wtorek, 11 sierpnia 2015

Australia przedstawia swoje plany redukcji emisji gazów cieplarnianych

Australia przekazała dzisiaj do sekretariatu Konwencji ramowej ONZ w sprawie zmian klimatu swój planowany "wkład" (Intended Nationally Determined Contribution) w walkę ze zmianami klimatu. Zobowiązała się do ograniczenia emisji o 26 do 18% w stosunku do 2005 r. Chociaż premier Astralii - Tony Abott okreslił ten cel jako "ambitny", zdaniem komentatorów nie jest to zbyt daleko idące zobowiązanie (patrz np. Le monde czy BBC). 

Przyczyny tego są dwie: po pierwsze w porównaniu z innymi państwami rozwiniętymi mniej od Australii zaproponowała jedynie Kanada (patrz analiza BBC),  której zobowiązanie wygląda jednak lepiej, bo zakłada 30% w stosunku do 2005 r.). Rok 2005 był bowiem rokiem szczytowych emisji dla Australii, natomiast w porównaniu do roku 1990 będzie to zaledwie 20% mniej emisji. Dla przypomnienia, UE zadeklarowała redukcję emisji o 40% w stosunku do roku bazowego 1990 (pisaliśmy o tym tu). Także USA zadeklarowały redukcję emisji większą od Australii - 26-28% w stosunku do 2005 r., ale do roku 2025. Drugim powodem krytycznego przyjęcia Australijskiej propozycji jest fakt, że chociaż w liczbach bezwzględnych Australia jest wśród średnich emitentów, ma ono jedną z najwyższych emisji na świecie per capita (obok USA, Kanady i Arabii Saudyjskiej). 


Postawę rządu Australii z jednej strony trudno uznać za zaskoczenie. Wszakże po dojściu do władzy rząd Tony'ego Abotta wycofał się z systemu handlu emisjami. Z drugiej jedna strony Australia jest jednym z państw narażonych na konsekwencje zmian klimatu, zarówno wewnętrzne (związane z jej środowiskiem naturalnym i położeniem) jak i zewnętrzne (patrz nasz niedawny post na temat migrantów klimatycznych). Wydawać by się mogło, że jako jedno z najbardziej rozwiniętych państwa świata powinno być nieco bardziej zaangażowane w walkę ze zmianami klimatu.

Australia jest jednym z ostatnich państw wysoko rozwiniętych, które przedstawiły swoje planowane wkłady. Wszystkie propozycje złożone dotychczas można było znaleźć tu. Mają być one podstawą negocjacji podczas zbliżającego się 21. szczytu klimatycznego w Paryżu. Fakt, że większość znaczących emitentów (w tym także Chiny) przedstawiła jakieś planowane zobowiązania sprawia, że samo wynegocjowanie jakiegoś wiążącego porozumienia staje się prawdopodobny. Z drugiej strony, planowane wkłady nie są w gruncie rzeczy zbyt ambitne (poza UE). Może to spowodować, że nierealne stanie się obniżenie emisji  do poziomu, który zapewni, że temperatura nie wzrośnie o więcej niż 2 st. C powyżej poziomu z okresu przedprzemysłowego (cel ten został potwierdzony przez konferencję klimatyczną w Cancun w 2010 r.).


Brak komentarzy: