poniedziałek, 25 października 2021

Kończy się kampania kandydatów na członków Komisji Prawa Międzynarodowego ONZ. Nie ma polskiego kandydata. Kolejny raz.

Właśnie mijają ostatnie dni kampanii kandydatów na członków Komisji Prawa Międzynarodowego. Lista kandydatów została zamknięta 1 czerwca 2021 r. 

W listopadzie 2021 r. Zgromadzenie Ogólne wybierze 34 nowych (przy czym możliwe są reelekcje) członków Komisji na pięcioletnią kadencję. Wśród tych 34 osób powinno się znaleźć 3 członków z Europy Wschodniej, czyli grupy, do której należy Polska.

Wiadome jest, iż jedno z tych trzech miejsc siłą tradycji powinno przypaść Rosji (kandydatem jest Evgeny Zagayanov, który ubiega się o reelekcję; stanowisko w KPM objął w 2018 r. po rezygnacji Romana A. Kolodkina), jednak warto pamiętać, że Zgromadzenie Ogólne potrafi zaskoczyć, gdy np. wybrało na sędziego MTS kandydata Indii zamiast UK. Tym samym od kilku lat, nawet stali członkowie nie mogą być pewni wyboru.

Oczywiste jest też, że większe szanse na wybór mają byli członkowie Komisji, którzy starają się o reelekcję, czyli w przypadku naszej grupy Pavel Sturma z Czech i Bogdan Aurescu z Rumunii. Warto jednak zauważyć, że o ile Pavel Sturma jest specjalnym sprawozdawcą ds. tematu sukcesji państw w zakresie odpowiedzialności państwa, to Aurescu nie pełni eksponowanej funkcji w Komisji, można więc było podjąć walkę o przejęcie tego miejsca w komisji.

Walkę podjęli: Vigen Kocharyan z Armenii;  Mārtinš Paparinskis z Łotwy, Réka Varga z Węgier, Fuad Zarbiyev z Azerbejdżanu. Są to kandydaci stosunkowo młodzi, bo mający 40-50 lat, tym samym nawet, jeśli w tym roku nie uzyskają miejsca w KPM, otrzymują bezcenną szansę na zaprezentowanie się w szerszym gronie, co z pewnością zaprocentuje w przyszłości. 

W świetle powyższego nie można pojąć, dlaczego Polska - państwo będące regionalną potęgą, zwłaszcza w porównaniu do wszystkich powyższych (poza Rosją oczywiście) wymienionych wyżej państw, z prężnie działającymi ośrodkami prawa międzynarodowego, po raz kolejny (!) nie wystawiło swojego kandydata. Mija dekada bez polskiego przedstawiciela w Komisji i właśnie serwujemy sobie kolejne 5 lat bez naszego głosu w tym najważniejszym organie z punktu widzenia kodyfikacji i rozwoju prawa międzynarodowego.

Trzeba to wyraźnie podkreślić:

- nawet, jeśli przyczyny polityczne decydują o wyborze kandydata, to niepodejmowanie prób objęcia stanowiska przez Polaka w KPM świadczy źle i o naszym państwie (jego sile, sprawności służb dyplomatycznych), jak i o środowisku internacjonalistów, jakby nie było osób o odpowiednich kwalifikacjach; a przecież w Polsce z pewnością jest więcej internacjonalistów niż na Łotwie (wystarczy porównać liczbę ośrodków akademickich, o liczbie ludności nie wspominając);

- kampania na członka KPM to szansa na zaprezentowanie danej osoby na forum międzynarodowym i przeforsowanie jej kandydatury w kolejnych wyborach, niekoniecznie do KPM;

- jeśli po raz kolejny rezygnujemy z wyborów do KPM, to wszelkie polskie deklaracje o tym, jak prawo międzynarodowe jest dla Polski ważne, jak cenimy jurydyzację stosunków międzynarodowych są zwykłym pustosłowiem, a przecież powyższe kwestie, to był żelazny punkt w przemówieniach Prezydenta RP Andrzeja Dudy na forum i Rady Bezpieczeństwa, i Zgromadzenia Ogólnego;

- rok w rok na obrady VI komitetu jeżdżą zapraszani przez MSZ wybitni (!) internacjonaliści; czy rzeczywiście przez ostatnie pięć lat żaden z nich nie zrobił dobrego wrażenia? Czy rzeczywiście kierownictwo polityczne MSZ nie dostrzegło żadnego internacjonalisty, który mógłby się kompetentnie wypowiedzieć na tematy omawiane w KPM, który mógłby do prac Komisji wnieść nową jakość? Przyznam, że jest to nie do uwierzenia, biorąc pod uwagę format osób, które w spotkaniach VI komitetu uczestniczyły.

A może powyższe świadczy, że warto, aby w MSZ na eksponowanym stanowisku politycznym (a więc i decyzyjna) odpowiedzialnym za Departament Prawno-Traktatowy była osoba znającej dobrze polskie środowisko akademickie.





4 komentarze:

kancelaria odszkodowawcza pisze...

Prawda jest taka, że Polak nie zasługuje na to stanowisko.

Anonimowy pisze...

post "Kończy się kampania kandydatów na członków Komisji Prawa Międzynarodowego ONZ. Nie ma polskiego kandydata. Kolejny raz." dotyka problematyki z pogranicza prawa międzynarodowego i polityki wysuwania kandydatów przez państwa. W tym kontekście warto, aby problematyka ta była przedstawiona w sposób możliwie całościowy.
Warto zatem przypomnieć, że prof. Bogdan Aurescu jest Współprzewodniczącym Grupy Studyjnej Komisji Prawa Międzynarodowego ds. podniesienia się poziomu mórz w odniesieniu do prawa międzynarodowego. Ponadto, prof. B. Aurescu pełni aktualnie funkcję Ministra Spraw Zagranicznych Rumunii, co jest konkretnym wyznacznikiem jakiego zakresu poparcia ze strony swojego państwa (w ramach tzw. wymiany poparć) może oczekiwać.
Warto również przypomnieć, że tym roku polski internacjonalista został wybrany na członka Komitetu CERD. Polska nominowała również w tym roku kandydata na stanowisko Sekretarza Generalnego Stałego Trybunału Arbitrażowego.
I ostatnie spostrzeżenie (przepraszam za jego oczywistość - niemniej ostatni akapit postu dowodzi konieczności jego sformułowania)- powszechną wiedzą jest, że w administracji państwowej kluczowe decyzje - nie są podejmowane na poziomie departamentów/biur, czy innych typowych struktur organizacyjnych, ale na poziomie kierownictwa konkretnych jednostek.
Łukasz Kułaga

kw pisze...

Łukaszu, ale wystawienie kandydatki/a ma służyć także promowaniu kraju i pokazaniu tej osoby "na przyszłość", aby za jakiś czas już z wyrobioną marką mogła gdzieś zabłysnąć. Niekoniecznie od razu z myślą ustawienia stanowiska.I tego brakuje w obecnych "politykach" naszych ministerstw, czy, jak napisałeś, na poziomie kierownictwa konkretnych jednostek. To wygląda jak chaos, jakby nie było żadnego głębszego myślenia perspektywicznego w co warto zainwestować ostro a w co na miękko. I przez miękko nie rozumiem wcale całkowitego odpuszczenia przedstawiania/promowania kandydatek/ów za granicą. Powinniśmy to robić nawet jak nie ma perspektyw na wybór. Obecność to także uprawianie polityki.

Anonimowy pisze...

Bardzo dziękuję za oba komentarze. Oba cenne i pokazujące różne wizje polityki kadrowej, o której - co oczywiste decydują politycy. Ja bym jednak podkreśliła, że stanowisko w KPM jest warte walki o nie, a zbyt często jest traktowane jako koszt, który jesteśmy gotowi zapłacić za inne pozycje/poparcia. Patrycja Grzebyk