niedziela, 2 sierpnia 2015

Jeniec, niejeniec? Pojmani członkowie sił zbrojnych w konflikcie zbrojnym na Ukrainie

Niedawno w rękach ukraińskich znalazł się rosyjski major przewożący sprzęt wojskowy na tereny opanowane przez separatystów (zobacz informację tutaj). Nie jest to zresztą pierwszy przypadek pojmania rosyjskich żołnierzy przez siły ukraińskie (zobacz tutaj i tutaj).

Władimir Starkow przyznał, że jest oficerem służby czynnej w rosyjskich siłach zbrojnych. Władze ukraińskie oświadczyły, że będą go sądzić za terroryzm. I tu pojawiają się kluczowe wątpliwości.

Jeśli bowiem przyjąć, że we wschodniej Ukrainie nadal, mimo zawarcia porozumienia mińskiego (pisaliśmy o nim tutaj), toczy się konflikt zbrojny (zobacz informacje OSW), a dodatkowo jedną ze stron konfliktu jest Rosja ze względu na 1) bezpośrednie zaangażowanie swych sił zbrojnych, a także 2) sprawowanie efektywnej kontroli nad separatystami, to konflikt we wschodniej Ukrainie należałoby zakwalifikować jako konflikt międzynarodowy.

Wówczas mielibyśmy do czynienia z konfliktem międzynarodowym między siłami ukraińskimi a rosyjskimi. Możliwe byłoby zakwalifikowanie jako siły zbrojne Rosji także siły separatystów ze względu na spełnianie przez nich kryterium przynależności w świetle MPH - przypomnijmy, że zgodnie z I Protokołem Dodatkowym do Konwencji Genewskich (art. 43), którego są stronami zarówno Rosja, jak i Ukraina, siły, które przynależą do państwa, tzn. walczą po jego stronie, a dane państwo sytuację tę akceptuje, są częścią sił zbrojnych danego państwa w świetle MPH.

Z powyższego wynika, że członkom sił zbrojnych obu stron - ze względu na kwalifikację konfliktu jako międzynarodowego, przysługuje status jeńca wojennego w przypadku pojmania. Co więcej, w związku z tym, że członkowie sił zbrojnych mają status kombatanta, nie mogą być pociągani do odpowiedzialności za prowadzenie działań zbrojnych.  Nie tylko więc majorowi Starkowowi przysługuje status jeńca, ale ponadto nie można go sądzić za jego działalność wojskową pod płaszczykiem zarzutu terroryzmu (proszę zresztą zwrócić uwagę, że w niemal każdym konflikcie przeciwnik jest określany nie jako kombatant, bojownik itp. lecz jako terrorysta).

Przyjmując natomiast, że separatyści są na tyle samodzielni, aby nie można było stwierdzić, że po pierwsze walczą na rzecz Rosji (w związku z czym nie jest spełnione kryterium przynależności do Rosji w świetle MPH, jeśli chodzi o kwalifikację walczących) i aby Rosja sprawowała nad nimi efektywną czy nawet ogólną kontrolę, należałoby przyjąć, że na terenie Rosji toczą się równolegle dwa konflikty, międzynarodowy - między siłami ukraińskimi a rosyjskimi, i niemiędzynarodowy między siłami ukraińskimi a separatystami.

To jednak nie zmienia sytuacji rosyjskiego majora, gdyż nadal jako członkowi sił zbrojnych Rosji przysługuje mu status kombatanta i jeńca wojennego (w przypadku separatystów, nie mogliby oni korzystać z przywilejów obu wymienionych statusów).

Ukraińcy mogą oczywiście wypomnieć, że Rosjanie również nie przyznali statusu jeńca wojennego ich żołnierce Nadii Savchenko (zobacz tutaj i tutaj). Jednak po pierwsze, w MPH istnieje zakaz represaliów wobec osób chronionych (do których zalicza się jeńców wojennych), a po drugie, to przecież Ukrainie powinno zależeć na wykazaniu, że toczył/toczy się na jej terytorium konflikt międzynarodowy, więc - co logiczne - powinna wykazać, że stosuje prawo mające zastosowanie w międzynarodowych konfliktach zbrojnych, co oznacza przyznanie statusu kombatanta i jeńca wojennego obcym siłom zbrojnym.

Co do Nadii Savchenko - sprawa jest o tyle skomplikowana, że Rosja wychodząc z założenia, iż nie jest zaangażowana w żaden konflikt zbrojny, a na terenie Ukrainy ma jedynie miejsce konflikt niemiędzynarodowy, może twierdzić, iż Savchenko nie przysługuje status jeńca wojennego, bo takiego statusu nie ma w niemiędzynarodowych konfliktach zbrojnych.

Jednak sądzenie jej za zabójstwo jest o tyle nieprawidłowe, że jeśli ktokolwiek ma prawo brać udział w działaniach zbrojnych w NMKZ to z pewnością członkowie państwowych sił zbrojnych i nie powinni w związku z tym, za sam udział w działaniach zbrojnych ponosić odpowiedzialności.

Czym innym jest jednak odpowiedzialność za zbrodnie wojenne. Rosjanie bowiem oskarżają Savchenko o zabicie dziennikarzy rosyjskich. Jeśli wykazaliby, że Savchenko z premedytacją zabiła dwie osoby cywilne, wówczas mają nawet obowiązek osądzenia jej za dokonanie zbrodni wojennych (przyjmując jednak, że mamy do czynienia z konfliktem międzynarodowym, powinno to mieć miejsce przed sądem wojskowym, a nie cywilnym - MPH mówi bowiem, że należy sądzić jeńców przed takim samym sądem, przed jakim stają członkowie sił zbrojnych sądzącego państwa).

Podsumowując, sprawa Savchenko nie daje upoważnienia do odmawiania statusu jeńca wojennego rosyjskim żołnierzom przy kwalifikacji konfliktu na Ukrainie, jako konfliktu międzynarodowego. Władzom ukraińskim brakuje więc konsekwencji w stosowaniu prawa międzynarodowego.

Brak komentarzy: