Zaledwie kilka dni temu zastanawialiśmy się tutaj nad prawnymi aspektami amerykańskiego zaangażowania w "wojnę z Państwem Islamskim". W szczególności zadane zostało pytanie o ewentualną odpowiedzialność prawną z tytułu sprzecznych z prawem działań syryjskich rebeliantów - szkolonych i dozbrajanych przez Stany Zjednoczone. Moment na podniesienie owych wątpliwości okazał się wyjątkowo trafny.
Jak donosi The Wall Street Journal, Prezydent Barack Obama miał bowiem autoryzować użycie amerykańskich sił powietrznych w przypadku ataku jednostek syryjskich rebeliantów przez siły zbrojne al-Assada lub innych grup (U.S. to Defend New Syria Force From Assad Regime).
Jak podkreślił wojskowy informator gazety, o ile wsparcie operacji ofensywnych dotyczy tylko działań przeciwko ISIS, o tyle USA mają się zaangażować w ich obronę przed wszelkimi zagrożeniami wojskowymi. Wsparcie ofensywne, najpewniej, może być realizowane na podstawie ogólnej zgody Kongresu z 2001 roku na prowadzenie walki z terroryzmem (Authorization for Use of Military Force (AUMF), Pub. L. 107-40). Jaka jest jednak podstawa prawna krajowa lub międzynarodowa do walki z rządem syryjskim?
W tym kontekście nie może dziwić rosyjska ocena, że stanowiłoby to pogwałcenie prawa międzynarodowego. Minister Spraw Zagranicznych Siergiej Ławrow dodał, że tego rodzaju działanie Stanów Zjednoczonych "utrudniłoby budowę międzynarodowej koalicji" przeciwko ISIS.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz