Zakończyły się wybory członków do Komisji Prawa Międzynarodowego na kadencję 2023-2027.
W grupie państw Europy Wschodniej wybrani zostali:
- Evgenyi Zagaynov (Rosja) - zapewne większość z czytelników stwierdzi, wiadomo, przedstawiciel stałego członka RB; otóż nie! proszę zobaczyć, że nie została wybrana Evelyn Aswad - kandydatka USA, a i kandydat Francji - Mathias Forteau nie miał zbyt dużej przewagi nad np. Hiszpanką, która nie została wybrana - różnica wynosiła tylko 8 głosów. Tak jak pisaliśmy kilkakrotnie na blogu, od kilku lat stali członkowie nie mogą być pewni wyboru do organów ONZ - potwierdzają to wybory do MTS, Rady Praw Człowieka, a także do KPM.
- Bogdan Aurescu (Rumunia) - reelekcja;
- Mārtinš Paparinskis (Łotwa) - wykształconemu w Wielkiej Brytanii prawnikowi, obecnie profesorowi University College London;
Reelekcja nie udała się Czechowi prof. Sturmie, który uzyskał jedynie 49 głosów.
Jakie są więc wnioski? Wbrew przekonaniu wielu, nie liczy się tylko wymiana poparć, ale także jak efektywnie dana osoba pracuje w komisji i jak przedstawia wyniki swoich prac na forum VI Komitetu; przykład prof. Galickiego i prof. Sturmy jasno na to wskazują.
Nikt nie może być pewien reelekcji, więc tym bardziej warto było podjąć rękawice i zawalczyć o polskiego kandydata. Proszę zwrócić uwagę, że pokolenie 40-latków - bez jeszcze imponującego dorobku naukowego - uzyskało lepsze wyniki niż uznany czeski profesor. Liczy się więc też dobra kampania, zaangażowanie samych kandydatów w kampanie, zdobywanie oficjalnych poparć ze strony kilku państw.
Można też przewidzieć, jakie preteksty mogą pojawić się ze strony polskich władz, aby odpuścić kolejne wybory:
wiadomo, że jedno miejsce przypadnie Rosji, wiadomo, że Paparinskis będzie miał reelekcję, wiadomo, że Węgierka z tak dobrym wynikiem w poprzednich wyborach ma większe szanse.
Moim jednak zdaniem obecne wybory pokazały, że NIE MOŻNA odpuszczać wystawienia swojego kandydata. Wybory dają szansę zaprezentowania się, budowania koalicji na przyszłość, przetestowania danego kandydata. I co ważne o kampanii należy myśleć już teraz. Już teraz należy planować poszczególne kroki. Czytelnicy mogą zarzucić autorce posta naiwność, patrząc na dotychczasową praktykę kampanijną polskich władz. Jednak zmiana podejścia jest koniecznością. Obecne wybory tylko tego dowiodły. Miejsce w KPM było z pewnością do objęcia przez Polaka lub Polkę.
W grupie państw afrykańskich została wybrana Phoebe Okowa, to pierwsza kobieta, Afrykanka, która zasiądzie w KPM! Co ważne, była nominowana nie tylko przez Kenię, ale i UK; była też jedyną kobietą kandydatką z państw afrykańskich. Dlaczego to takie ważne? Przez 70 lat istnienia KPM, gdy zasiadało w niej 229 członków, tylko 7 z nich to były kobiety, czyli 3% (zobacz więcej tutaj). I te proporcje szybko się nie zmienią
W najbliższej kadencji KPM, wśród członków komisji będą zaledwie (choć patrząc na historię KPM można powiedzieć, że aż) trzy kobiety: Okowa z Kenii, Galvao-Teles z Portugalii, Mangklatanakul z Tajlandii.
Oprócz grupy państw Europy Zachodniej, w pozostałych grupach nie było kobiet kandydatek albo była jedna.
Warto też zwrócić uwagę, że do KPM dostał się z grupy państw Europy Zachodniej (gdzie walka była bardzo wyrównana!) Dapo Akande - nominowany aż przez 5 państw! - tj WB, Nigerię, Słowenię, Kenię i Japonię. Akande jest niezwykle rozpoznawalnym prawnikiem, z uznanym powszechnie dorobkiem i choć startował jako kandydat jednego ze stałych członków RB i powinien czuć się w miarę pewnie, to prowadził bardzo aktywną kampanię i walczył o poparcie prominentnych osób, nie wspominając o najważniejszym - nominacji kilku państw.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz