poniedziałek, 20 kwietnia 2015

Obama ma szansę na uzyskanie mandatu negocjacyjnego ws. TPP

Wątpliwościom i nadziejom wokół negocjacji TPP i TTIP poświęciliśmy na forum PPM już sporo uwagi, jednak jak dotąd wszelkie rozważania dotyczące skutków wejścia w życie traktatów pozostawały w cieniu podstawowego problemu - braku mandatu negocjatorów amerykańskich do prowadzenia rozmów. W obszarze dialogu transpacyficznego sytuacja ta niebawem powinna ulec zmianie, jako że ponadpartyjny projekt ustawy przyznającej Prezydentowi fast-track authority trafił właśnie do Kongresu.
Fast-track authority

Mimo że traktaty handlowe w imieniu Prezydenta Stanów Zjednoczonych zwyczajowo negocjuje U.S. Trade Representative, kompetencje w obszarze handlu zagranicznego należą do Kongresu. Oznacza to choćby, że ustawodawca implementujący do porządku prawnego zobowiązania międzynarodowe nie jest związany ich treścią. Aby zatem umożliwić międzynarodowe negocjacje w dobrej wierze, w 1974 r. Kongres wypracował tzw. fast track authority (za prezydentury George W. Busha przemianowany na trade promotion authority, TPA), tj. pięcioletnie zobowiązanie do głosowania nad przyjęciem albo odrzuceniem treści traktatu, wynegocjowanego w danym okresie, bez merytorycznej ingerencji w jego treść.

Ostatnie takie upoważnienie wygasło w 2002 roku, co oznacza że administracja Obamy prowadzące największe od czasów NAFTA negocjacje handlowe nie ma po temu legitymacji.

TPP TPA
W ubiegłym tygodniu porozumienie ws. TPP ogłosili przywódcy dwóch głównych partii reprezentowanych w Kongresie. Co ciekawe, koalicję popierającą przyznanie TPA zbudowano w oparciu o szerokie poparcie opozycyjnej partii republikańskiej, wobec głębokiego podziału wśród Demokratów (NYT, Deal Reached on Fast-Track Authority for Obama on Trade Accord). Umowie sprzeciwiają się m.in. organizacje handlowe, obrońcy środowiska i mniejszości latynoamerykańskie. Dla uzyskania poparcia Demokratów, fast track authority ma obejmować m.in. warunki powiązania współpracy gospodarczej z wymogami w obszarze poszanowania praw człowieka, ochrony pracowniczej i ochrony środowiska. Ostateczna treść traktatu ma zostać poddana publicznym konsultacjom. Gdyby USTR naruszył owe ograniczenia, TPP nie zostanie objęty owym szczególnym upoważnieniem, co pozwoli Kongresowi na pełną dyskusję nad meritum traktatu. W projekcie ustawy uwzględniono wreszcie szczególne środki ochrony dla amerykańskich pracowników. W razie przyjęcia, Prezydent zostanie związany 150 celami negocjacyjnymi.

W tym tygodniu projekt ma zostać poddany pod głosowanie w komitetach. Następnie, po prawdopodobnie względnie prostym przyjęciu przez Senat, batalia rozegra się w Izbie Reprezentantów. Pytanie, na ile głosujący są świadomi, że mimo asymetrii między USA a pozostałymi negocjującymi państwami, sytuacji staje się coraz mniej korzystna dla Amerykanów. Choćby Japonia i Nowa Zelandia wstrzymały się z rozpoczęciem końcowej rundy negocjacyjnej (FT, ‘Fast-track’ trade boost for Obama), natomiast swoją pozycję wzmacniają Chiny (zob. nasz post ABII – Pax Americana na wirażu?), których rosnącą potęgę gospodarczą ma właśnie równoważyć TPP.

Brak komentarzy: