poniedziałek, 25 stycznia 2021

Status delegatury UE w Wielkiej Brytanii – pierwsza sprzeczka rozwodników?

Media informują o jednym z pierwszych sporów pomiędzy Wielką Brytanią a Unią Europejską po wynegocjowaniu „umowy brexitowej”. Wielka Brytania nie zgadza się na zrównanie zakresu przywilejów i immunitetów przysługujących pracownikom delegatury UE w Wielkiej Brytanii z tymi, jakie wynikają z Konwencji wiedeńskiej o stosunkach dyplomatycznych z 1961 r. BBC wskazuje, że w ten sposób Wielka Brytania „nie chce tworzyć precedensu, polegającego na traktowaniu organizacji międzynarodowej w taki sam sposób jak państwa”. 

Konwencja wiedeńska o stosunkach dyplomatycznych z 1961 r. wprost nie może mieć zastosowania do relacji pomiędzy organizacją międzynarodową a państwem. Zgodnie z jej art. 48 jej stroną mogą być tylko państwa. To nie budzi kontrowersji. Jednak nic nie stoi na przeszkodzie, aby zainteresowane strony porozumiały się, że będą we wzajemnych relacjach odpowiednio stosować zawarte tam regulacje. W Decyzji Rady z dnia 26 lipca 2010 r. określającej organizację i zasady funkcjonowania Europejskiej Służby Działań Zewnętrznych (2010/427/UE) wyraźnie wskazano, że Wysoki Przedstawiciel Unii do Spraw Zagranicznych i Polityki Bezpieczeństwa „podejmuje niezbędne środki mające zapewnić przy­ znanie przez państwa przyjmujące delegaturom Unii, ich perso­ nelowi i majątkowi przywilejów i immunitetów równoważnych przywilejom i immunitetom, o których mowa w Konwencji wiedeńskiej o stosunkach dyplomatycznych z dnia 18 kwietnia 1961 r.” (art. 5 ust. 6). 

 

Dotychczasowe działania aktualnego i poprzednich Wysokich Przedstawicieli/ek w tym obszarze zawsze kończyły się sukcesem. Z powołanego wyżej materiału BBC wynika (zacytowana wypowiedź jednego z rzeczników prasowych Komisji Europejskiej), że tak właśnie się stało w 142 razy, a więc w przypadku wszystkich pozostałych delegatur UE. Można z tego wnioskować, że nie jest to jakoś specjalnie kontrowersyjna kwestia. 

 

Rzeczywiście, omawiany spór Wielkiej Brytanii z UE nie ma znaczenia gospodarczego, nie przynosi również większych skutków społecznych. W związku z powyższym należy go postrzegać w wymiarze symbolicznym. Jeśli jest to świadomy sygnał Wielkiej Brytanii wysłany do byłych partnerów to z pewnością przyszłe relacja na linii Wielka Brytania-Unia Europejska nie rysują się w jasnych barwach. Upór rządu Borisa Johnsona trudno zrozumieć. Świadczy o raczej wrogim (i małostkowym) zachowaniu. Szczęśliwie podobnie ocenia to część ekspertów na wyspach - krytycznie na ten temat wypowiedziało się kilkoro byłych dyplomatów i pracowników brytyjskiego Foreign Office

2 komentarze:

Jerzy Menkes pisze...

Pozwolę sobie sformułować polemiczne uwagi do powyższego tekstu:
1. relatywnie łatwo zrozumieć "upór" rządu Premiera Johnsona. Nowa narracja ma zmienić postrzeganie umowy handlowej UE-W.B (i brak umowy z USA). Racjonalny kompromis (bo taka była Umowa) dla elektoratu Johnsona był dowodem słabości, a to zagraża wizerunkowi Premiera jako twardego i zwycięskiego gracza. Licząc na krótką pamięć własnych wyborców, Johnson podejmuje nową grę w której zakłada sukces-potwierdzenie wizerunku;
2. adresatem zachowania nie jest UE a wyborcy Johnsona. Polityka zagraniczna służy opowieści wewnętrznej;
3. nie można tej gry traktować jako prognozy relacji UE-W.B.
Pryzmatem przez którym można postrzegać spór jest m.in. artykuł T. Snyder, Łowcy samotnych dusz. GW 23/I. Ani taki spór z UE (organizacją międzynarodową, państwem) ani krytyka ze strony dyplomatów nie są brytyjskim produktem lokalnym, są znakiem firmowym polityków odwołujących się do populizmu.

Wojciech Burek pisze...

Pełna zgoda Panie Profesorze. Rzeczywiście nie uwzględniłem istotnej zmiennej - populizmu rządu Johnsona. A tekt Snydera świetny!