwięk te tematy wzbudziły wśród uczestników konferencji i jak bardzo ludzie o różnych przekonaniach politycznych i metodologicznych zintegrowali się we Wiedniu.

 

3. P i H: Już po konferencji wiedeńskiej, jak zdefiniowalibyście SWAIL: czy jest to metoda (badawcza), a może grupa ludzi o wspólnych zainteresowaniach i wrażliwości intelektualnej?

MW: To, co już powiedzieliśmy świadczy o tym, że w samym sercu SWAIL znajduje się autorefleksja o problemach egzystencjalnych i poznawczych na przecięciu z prawem międzynarodowym. Dlatego nigdy nie myślałem o SWAIL jako czymś w rodzaju regionalnej odmiany New Haven School – zorientowanym na politykę, technokratycznym modelu kalkulacyjnym, który dostarczałby praktykom prawa i politykom poręcznych algorytmów służących podejmowaniu i przekonywającemu uzasadnianiu decyzji… Wróćmy jeszcze do naszego wiedeńskiego spotkania. Zebrali się tam ludzie o bardzo różnym bagażu doświadczeń: edukacyjnych, kulturowych i społecznych. Łączyła nas świadomość wysiłku towarzyszącego codziennym wyzwaniom związanym z poszukiwaniem dla siebie miejsca w świecie akademickim, poprzecinanym granicami dyscyplin, sporów politycznych i ludzkich emocji oraz dążeń. Nie chcę dokonywać projekcji własnych wrażeń na innych, ale wydaje mi się, że w Wiedniu dało się wyczuć łączące ludzi doświadczenie trudności w dokonywaniu codziennych akademickich wyborów dotyczących tematu badań, metody, stylu pisania, konfrontowania własnych intuicji z dominującymi kanonami, które dyktują, o czym i jak można w ogóle pisać. Powie ktoś, że to jest przecież zwyczajna akademicka codzienność… Tak, ale w Wiedniu mogliśmy się przekonać, że wiele spośród tych zmagań można także sprowadzić do pytania postawionego w zaproszeniu na wiedeńską konferencję: Gdzie znajduje się E(Ś)W – region semiperyferyjny, liminalny, wymykający się jednoznacznemu uchwyceniu – na intelektualnych mapach prawników międzynarodowych?

Dla mnie zatem, SWAIL to miejsce intelektualnego spotkania prawników międzynarodowych, których aktywność zawodowa przebiega na tle egzystencjalnego doświadczenia czasoprzestrzeni E(Ś)W, które jest pomijane w dominujących dyskursach. To miejsce, w którym – mam nadzieję – nikt nie będzie zniesmaczony jednym z moich ulubionych cytatów z literatury prawa międzynarodowego. Mam na myśli zdanie Andrew Langa i Susan Marks: ‘Wszyscy nieustannie piszemy o sobie, w taki czy inny sposób. Być może nawet to co najistotniejsze pozostaje niedopowiedziane.’

PL: Na razie powiedziałbym jedynie, że SWAIL stanowi zaproszenie do wspólnego przemyślenia pewnych kwestii, które do tej pory niewystarczająco usystematyzowano z punktu widzenia teorii, albo nadmiernie uproszczono lub zepchnięto na margines prawa międzynarodowego. W moich badaniach określam SWAIL jako ‘stanu umysłu’, powołując się na Jakuba Mikanowskiego, i argumentuję, że odzwierciedla to specyficzny stan psycho-społeczny wielu osób z E(Ś)W, które zmagają się z własną liminalną pozycją oraz poczuciem (nie)przynależności i (samo)marginalizacji. Ze względu na ambiwalentne usytuowanie naszego regionu w porządku globalnym oraz w oparciu o etykę ‘żarliwej pokory’, nawiązując tu do Xymeny Kurowskiej (koleżanki z CEU) w kwestii tworzenia wiedzy dotyczącej Ukrainy, mam nadzieję, że SWAIL pomoże różnym uczestnikom szerszej społeczności prawno- międzynarodowej zmierzyć się z tym, co Manuela Boatcǎ, opierając się na Dipesh’u Chakrabarty’m, nazywa ‘asymetryczną ignorancją’, czyli ‘strukturalnie nierównym rozkładem uwagi, faworyzującym dzieła znane kosztem dzieł pomijanych i kontekstów ich pochodzenia’ [uwaga: oryginalny odnośnik do ‘dzieł literackich’ przekłada się tutaj na szerzej rozumiane doświadczenia/badania/epistemologię].

Mogę mówić tylko za siebie, ale bardzo wzbogaciła mnie szersza dyskusja oraz wspólne dokształcanie się wraz z naukowcami z E(Ś)W czy środkowej Azji, którzy analizują niewyważone analizy naukowe dotyczące Rosji w sposób krytyczny, zróżnicowane globalne reakcje na inwazję z 2022 roku, oraz propagują (samo)krytykę na uniwersytetach w byłym Drugim Świecie. Mam wrażenie, że jest znacznie więcej introspekcji co do podobnych zagadnień w dziedzinach pokrewnych, np. w stosunkach międzynarodowych, gdzie tradycja krytycznego myślenia o EŚW jest bardziej rozwinięta. W prawie międzynarodowym pojęcia Europy ‘wschodniej’ czy ‘środkowo-wschodniej’ są mało widoczne – nasza asystentka na CEU przeprowadziła empiryczny przegląd tego, co podręczniki i czasopisma prawno-międzynarodowe mają do ​​powiedzenia o naszym regionie; wyniki, które opublikujemy w przyszłości, mówią same za siebie.

Dodałbym także, że coraz częściej nawiązujemy owocną współpracę z innymi regionami, metodami badawczymi, czy środowiskami naukowymi. Pozwala nam to wykroczyć poza temat inwazji, czy temat spuścizny imperializmu rosyjskiego, co z kolei świadczy o otwartości SWAIL. Najbardziej zaskakujące e-maile otrzymałem dotychczas z Chin, Singapuru i Indii, gdzie naukowcy dostrzegają potencjał nie tylko w wyjściu poza główny nurt badań prawno-międzynarodowych, ale także w przekraczaniu sztywnych podejść ‘krytycznych’, które nadmiernie upraszczają historię, czy błędnie diagnozują lub pomijają ogromne zmiany na świecie. Zmiany te nie zawsze wpisują się w binarne podziały na zasadzie: Globalne Południe/Północ, czy Zachód przeciwko reszcie świata. Suma summarum, wydaje się, że istnieje zapotrzebowanie na idee wykraczające poza takie schematyczne uproszczenia, na odkrywanie zaniedbanej liminalności, oraz na analizę zapomnianych ‘Wschodów’ w prawie międzynarodowym, dokonywaną na ich własnych warunkach.

 

4. P i H: W prawie międzynarodowym odczuwalny zdaje się być brak myśli teoretycznej o ‘Drugim Świecie’? Jak odbieracie intelektualny, polityczny i instytucjonalny wymiar uznania go za osobną przestrzeń epistemiczną?

PL: Moją odpowiedź należy traktować jako pewne wstępne przemyślenia, bo dopiero rozpoczynamy tę podróż. Nie snuję wielkich planów wobec SWAIL’u (czy jakkolwiek inaczej nazwiemy to przedsięwzięcie), ale zapewne macie rację, że idee tego rodzaju mają pewną wagę i niosą ze sobą zarówno możliwości jak i ryzyko. Nie do końca doceniłem ten wymiar, ale prawdą jest, że ‘interweniujemy’ z Markiem w gęstym rynku naukowym, gdzie uwaga ludzi jest już przeładowana, za wiele się publikuję, a wszyscy jesteśmy intelektualnie przeciążeni. Pozwólcie jednak, że pominę na razie polityczny i instytucjonalny wymiar waszego pytania (choć jest on istotny), a skupię się na intelektualnych wyzwaniach i motywacjach tego projektu.

Na początek chciałbym zauważyć, że ‘Drugi Świat’ w SWAIL funkcjonuje raczej jako metafora. Nigdy nie chodziło mi o wąską przestrzeń geograficzną typu E(Ś)W – zwrot w końcu niejednoznaczny, który zawiera mocny element emocjonalny i jest zazwyczaj źle odbierany przez ludzi z naszego regionu – ani o spuściznę Zimnej Wojny jako ramy czasowej. Im dłużej o tym myślałem, tym bardziej mnie interesowało pojęcie ‘Drugiego Świata’ ze względu na jego związki z ‘liminalnością’ oraz z uwagi na jego immanentną ‘pośredniość’ – obie te koncepcje od dwóch lat przewijają się w wielu naszych rozmowach. Jak już wcześniej zauważyłem, w Wiedniu wciąż powracał wątek tego, że uczestnicy nie czuli większego związku z kategoriami pojęciowymi czy ramami intelektualnymi, które stworzyła dla nich dziedzina prawa międzynarodowego. Czy mieszkańcy E(Ś)W naprawdę są częścią Zachodu? Jak postrzegamy nasze własne zmagania o samostanowienie w porównaniu z innymi miejscami na świecie? Jaką rolę odegrał imperializm w kształtowaniu prawa międzynarodowego w naszym zakątku świata?

Choć zabrzmi to banalnie, warto powtórzyć, że odpowiedzi na te pytania są złożone. Niezależnie od szeroko rozpowszechnionych oskarżeń o ‘europocentryzm’ prawa międzynarodowego, E(Ś)W zajmuje w globalnych hierarchiach cywilizacyjnych miejsce jedynie liminalne i półperyferyjne. Ten fakt jest zazwyczaj pomijany w kanonicznych dziełach prawa międzynarodowego, bo długotrwałe procesy imperialnej i kolonialnej dominacji w naszym regionie są po prostu mało znane. Gwoli jasności, te sprawy są lepiej znane i teoretycznie usystematyzowane w pokrewnych dyscyplinach, takich jak historia, stosunki międzynarodowe czy socjologia. Natomiast, uogólniając nieco, podobne aspekty E(Ś)W są zasadniczo niewidoczne w debatach prawno-międzynarodowych.

Dodam także, że inni naukowcy będą chyba musieli zmierzyć się z jakąś wersją naszych pytań o doświadczenia liminalne w ramach globalnych hierarchii w świecie coraz bardziej splecionym wzajemnymi zależnościami. Przykładowo, część naszych badan stawia pytania o to, jak postrzegać podmioty,  miejsca i zjawiska  takie jak Turcja czy ‘latynoamerykańskie’ prawo międzynarodowe, które są często utożsamiane bezrefleksyjnie z ‘globalnym Południem’, zacierając istotne różnice między tymi podmiotami a, powiedzmy, Afryką, i jednocześnie – odwrotnie – pomijając uderzające podobieństwa między nimi a EŚW. Poza wymiarem historycznym, mam również nadzieję, że podejście liminalne może pomóc nam bardziej proaktywnie i konstruktywnie myśleć o tym, jak słabsze i mniejsze podmioty w ramach porządku globalnego radzą sobie z rywalizacją mocarstw w czasach odradzających się imperiów i podbojów terytorialnych.

MW: Odpowiadając na to pytanie warto, jak sądzę, odwołać się do hermeneutyki Hansa-Georga Gadamera. W centrum jego myśli stoi idea rozumienia, które — mówiąc najprościej — wyraża nasze ludzkie dążenie do nadania sensu światu. To dążenie jest wyrazem ciekawości świata – ciekawości, której natężenie niekoniecznie jest zawsze i wszędzie obecne w naukach humanistycznych. Chodzi mi o to, że mierzymy się tu z problemem egzystencjalnym bardzo podobnym do tego, z którym zmagają się zawodowi poeci: Trudno wędrować za pięknem, kiedy musisz produkować poezję, żeby płacić rachunki wystawiane przez tych, którzy opłacają twój pobyt w ośrodku pracy twórczej.  Wędrowanie za pięknem i dążenie do głębszego rozumienia bywa wymagające i bolesne w zadziwiająco podobny sposób…

Wróćmy jednak do Gadamera, który wyróżnia trzy wymiary rozumienia. Pierwszy jest wymiar poznawczy, czyli akt uchwycenia znaczenia albo akt pojmowania, jak coś działa. Potem, wymiar praktyczny i związane z nim know-how oraz umiejętności potrzebne, żeby praktykować prawo, tworzyć sztukę, czy grać w rugby. I po trzecie, wymiar dialogiczny, w którym proces konfrontowania się z inną perspektywą pełni funkcję transformującą i prowadzi do wypracowania wspólnego, pełniejszego rozumienia, które Gadamer nazywał ‘fuzją horyzontów’.

Wydaje mi się, że SWAIL może wzbogacić refleksję o prawie międzynarodowym na wszystkich trzech poziomach. Zacznijmy od poziomu poznawczego: jeśli przestaniemy traktować prawo międzynarodowe jako oczywisty, sam z siebie zrozumiały system norm, a zaczniemy widzieć je jako strukturę kształtowaną przez dominujące dyskursy, to pojawia się pytanie, na ile da się wzbogacić dotychczasową antykolonialną metanarrację, opartą na kontestacji porządków prawnych Zachodu przez państwa Trzeciego Świata. Czy można ją rozszerzyć lub niuansować poprzez włączenie doświadczeń E(Ś)W? Takie pytania stawiają ostatnio chociażby Raluca Grosescu, Ned Richardson-Little i ich współpracownicy.

W wymiarze praktycznym spytajmy, dlaczego badacze prawa międzynarodowego z E(Ś)W są tak słabo widoczni? Czy dlatego, że – jak celnie zauważył kiedyś Tamás Hoffmann – nasza pisanina ‘bywa, co prawda, lakoniczna, ale nie jest lacanowska’? Jakie procesy instytucjonalne i językowe mogą kryć się za tym zjawiskiem? I jakie są konsekwencje tego milczenia E(Ś)W?

I wreszcie wymiar dialogiczny. Obserwujemy dziś odrodzenie ideologii imperialnych i osłabienie multilateralizmu. Na tym tle rośnie dystans między Globalnym Południem a E(Ś)W. Te dwa światy funkcjonują w odrębnych bańkach poznawczych, oddzielone wzajemną obojętnością albo oskarżeniami o stosowanie podwójnych standardów. SWAIL może stać się pomostem między nimi, wspólną drogą do fuzji horyzontów nieimperialnych, które wyznaczają bardziej sprawiedliwy i stabilny porządek międzynarodowy.

Krótko mówiąc: stawki, o które toczy się gra, są zróżnicowane i bardzo wysokie.

 

5. Milan Kundera określił niegdyś Europę Środkową mianem regionu ‘na wschodniej granicy Zachodu’, szkicując kulturową geografię marginalności. W zapowiedzi konferencji piszecie, że Europa Wschodnia podlega ‘podwójnemu wykluczeniu’ – zarówno ze strony głównego nurtu zachodniego, jak i pozazachodnich ujęć prawa międzynarodowego. Czy SWAIL można odczytać jako odpowiedź na tę utrzymującą się sytuację – próbę prześledzenia na gruncie refleksji o prawie tego, co Kundera niegdyś nakreślił w kategoriach kulturowych? Jakie ryzyka i jakie możliwości wiążą się z zakotwiczeniem podejścia prawniczego w takiej właśnie perspektywie?

MW: Studia postkolonialne zajmujące się literaturą, historią i naukami politycznymi od lat wskazują na potrzebę podjęcia dyskusji o skutkach dominacji imperialnej w państwach E(Ś)W. Zastanawia mnie zatem, że ta fundamentalna, niemal terapeutyczna, próba zrozumienia procesów formowania się dzisiejszej tożsamości i postaw państw regionu pozostaje w dużej mierze pominięta przez prawników międzynarodowych z E(Ś)W? Jednym z powodów może być to, że prawo międzynarodowe pełniło funkcję szyboletu, a zarazem języka liturgicznego, władza nad którym miała odpowiednio potwierdzać przynależność do świata Zachodu, ale również służyć wyzwoleniu spod władzy Wschodniego Imperium. Ale jeżeli musisz przejść próbę szyboletu, to znaczy, że jesteś ’z zewnątrz’ i musisz udowodnić swoją przynależność do tego, co ’wewnątrz’.

Zdaję sobie sprawę z tego, że dla szerszej publiczności koncepcja ‘podwójnego wykluczenia’ może wydawać się sporym nadużyciem, zwłaszcza w świetle politycznych i gospodarczych przemian, przez które przeszły państwa E(Ś)W po 1989 roku. Tak, ta koncepcja może irytować swoją rzekomą zaściankowością. Albo, co gorsza, może być potraktowana jako wyraz manierycznego dostosowania się do kaprysów rynku akademickiego, który wciąż łaknie nowości tak wyrafinowanych, że aż niesmacznych. Motywy stojące za SWAIL mają jednak inny rodowód o tyle, że TWAIL od dawna wzywa, byśmy nie ulegali zbyt łatwo iluzji, jakoby wszyscy byli jednakowo wolni, sprawczy, równi.

W tym sensie pojęcie ‘podwójnego wykluczenia’ pozwala uchwycić, jak prawo międzynarodowe — nie tylko jako zbiór norm, lecz również jako określony styl myślenia i instytucjonalnego działania — wpływa na sposób rozumienia świata i naszego w nim miejsca. Chodzi o to, że SWAIL może pomóc zwrócić baczniejszą uwagę na to, jak język i codzienne praktyki instytucji międzynarodowych wpływają na postrzeganie tego, co jawi się nam jako rzeczywistość prawa międzynarodowego. Warto zauważyć, że przez dekady dominujące dyskursy prawa międzynarodowego krążyły wokół wielkiej opowieści o zmaganiu dwóch projektów: imperialnego i antyimperialnego. Cywilizacyjna misja Zachodu została ostatecznie obnażona jako paternalistyczna i eksploatacyjna. Agenda rozwojowa — jako jednocześnie emancypacyjna i głęboko neoimperialna, promująca jednolitą wizję nowoczesności kolonizującą już nie terytoria, lecz wyobraźnię. Nawet wartości tak silnie kojarzone z uniwersalizmem prawa międzynarodowego, jak demokracja czy prawa człowieka, okazały się funkcjonować równocześnie jako narzędzia postępowe i reakcyjne.

Istotne jest to, że te dyskursy opierają się na bardzo prostym podziale: dawny kolonizator przeciwstawiony jest dawnej zamorskiej kolonii. Nie ma tu miejsca dla tych, których doświadczenie historyczne nie wpisuje się ani w jedną, ani w drugą kategorię. To pierwsza warstwa wykluczenia. Ale jest i druga: sama dyscyplina prawa międzynarodowego posiada własne kody kulturowe: modne tematy, preferowane style retoryczne, dominujące konwencje argumentacyjne, milczące punkty odniesienia. W efekcie głosy spoza głównych opiniotwórczych ośrodków akademickich wykazują tendencję do współbrzmienia z głosami tych ostatnich, które nadają ton w dominujących dyskursach i tłumią dźwięki spoza centrów, z kręgów liminalnych. Właśnie na te dwa rodzaje wykluczenia — podtrzymywane zarówno przez westsplaining, jak i southsplaining — SWAIL próbuje odpowiedzieć. Patryk naszkicował już prawne i polityczne konsekwencje tego pierwszego. Ja dodałbym, za Philipem Allottem, że prawo międzynarodowe istnieje w gruncie rzeczy jedynie w naszych głowach. I to jest miejsce, w którym może zostać naprawdę przekształcone: poprzez badania, edukację i świadome upowszechnianie wiedzy.

SWAIL ma zatem zachęcać badaczy — także tych z E(Ś)W — aby potraktowali własną ‘inność’ jako zasób. Nie jako ‘brak’, ‘piętno’, lecz jako wartościowy punkt obserwacyjny, który pozwala ponownie przemyśleć to, co w dominujących dyskursach uchodzi za neutralne, oczywiste, bezalternatywne. Raz jeszcze chcę podkreślić: nie chodzi tu o pielęgnowanie roli ofiary ani o egzotyzowanie własnego położenia. Chodzi o wzbogacenie prawa międzynarodowego o perspektywy zakorzenione, lokalne, oddające sposób, w jaki prawo jest przeżywane, interpretowane i podważane w przestrzeniach, które nie należą ani do l’Europe européenne, ani do Globalnego Południa.

PL: Esej Kundery poruszył kwestię, która okazała się istotna w pewnym momencie lat 80. XX wieku. Choć SWAIL nawiązuje do podobnych wątków, w tym kwestii liminalności i marginalizacji, Kundera ma tendencję do odgradzania różnych części regionu od siebie. Nie umniejszając nic Kunderze, nie mogę powiedzieć, bym identyfikował się z terminologią ‘Europy Środkowej’, która – według mnie – często wpływa na nasze regionalne rozmowy w sposób subtelnie ‘wykluczający’, kreując sztuczne granice pomiędzy ‘zaawansowanym’ centrum a bardziej ‘zacofanym’ wschodem. Z tego względu, koncepcja 'Globalnego Wschodu' zaproponowana przez Martina Müllera stanowi bardziej bezpośrednią inspirację dla SWAIL. Müller dostrzega wprawdzie, że Wschód(y) mogą znikać w ramach dominujących kategorii epistemologicznych, tkwiąc w swego rodzaju intelektualnej ‘próżni’. Jednocześnie ‘Globalne Wschody’ – także dzięki myśleniu, które unika binarnych kategorii sprawcy i ofiary – nie pozwalają wpaść w pułapkę esencjalizmu związanego z kategorią ‘Europy Środkowej’.

Powiedzmy to wyraźnie: ‘podwójnego wykluczenia’ E(Ś)W nie należy błędnie interpretować jako ‘konkurencji o status ofiary’ (victimhood competition). Wręcz przeciwnie, SWAIL wymaga, abyśmy uwzględnili ciemne strony naszej regionalnej przeszłości i teraźniejszości. Mam tu na myśli np. wsparcie przez Polskę nielegalnej inwazji Iraku z 2003 roku, czy udział Polaków w Holokauście (łatwiej mi oczywiście przytaczać polskie przykłady, ale analogie regionalne można mnożyć). Jednocześnie badacze spoza regionu, którzy nie zajmują się E(Ś)W, nie powinni bezmyślnie zakładać, że zachodnio-centryczne kategorie i schematy interpretacyjne opracowane w innym kontekście można mechanicznie zastosować do naszych realiów… bo ‘Europa to Europa’. Pomijając długi, lecz wciąż niewystarczająco opracowany teoretycznie problem zróżnicowania naszego kontynentu, nasze odwołanie do ‘podwójnego wykluczenia’ – powołując się na Müllera, Tlostanową i innych – ma przeciwdziałać temu, jak zaskakująco łatwo jest mówić o E(Ś)W lub w jej imieniu, nie znając regionu i pomijając wkład lokalnych społeczności czy badaczy. Często skutkuje to powielaniem jednowymiarowych, esencjalistycznych stereotypów akcentujących regionalną ‘niższość’ i ‘zacofanie’, co byłoby nie do pomyślenia w refleksji o innych przestrzeniach półperyferyjnych lub postkolonialnych, jak Bliski Wschód czy Ameryka Łacińska.

Celem SWAIL jest więc poszerzenie granic dyskusji po to, by chronić przed tego typu zjawiskami. Chodzi o to, żeby dekolonizując ‘wiedzę’ o naszym regionie – zarówno zachodnio-, jak i rosyjskocentryczną – jednocześnie zachęcać badaczy związanych z E(Ś)W do refleksji o prawie międzynarodowym z uzwględnieniem lokalnego kontekstu, historii, oraz wrażliwości porównawczej i krytycznej. Mamy więc nadzieję, że traktowanie E(Ś)W jako autonomicznego i złożonego obszaru rozbieżności ideowych – co nasza praca ma wykazać – pozwoli nam na rozszerzoną refleksją o kluczowych ideach i doktrynach prawa międzynarodowego, czy to w zakresie suwerenności, interwencji mocarstw, praw człowieka, czy gospodarki globalnej. Koniec końców, choć zmagamy się zapewne z wieloma problemami, które stanowiły podłoże myśli Kundery, SWAIL traktuje złożone kontakty E(Ś)W z prawem międzynarodowym jako punkt wyjścia do czegoś, co wykracza poza ten region i może pomóc ludziom gdzie indziej w przemyśleniu ich własnej, często liminalnej relacji z włączeniami i wykluczeniami prawno-międzynarodowymi.

 

6. Relacja między SWAIL a TWAIL była jednym z powracających tematów konferencji w Wiedniu. W wywiadzie dla RevDem Patryk opisał SWAIL jako ‚ukłon‘ w stronę TWAIL. W świetle szerokiego i inkluzywnego etosu TWAIL (zob. np. Anghie (2023), s. 16, 23; Modirzadeh (2023), s. 83), pojawia się pytanie o potrzebę rozwijania SWAIL. Czy konferencja pomogła zidentyfikować obszary zbieżności i rozbieżności między tymi TWAIL i SWAIL? Czy widzicie płaszczyzny współpracy między nimi?

MW: Zacznę od tego, że wiele zawdzięczam TWAIL, szczególnie w kontekście doświadczenia dogmatyki prawniczej, która stanowiła pozornie naturalny ośrodek mojego rozwoju w środowisku akademickim. Dogmatyka funkcjonuje w oparciu o dwa fundamentalne przykazania. Pierwsze proklamuje uprzywilejowanie metody prawno-dogmatycznej. Drugie wyznacza strefę zakazaną: ’poważni prawnicy’ nie zajmują się pytaniami, na które nie można odpowiedzieć bez sięgnięcia po aparat pojęciowy i metody nauki stosunków międzynarodowych, socjologii, filozofii, literaturoznawstwa czy innych dyscyplin – a zatem bez naruszenia pierwszego przykazania. Wydaje mi się zresztą, że takie doświadczenie socjalizacji zawodowej nie jest czymś wyjątkowym.

Tak czy inaczej, zmierzam do tego, że moje spotkanie z TWAIL — spotkanie dość przypadkowe, wynikające z zainteresowania afrykańskim systemem ochrony praw człowieka — było dla mnie jak umysłowe przebudzenie. Pokazało mi, że uprawianie nauki może być oparte na codziennym doświadczeniu i głęboko zaangażowane społecznie. Pozwoliło zrozumieć, że nawet gniew może mieć znaczenie i może stać się przedmiotem nietrywialnej refleksji. Zachęcało do tego, żeby nie ustawać w odpowiedzi na pytania nawet wtedy, jeżeli będzie to wymagało uczenia się wszystkiego od nowa i dostosowania aparatu analitycznego do natury problemu. A zatem, niech żyje TWAIL!

Przechodząc bezpośrednio do Waszego pytania: TWAIL wyrósł z konkretnego doświadczenia historycznego, prowadzącego do kontestacji rzeczywistości prawnej w wymiarze globalnym. Ona, z kolei, odzwierciedla dziedzictwo zamorskiej dominacji kolonialnej. Taka genealogia sprawia, że krytyczny namysł TWAIL koncentruje się wokół takich pojęć jak cywilizacja, rozwój, demokracja czy prawa człowieka. Nie mam przy tym podstaw, by a priori wątpić w inkluzywny etos takiej wrażliwości intelektualnej: uważam, że uczeni np. z Grecji czy Rumunii mogą wnieść wiele do dyskusji prowadzonych pod parasolem TWAIL. Konferencja w Wiedniu pokazała zresztą kilka obiecujących przestrzeni wzajemnego zaangażowania, takich jak międzynarodowe prawo inwestycyjne, problematyka migracji, zjawisko odradzania się ideologii imperialnych w dyskursie prawnym, czy kwestia rasy jako kategorii analitycznej. Mimo to uważam, że SWAIL ma swoją własną trajektorię i dynamikę rozwoju, które są nadane przez doświadczenie i perspektywę intelektualną tych, którzy w ramach tej szczególnej wrażliwości działają. Taka odmienność sprawia, że akcenty tematyczne będą zapewne inaczej rozłożone niż w przypadku TWAIL. Na przykład spodziewam się, że dylematy związane z nauczaniem prawa międzynarodowego w Serbii, albo pytania o niedostateczną reprezentację badaczy z E(Ś)W w publikacjach akademickich — niekoniecznie wywołają szerszy oddźwięk wśród badaczy z kręgu TWAIL. Innymi słowy, TWAIL i SWAIL tworzą dwa rozłączne programy badawcze o niepustej części wspólnej.

Jeśli, koniec końców, zależy nam na wzmacnianiu potencjału solidarności i na otwieraniu naprawdę znaczącej dyskusji, musimy być ostrożni i unikać reifikacji własnych agend badawczych. Nie powinniśmy traktować ich jako całkowicie autonomicznych sił intelektualnych. TWAIL czy SWAIL można rozumieć, po prostu, jako dwa możliwe punkty spotkania: jak heads w jazzie, które otwierają przestrzeń na indywidualne improwizacje. Albo jak tematy inicjujące grę szklanych paciorków… Za nazwami, za agendami zawsze stoją ludzie: ukształtowani przez idee i doświadczenia, ale wciąż zdolni do samodzielnego decydowania o tym, jak wchodzą w interakcje z innymi. Dla mnie oznacza to, że solidarność i wspólne podążanie w tę samą stronę mogą okazać się niemożliwe, jeśli różnimy się co do fundamentalnych założeń — np., humanizmu czy kosmopolityzmu. Ale nawet wtedy pozostaje nam rozmowa, o ile tylko łączy nas głęboko ludzka ciekawość i potrzeba zrozumienia ‘Innego’.

PL: Jestem wielkim fanem TWAIL’u. Należą się tu zresztą podziękowania Daniel’owi Quirodze-Villamarín’owi, TWAIL’erowi, który jako pierwszy zwrócił uwagę na to, że ‘Second World  Approaches’ przekłada się na chwytliwy skrót SWAIL. TWAIL jest jednym z dwóch nie-pozytywistycznych podejść, które najbardziej zmieniły mój sposób myślenia o prawie międzynarodowym po – co tu wiele mówić – indoktrynacji prawno-doktrynalnej na studiach w Polsce. Zawsze intuicyjnie czułem, że E(Ś)W i TWAIL są współtowarzyszami w kwestiach marginalizacji epistemicznej i myślenia poza głównym nurtem (z czasem nabrałem też dystansu wobec niektórych założeń o wyższości Zachodu, przyznaję jednak, że nie były to poglądy ukształtowane w E(Ś)W, gdzie dominuje chęć naśladowania czy dołączenia do Zachodu). Niezależnie od pewnych podobieństw, nie mogę powiedzieć, by moje intuicje były często odwzajemniane, czy to w tekstach TWAIL, czy w osobistych kontaktach ze zwolennikami TWAIL. Oni zazwyczaj przywoływali ‘Europę’, kolor skóry lub inne tematy, by zasugerować, że ‘my’ i ‘wy’ jesteśmy jednak inni. Pomijam już to, że czasami te osoby były urodzone na Zachodzie i wykształcone na elitarnych uniwersytetach Ivy League… co mogło budzić pewną konsternację u kogoś urodzonego w państwie autorytarnym i wykształconego głównie według schematów postkomunistycznych. Przyznam też, że moja późniejsza praca i badania kontekstów afrykańskich konfrontowały mnie z sytuacjami, w których lokalni rozmówcy niby forsowali krytyczne argumenty TWAIL, ale okazywali się być dość konserwatywni, prawicowi i nastawieni na obronę wąsko rozumianej suwerenności. To mnie skłoniło do dalszej auto-refleksji, co nawiasem mówiąc, rodzi również ważne pytania dotyczące założeń SWAIL.

Wracając jednak do waszego pytania: uważam, że istnieje pewien rozdźwięk, który warto otwarcie zauważyć i przeanalizować. Weźmy znany postulat TWAIL’u, że ‘Trzeci Świat’ nie powinien być rozumiany  jako miejsce geograficzne, lecz jako projekt… Jakby na to nie spojrzeć uważam, że to (ważne i potrzebne) założenie nie zostaje realizowane w praktyce. Pomijam tu pewne esencjalistyczne wcielenia pseudo-TWAIL’u, czy argumenty tych, którzy papugują Putina twierdząc, wespół z prominentnymi ‘westsplainerami’, jakoby ‘ekspansja NATO’ była przyczyną neoimperialnych aspiracji Rosji. Chcę raczej podkreslić ambiwalencję lub milczenie TWAIL’u w kwestii Ukrainy, której los po prostu nie jest analizowany według antyimperialnego/antykolonialnego rejestru (Oksamytna, Hendl et al., Kassymbekova, Durdiyeva). Wynika to z tego, że jak każdy nurt myślowy, TWAIL jest zakorzeniony w pewnym czasie, miejscu i związany z pewnymi ludźmi, którzy niosą ze sobą ukryte założenia i wykluczenia. E(Ś)W po 1989 roku niełatwo wpasowuje się w ramy TWAIL’u z co najmniej trzech powodów. Po pierwsze, pomijając niuanse, TWAIL jest sceptyczny wobec kapitalizmu – a to założenie niełatwo pogodzić z doświadczeniem miejsc i narodów, dla których retoryka ‘walki antykapitalistycznej’ łączy się immanentnie z retoryką opresji i dominacji imperialnej. Po drugie, doświadczenia imperialne w E(Ś)W są wielokierunkowe, napędzane zarówno przez imperia zachodnie, jak i niezachodnie. Zrozumiały poniekąd TWAIL’owski fokus na imperium brytyjskie (i częściowo francuskie) nie odzwierciedla doświadczeń naszego regionu (pomijając na razie, czy kolonializm różni się od imperializmu lub jak kolonializm niemiecki różni się np. między Afryką a Europą Wschodnią). Wreszcie, kwestie rasowe w E(Ś)W są słabo zbadanym tematem ze złożonych powodów, które zasługują na wnikliwą analizę ze strony prawników międzynarodowych, którzy stosunkowo niedawno podjęli studia nad rasą i rasizmem. Niedawno opublikowane prace Aleksandry Lewickiej, Ivana Kalmara czy Jamesa Marka wydają się zresztą dobrym punktem wyjścia do dyskusji na ten temat.

Istnieją więc pewne różnice, a niewątpliwy sukces TWAIL’u oznacza zapewne również, że jego niedociągnięcia stają się teraz przedmiotem wzmożonej uwagi. Podobne zresztą pytania można zadać prawnikom międzynarodowym, którzy fetyszyzują teorię marksistowską, ignorując praktykę marksistowsko-leninowską (krytycznie Mälksoo, Grosescu i Richardson-Little), pomijając przy tym (Hoffmann) ewentualny wkład E(Ś)W w takie dyskusje (aby teorie pozostały w sferze… utopii?). Należy jednak podkreślić, że te luki i rozbieżności są podnoszone nie po to, by tworzyć nowe podziały, ale raczej jako apel o wspólne przemyślenie pewnych kwestii w sposób pluriperspektywiczny. Ostatecznie SWAIL nie tylko nawiązuje do TWAIL w swojej nazwie, ale także rozwija jego idee, choć oczywiście będzie podchodzić do niektórych kwestii z innej perspektywy, czy to z perspektywy wschodnio-europejskiej, czy innych liminalnych miejsc, przestrzeni i pozycji.

 

7. P i H: Jak mierzycie się z problemem dyskomfortu, jaki SWAIL może wywoływać? Mamy tu na myśli dyskomfort w państwach ‘Drugiego Świata’, które zabiegają o włączenie do Zachodu i mogą być niechętne stosowaniu wobec nich terminologii podporządkowania. Co z badaczkami i badaczami ‘Trzeciego Świata’, którzy mogą obawiać się fragmentaryzacji lub wypierania dorobku TWAIL? Wreszcie, co z częścią ‘Pierwszego Świata’, w którym roszczenia formułowane z perspektywy ‘Globalnego Wschodu’ niekoniecznie spotkają się z taką samą otwartością jak głosy z ‘Globalnego Południa’?

PL: To pytanie porusza pewne skomplikowane kwestie. Wspomniałem wcześniej, że SWAIL pozwolił nam zbudować społeczność naukową oraz ułatwił wymianę idei. To prawda. Prawdą jest też to, że SWAIL przyprawił nam ‘przeciwników’. Pewne osoby (głównie na Zachodzie) krytykują SWAIL jako kolejną formę modnej teraz krytyki antyzachodniej, albo martwią się, że – na mocno konkurencyjnym rynku akademickim – będą musieli konkurować z ‘innymi Europejczykami’. Inni jeszcze martwią się o promowanie europocentryzmu, ‘białej niewinności’ lub prawicowego nacjonalizmu. No i oczywiście, ironia losu, wielu osobom z E(Ś)W – jak słusznie zauważyliście – może nie podobać się to, że zostali ‘umniejszeni’ czy ‘sprowadzeni’ do pozycji podrzędności także dlatego, że projekt jest jakoby realizowany kosztem ‘prawdziwych ludzi ze Wschodu’… czyli tych, którzy ‘utknęli’ na uniwersytetach wschodnio-europejskich.

Słyszałem już różne wersje wszystkich powyższych zarzutów i z pewnością może to przyprawić o zawrót głowy. Pomijając wzajemne sprzeczności tych zazębiających się krytyk (często zresztą oferowanych na wyrost, nie czekając na nasze wyjaśnienia) pod adresem SWAIL’u, odnoszę wrażenie, że naświetlają one problem liminalności w jej wielu wymiarach – myślenie i pisanie ze sfery ‘pomiędzy’ zmusza nas do konfrontacji ze sprzecznymi oczekiwaniami, ciągnącymi często w przeciwnych kierunkach, które są ostatecznie nie zawsze do pogodzenia. Mam na pewno nadzieję, że SWAIL pomoże nam przemyśleć plemienne pojęcia ‘my’ i ‘wy’, coraz bardziej zakorzenione w naszym dyskursie dyscyplinarnym. Jednocześnie jest prawdą, że musimy być przygotowani na pewien dyskomfort związany z kwestionowaniem powszechnie przyjętych mądrości czy odziedziczonych paradygmatów intelektualnych – na tym w końcu polega uprawianie nauki. Jednym słowem, spodziewamy się pewnego oporu wobec idei SWAIL’u, ale ostatecznie ten projekt podkreśla problematykę liminalności w celu uprawiania samokrytyki, a z kolei ‘globalizacja’ E(Ś)W wymaga wysłuchania różnych perspektyw, w tym tych bardziej antagonistycznych wobec naszych założeń. Planujemy podjąć się tych nieraz trudnych rozmów.

MW: To fascynujące pytanie! Między innymi dlatego, że motywy potencjalnej krytyki skierowanej wobec SWAIL, a także sposób sposoby jej ujęcia, mogą kierować nas w stronę całkowicie odmiennych rejestrów wymiany intelektualnej.

Zacznijmy od dyskomfortu związanego z przyjęciem perspektywy podporządkowania. Taki dyskomfort może być przejawem sceptycyzmu wobec wartości ‘Drugiego Świata’ jako kategorii analitycznej. Ale może także stanowić refleks aspiracji do bycia częścią Zachodu i do udziału w jego kapitale kulturowym. Wątpliwości dotyczące relacji między TWAIL i SWAIL mogą odzwierciedlać obawę, że mocny i wyraźnie spolaryzowany przekaz tego pierwszego zostanie rozwodniony, to zaś potencjalnie mogłoby osłabić jego polityczną wyrazistość. Równie dobrze jednak, może tu chodzić o, dość małostkowe, dążenie do kontroli rynku produkcji naukowej. Wreszcie, brak zaangażowania w rozmowę na temat SWAIL może sygnalizować — znów — albo wyrafinowaną krytykę wartości ‘Drugiego Świata’ jako kategorii analitycznej, albo po prostu podporządkowanie ciekawości naukowej utrwalonemu i dominującemu rozumieniu prawa międzynarodowego. Tak czy inaczej, zignorowanie któregokolwiek głosu krytycznego wobec SWAIL byłoby nieodpowiedzialne. Jako badacze musimy kierować się ciekawością, tym nienasyconym pragnieniem oglądania i doświadczania rzeczywistości na nowo, zarówno tej zewnętrznej, jak i tej wewnętrznej. A tak rozumiana ciekawość rozwija się dzięki rozmowie, w toku której można wspólnie podważać skostniałe schematy i wystawić własne przekonania na próbę.

Już choćby ta rozmowa pozwala mi spojrzeć na SWAIL z innej perspektywy i uważniej wsłuchać się w głosy krytyczne. Takie zaangażowanie w dialog ma niezwykłą wartość! W tym miejscu mogę spróbować naszkicować zarys tego co postrzegam jako punkt wyjścia do dyskusji o SWAIL, która – mam nadzieję – rozpocznie się po opublikowaniu dwóch pierwszych serii artykułów tego nurtu.

A zatem, szczególnie ważne wydaje mi się wyjaśnienie, co mam i czego nie mam na myśli mówiąc o ‘Drugim Świecie’. Nie traktuję ‘Drugiego Świata’ jako kategorii geopolitycznej, odnoszącej się do poziomu rozwoju, jak sugerował Deng Xiaoping w 1974 roku. Nie jest to również semiperyferyjna strefa w strukturze globalnego kapitalizmu w rozumieniu Wallersteina. To raczej kwalifikacja epistemiczna, wskazująca pewne pozycje, które doświadczają wykluczeń w procesie wytwarzania wiedzy o prawie międzynarodowym. Oczywiście, ta pozycja może być kształtowana przez usytuowanie geopolityczne i gospodarcze, z którego wyrasta indywidualny horyzont rozumienia. W tym sensie, rzeczywiście, bywa, że realia geopolityczne i ekonomiczne E(Ś)W pokrywają się z doświadczeniem podwójnego wykluczenia.

Ale — i chcę to jasno podkreślić — to nakładanie się zjawisk nie wyczerpuje potencjału kategorii analitycznej, którą określamy mianem ‘Drugiego Świata’.

 

8. Refleksje nad diasporą jako miejscem wytwarzania wiedzy oraz nad kwestiami reprezentacji – nad tym, w czyim imieniu ruch faktycznie reprezentuje – mają swoje trwałe miejsce w dyskusji toczącej się w łonie TWAIL (zob. np. Modirzadeh (2023), s. 101–107). Co musi się stać, by SWAIL uniknął 'mówienia cudzym głosem' o doświadczeniach życiowych Europy Środkowo-Wschodniej?

MW: Obawiam się i unikam wszelkich form kontroli, które swój tytuł wywodzą z rzekomego dostępu do jakiegoś ‘prawdziwego’ źródła, ‘twardego’ jądra czy ‘autentycznego’ doświadczenia. Tu nie chodzi o szczególne upodobanie do relatywizmu, ale o przewidywanie nieuchronnych nadużyć, jakie może rodzić takie dążenie do ‘intelektualnej czystości’. Nie oznacza to jednak, że chcę uniknąć zmierzenia się z problemem, o który pytacie. Taka ucieczka byłaby przecież bliska porzucenia pluralizmu poznawczego i otwartości hermeneutycznej, które legły u podstaw SWAIL. Jeżeli zmierzamy w stronę autorefleksji na temat sposobu uprawiania nauki prawa międzynarodowego, to chodzi nam o zwrócenie uwagi na pewien szczególny rodzaj doświadczenia. To doświadczenie jest utkane z wielu nici: przynależności kulturowej, zawodowego zakorzenienia w określonej przestrzeni geopolitycznej, zaplecza edukacyjnego i wielu innych. Może ono uwrażliwiać na pewne tematy i sposoby rozumienia prawa międzynarodowego – zarówno jako systemu normatywnego, jak i jako praktyki zawodowej. Mimo to takie doświadczenie właściwie nie znajduje miejsca w dominujących dyskursach prawniczych ani w tym, jak te dyskursy wyznaczają granice ‘istotności’, ‘ważności’ czy w ogóle ‘czytelności’. Po prostu często nie wpisuje się ono w preferowane motywy refleksji o prawie międzynarodowym. Problem polega na tym, że to pominięcie działa w dwóch kierunkach poznawczych. Kształtuje nie tylko to, w jaki sposób pewne perspektywy są pomijane lub źle rozumiane, lecz także to, w jaki sposób inni rzutują własne ramy interpretacyjne na coś, czego tak naprawdę do końca nie pojmują – nawet jeśli mają jak najlepsze intencje.

Dlatego nie postrzegam SWAIL jako reprezentacji jakiegoś konkretnego regionu, grupy czy stanowiska. Nie chodzi tu o wytyczanie granic , kto się ‘kwalifikuje’ a kto nie. Chodzi raczej o stworzenie przestrzeni dla bardziej dialogicznej wymiany, w której perspektywy ukształtowane przez odmienne historie i doświadczenia mogą się naprawdę spotkać. Osobiście nie mam najmniejszego problemu – wręcz przeciwnie! – z badaczkami i badaczami, którzy nie mają żadnego bezpośredniego związku, powiedzmy, z E(Ś)W, ale myślą z perspektywy tej przestrzeni albo wchodzą z nią w rozmowę. Artykuł Erica Loefflada o Pawle Włodkowicu jest świetnym przykładem, bo Eric zwrócił uwagę na znakomitego prawnika, który zasługuje na przypomnienie szerszemu gronu odbiorców.

PL: Krytyczny artykuł Modirzadeh daje dużo do myślenia i zachęcam potencjalnych SWAIL’erów by się z nim zapoznać. Niemniej jednak, choć porównania z TWAIL są raczej nieuniknione, biorąc pod uwagę nasz akronim, podkreślę ponownie, że celem SWAIL nie jest koncentrowanie się na przestrzeni geograficznej jako takiej. E(Ś)W oraz ‘Drugi Świat’, w szczególności Azja środkowa, stanowią punkt wyjścia dla naszej refleksji, ale argumentowałbym, że temat liminalności, który leży u podstaw naszych regionalnych doświadczeń, ma zastosowania wykraczające poza geografię i zmusza każdego z nas do ponownego przemyślenia wielu aspektów prawa międzynarodowego tout court.

Poruszacie swoim pytaniem jeszcze inną istotną kwestię dotyczącą E(Ś)W, nad którą powinniśmy się głębiej zastanowić. Jednym z celów SWAIL jest w końcu propagowanie podejść (samo)krytycznych do prawa międzynarodowego na uniwersytetach wschodnioeuropejskich, co oznacza, że ​​jesteśmy zaangażowani w rozprzestrzenianie SWAIL ‘u siebie’. Powstaje jednak pytanie, jak nasz koncept zostanie odebrany ‘u nas’. Marek ma oczywiście więcej możliwości, by wdawać się w dialog w Polsce, natomiast mój uniwersytet, CEU, znajduję się już tylko częściowo na Węgrzech. Tylko czas pokaże, czy wydziały prawa w naszym regionie otworzą się na interdyscyplinarność i (samo)krytykę pod wpływem SWAIL.

Inną kwestią jest to, na ile istotne mogą okazać się różnice między różnymi częściami E(Ś)W. Pewne rozbieżności pojawiły się już podczas konferencji w Wiedniu. Na przykład niektóre narody bałkańskie mają znacznie mniej negatywne wspomnienia swojego (lokalnego) socjalizmu. Łatwo to skontrastować z państwami satelickimi ZSRR, jak Polska, nie wspominając już o krajach bałtyckich czy Ukrainie, które zostały w końcu zmiecione z mapy na ołtarzu walki z kapitalizmem. Poza tym, wpływy Rosji maleją stopniowo, im dalej od jej granic. Bliskie związki Serbii z Rosją są tu zresztą osobliwym geopolitycznym i mnemicznym kontrprzykładem, który dobrze oddaje problem liminalności, leżący u podstaw naszego projektu i jednocześnie przypomina nam wszystkim, że ‘Europa (Środkowo-)Wschodnia’ nie jest pojęciem monolitycznym, pozwalającym na łatwe uogólnienia.

 

9. P i H: Kim są odbiorcy SWAIL’u – do kogo ten projekt jest kierowany? Czy ma znaczenie dla osób praktykujących prawo międzynarodowe, oraz jak widzicie ogólną użyteczność SWAIL’u?

MW: : Jeśli przyjmiemy, że projekt SWAIL wystartował podczas warsztatów w Wiedniu, to ’literatura SWAIL’ – wyrastająca z tamtego momentu – dopiero zaczyna pokazywać swoje oblicze. Spodziewam się, że bardzo różne teksty mogą być – zarówno przez samych autorów, jak i przez czytelników – klasyfikowane jako prace w duchu SWAIL. Odpowiedź na Wasze pytanie będzie więc zależała od tego, w jakich ramach intelektualnych będziemy się za chwilę poruszać.

Z mojej perspektywy SWAIL nie jest po prostu regionalną wersją TWAIL. Myślę o SWAIL raczej jako o pewnej postawie zawodowej – epistemicznej, autorefleksyjnej, etycznej i dialogicznej – przyjmowanej przez badaczki i badaczy prawa międzynarodowego, którzy chcą zdejmować kolejne warstwy podwójnego wykluczenia, o którym już mówiliśmy, i w ten sposób lepiej zrozumieć prawo międzynarodowe. W tym sensie potencjalne grono odbiorców może być, obawiam się, dość ograniczone, bo ryzykujemy, że wypadną z niego na przykład praktycy prawa międzynarodowego. Ich zawodowa postawa jest głęboko spleciona ze strukturą pola, w którym funkcjonują, a ono nie bardzo sprzyja indywidualnej autorefleksji nad tym, jak sami rozumieją prawo międzynarodowe. Ale – jak już mówiłem – nie chodzi tu o żadne ‘gatekeeping’.

Równocześnie mianem ‘SWAIL scholarship’ można określić także te prace, które badają, w jaki sposób ideologia imperialna posługuje się narzędziami normatywnymi do tworzenia przestrzeni prawnej i politycznej. I to jest już coś, co może być fascynujące zarówno dla świata akademii, jak i dla praktyków.

PL: Tu postrzegam te sprawy może nieco inaczej od Marka. Na pewno chciałbym, aby SWAIL miał znaczenie zarówno dla naukowców jak i praktykujących prawników. Ten drugi ‘praktyczny’ wymiar jest na razie mniej rozwinięty, ale w moich badaniach nad Trybunałem Specjalnym do Zbrodni Agresji przeciwko Ukrainie wykonałem pewne drobne kroki w celu wykorzystania wschodnioeuropejskiej odmiany postkolonializmu do analizy negocjacji dyplomatycznych. Nie wiem oczywiście, czy którekolwiek z moich idei wpłynęły na pracę dyplomatów, ale nie widzę powodu, dlaczego SWAIL nie mogłoby wzbudzić zainteresowania regionalnym podejściem do prawa międzynarodowego w E(Ś)W, w tym refleksji praktycznej przez pryzmat wschodnioeuropejskich państw, naukowców oraz prawników. Tak czy inaczej, mam na pewno nadzieję, że SWAIL pomoże prawnikom międzynarodowym – naukowcom i praktykującym prawnikom – przemyśleć decyzje co do trudnych tematów jak Izrael-Palestyna, walka ze zmianami klimatycznymi, czy globalną migracją. Niektóre z tych kwestii są nadal analizowane poprzez binarne podziały polityczne na zasadzie lewica przeciwko prawicy czy Globalna północ przeciwko południu. W rzeczywistości, złożone kwestie historyczne i regionalne mają duży wpływ na analizy tego typu spraw, o czym zapominamy czytając ogólnikowe dywagacje o ‘Europie’, ‘Zachodzie’ czy ‘krajach rozwiniętych kontra rozwijających się’. Jak już wspomniałem, celem SWAIL’u jest zachęcenie osób z E(Ś)W do poszerzenia refleksji oraz zaangażowania się w interdyscyplinarne i krytyczne myślenie o prawie międzynarodowym.

 

10. Badaczki i badacze TWAIL mówią o poczuciu celu, ale i presji, jakie wiążą się z działaniem ‘dla większej sprawy’ oraz z reprezentowaniem danego regionu (zob. np. wywiad z Anghiem (2019)). Czy podobny emocjonalny lub intelektualny ciężar łączy się z udziałem w pionierskiej fazie SWAIL?

PL: Mówiąc szczerze, wątpię byśmy byli pierwszymi osobami, które forsują regionalne podejście; nie chcę też przeceniać oryginalności naszych wysiłków. Podejrzewam też, że ten projekt ma pewien wymiar pokoleniowy, który współgra nierównomiernie z geografią. Spotkałem się już z dość chłodnymi reakcjami na SWAIL ze strony starszego pokolenia prawników z E(Ś)W; natomiast roczniki z lat 70. i 80. XX wieku zdają zadawać sobie nowe pytania co do ich miejsca w świecie. Jest też pytanie, jak obecni studenci – urodzeni czasem już po wejściu niektórych państw wschodnioeuropejskich do UE – zareagują na ten cały koncept… nie mówiąc już o przyszłych pokoleniach. Na razie dostrzegam po prostu pewien entuzjazm i ciekawość wśród osób zaangażowanych w SWAIL, bo mówimy wszyscy wspólnym językiem. Nie zmienia tego fakt, że – jak zauważyłem wcześniej – nie zawsze zgadzamy się we wszystkich kwestiach… no i oczywiście pozostaje otwartym pytaniem, do czego to wszystko (nie) zmierza.

MW: Przychodzi mi teraz do głowy stary żart. Po raz pierwszy trafiłem na niego kilka lat temu w książce, którą napisał Andrea Bianchi – swoją drogą, to jest lektura obowiązkowa dla wszystkich doktorantów i doktorantek prawa międzynarodowego tkwiących po uszy w dogmatyce prawniczej. W mojej wersji brzmi on mniej więcej tak: dwie ryby pływają w stawie. Przypadkiem są na konferencji naukowej. Trzymają finezyjnie te małe talerzyczki – bo jest akurat przerwa kawowa. Jedna odwraca się do drugiej i mówi: ‘Wiesz co? Przed ostatnim panelem – znakomitym, swoją drogą, prawda? – spotkałem Żabę. No i Żaba twierdzi, że żyjemy w wodzie!’. Druga ryba, spokojna, chłodna i wyniosła, odpowiada: ‘Woda? Pokaż mi tę wodę’. To powiedziane, oczywiście, tonem profesora wypełnionego powagą po sam czubek głowy. Jeśli SWAIL ma pokazać nam wodę, w której żyjemy, łatwo zrozumieć, dlaczego towarzyszy mi mieszanina poczucia celu, presji… i pewnego niepokoju.

Mówiąc już całkiem serio, uważam, że SWAIL może działać na dwóch poziomach: jako impuls do indywidualnej autorefleksji oraz jako czynnik sprzyjający bardziej inkluzywnej fuzji horyzontów, która uczyni dyscyplinę bardziej otwartą intelektualne. Celem nie jest tu serwowanie zlokalizowanych geograficznie poglądów i sposobów podchodzenia do prawa międzynarodowego tak, by ktoś się z nimi zapoznał jak z regionalną ciekawostką i odstawił na półkę. SWAIL może działać wyłącznie poprzez dialog i wielostronne zaangażowanie. Dlatego dla mnie – i wiem, że dla Patryka również – dominującym odczuciem jest teraz oczekiwanie na możliwość rozmowy.

I może także coś jeszcze... Philip Allott powiedział kiedyś: ‘Prawnicy międzynarodowi są najbardziej uprzywilejowani ze wszystkich prawników. Prawo międzynarodowe jest prawem wszystkich praw, prawem całego ludzkiego świata’. Z nadzieją, że SWAIL zdoła choć odrobinę zmienić tę dyscyplinę, chcielibyśmy do takiej zmiany dołożyć swoją cegiełkę, a jednocześnie… lepiej skończę, zanim popadnę w koszmarny patos.

 

11. P i H: Jak określilibyście stan projektu SWAIL? Jak rozwija się – jeśli możemy o tym już mówić – jego program (normatywny)?

PL: Szykujemy już kilka dłuższych publikacji. Istnieją także plany na dalsze spotkania badawcze w Europie, Afryce oraz potencjalnie w Azji. W swoich badaniach użyłem już perspektywy wschodnio-europejskiej, aby przeanalizować pewne zagadnienia międzynarodowego prawa karnego (tutaj i tutaj), natomiast moje obecne badania próbują usytuować E(Ś)W w globalnym post- i neo-imperialnym kontekście oraz w ramach prawnomiędzynarodowych hierarchii rasowych i cywilizacyjnych. Opieram się także częściowo na perspektywie wschodnioeuropejskiej, by zrozumieć, jak pewne anglocentryczne koncepcje i schematy myślowe kształtują literaturę prawnomiędzynarodową, w tym zarzuty podwójnych standardów w naszej dziedzinie.

Poza tym, trzeba poczekać, by zobaczyć czy i jak ten projekt się dalej rozwinie. Zakładam, że dalsza walka antyimperialna Ukrainy odegra istotną rolę w tym, jak nasza społeczność będzie rozumiała swój stosunek do prawa międzynarodowego rozumianego jako coś o charakterze aspiracyjnym i kontr-hegemonicznym. Będę też ciekaw, jak badacze ustosunkują się do słabnącej potęgi Stanów Zjednoczonych oraz wzrostem nowych mocarstw niezachodnich, co prawdopodobnie wymusi pewną adaptację poglądów co do roli prawa międzynarodowego w globalnym porządku.

Nie pokusiłbym się o dalsze wnioski w tej chwili. Będę w pełni zadowolony, jeśli SWAIL nam potowarzyszy przez najbliższe trzy lata. Podobnie, jeśli projekt nabierze rozpędu i się od nas uniezależni. Na razie, SWAIL ma na celu pogłębienie pewnej auto-refleksji oraz budowanie wzajemnego porozumienia poprzez globalizację połączeń pomiędzy E(Ś)W, postulowaną tu wstępnie liminalną ‘drugoświatowością’, oraz prawem międzynarodowym. Te cele wydają się ciekawe same w sobie, cokolwiek innego by się nie działo w międzyczasie.

MW: Teraz oczekujemy, że publikacje z kręgu SWAIL doprowadzą do rozmowy o tym, co ten akronim skrywa. Miejmy nadzieję, że SWAIL będzie nabierał rozpędu.

Moje nastawienie do SWAIL – jako postawy nakierowanej na pielęgnowanie świadomości wielości horyzontów poznawczych – sprawia, że ostrożnie podchodzę do formułowania konkretnych roszczeń normatywnych. Jeżeli jednak zaakceptujemy założenie o korelacji między tym co epistemiczne, a tym co normatywne, wówczas inkluzywność normatywna może być warunkowana inkluzywnością poznawczą. To zaś oznacza, że SWAIL nie może pozostać bez konsekwencji także na poziomie normatywnym. Ale tu wchodzimy już na rozległe pole rozmaitych uwarunkowań – wystarczająco szerokie, jak sądzę, by spokojnie wypełnić program całego trzydniowego warsztatu.


Brak komentarzy: