Od kilku dni pojawiają się doniesienia, że Unia Europejska chce powrotu do rozmów na temat umowy handlowej ze Stanami Zjednoczonymi. Dzieje się to przede wszystkim w kontekście informacji o przedłużeniu przez USA do 1 czerwca terminu, gdy nie będą nakładane na stal i aluminium dodatkowe cła (o których informowaliśmy tu). Ewentualne umowa miała na stałe uregulować stosunku handlowe i przeciwdziałać podnoszeniu ceł w związku z polityką prezydenta Trumpa walczącego z deficytem handlowym USA.
O powrocie do rozmów o ambitnej umowie handlowej tego typu jak z Kanadą czy Japonia nie ma jednak mowy. W grę wchodzi tu TTIP w wersji „light”, czyli porozumieniu które obejmowałoby jedynie zniesienie ceł na towary oraz inne – jak to określiła komisarz Malmström „mało skomplikowane kwestie”. Należy przypuszczać, że to oznacza brak liberalizacji usług, brak postanowień dotyczących ochrony i popierania inwestycji (czyli nie byłoby to już porozumienie handlowo inwestycyjne) czy ochronie własności intelektualnej. Byłoby to umowa znacznie węższa jeśli chodzi o zakres, ograniczona do ustanowienia tradycyjnie rozumianej strefy wolnego handlu. Przy czym także w zakresie handlu towarami można by się spodziewać znacznie mniej ambitnych celów, przede wszystkim nie wydaje się w ogólne realne zniesienie barier pozataryfowych, które przecież miały być istotą TTIP. A wszystko to i tak pod wielkim znakiem zapytania, gdyż po pierwsze o ile Niemcy popierają rozpoczęcie takich rozmów, przeciwni im są Francuzi, którzy chcieliby albo pełnej, głębokiej umowy albo żadnej. Z pewnością jednak nie bez znaczenia jest w tym przypadku fakt, że Francja raczej nie eksportuje stali i aluminium do Stanów Zjednoczonych. Ewentualny powrót do rozmów nad bardzo okrojoną wersją umowy handlowej UE z USA pozostaje więc w sferze spekulacji. Na razie, w bardziej realnym scenariuszu, UE szuka sposobu obrony przed cłami na stal i aluminium i sposobem na podniesienie ceł na towary z USA w sposób zgodny z prawem WTO.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz