Zgodnie z ultimatum przedstawionym przez premiera Holandii Marka Rutte, przyszłość umowy stowarzyszeniowej UE z Ukrainą zależeć będzie od złożenia stosownych oświadczeń w przedmiocie ograniczonego zakresu prawnych konsekwencji ewentualnego wejścia umowy w życie w zakresie bezpieczeństwa i dalszej współpracy (FT, Dutch threaten to sink EU-Ukraine trade andsecurity deal).
Umowa stowarzyszeniowa z Ukrainą została podpisana w czerwcu 2014 r., a po zatwierdzeniu przez PE i parlament ukraiński pewne jej części nabrały tymczasowej mocy prawnej (najpierw niehandlowa, a od 1 stycznia b.r. również cześć handlowa). Ponieważ umowa o utworzeniu pogłębionej strefy wolnego handlu (DCFTA) ma charakter mieszany, związanie się traktatem przez stronę unijną wymaga jego ratyfikacji przez wszystkie państwa członkowskie. Uczyniło to 27 państw członkowskich.
Jak pisaliśmy w kwietniu 2016 r., w cieszącym się nikłym zainteresowaniem (32%) referendum Holendrzy większością 61% głosów opowiedzieli się przeciwko przyjęciu umowy. Kontekst głosowania stanowiły m.in. nadal bardzo żywe emocja na tle zestrzelenia lotu MH17 z Amsterdamu do Kuala Lumpur, w wyniku czego śmierć poniosło m.in. 196 Holendrów (zob. nasze posty). Mimo że referendum miało charakter konsultacyjny większość tamtejszych partii politycznych opowiedziała się za uszanowaniem jego wyniku, rezultatem czego były kilkumiesięczne negocjacje z UE.
Ostatecznie, niemający większości w Senacie, premier Rutte zażądał zapewnień, że wejście w życie umowy nie będzie oznaczać udzielenia Ukrainie gwarancji bezpieczeństwa, ani nie stanowi pierwszego etapu procesu akcesyjnego.
W obu wypadkach sygnał wydaje się tragiczny z punktu widzenie interesów bezpieczeństwa UE. O ile brak pierwszego stwierdzenia nie oznaczał, że Unia explicite przyjęła zobowiązania w zakresie obrony Ukrainy przed dalszą agresją Rosji, o tyle wysunięte żądania w istocie stanowią komunikat dla Rosji, że co najmniej część państw UE pozostawia jej pełną swobodę działania w tym zakresie. Równie destruktywne jest drugie stwierdzenie. Umowy stowarzyszeniowe stanowią element polityki sąsiedztwa UE, zatem jej zawarcie nie stanowiłoby tytułu roszczenia do wejścia do Unii, natomiast stanowi kolejny sygnał pozostawienia Ukrainy samej sobie.
W braku uzyskania oczekiwanych zapewnień Rutte przewiduje, że holenderski parlament odmówi zgody na ratyfikację. Próbując łagodzić wydźwięk postawionych warunków premier utrzymuje jednak, że politycznie prościej byłoby mu poddać się woli wyrażonej w referendum, a jego działania są przejawem wiary, że Unii niezbędna jest jedność w polityce rosyjskiej.
Wszystko to dzieje się
- ledwie kilka tygodni po tym, jak UE musiała udzielić Walonii-Belgii specjalnych zapewnień celem uratowania niebudzącego dotąd szerszego zainteresowania traktatu z Kanadą CETA (zob. nasz ostatni wpis),
- utraciliśmy perspektywy zacieśnienia integracji z USA w ramach TTIP (nasze wpisy tutaj),
- natomiast w Stanach Zjednoczonych - gdzie jeszcze nie ucichły echa wycieku raportu CIA z którego wynika, że rosyjscy hakerzy wpływali na wyniki ostatnich wyborów prezydenckich w USA i wcześniejszych w Europie (N.Y.T., Russian Hackers Acted to Aid Trump in Election, U.S. Says) - faworytem w wyścigu o stanowisko Sekretarza Stanu wydaje się osoba budząca powszechne obawy ze względu na swoje związku z prezydentem Putinem (CNN, Rex Tillerson leading candidate for secretary of state; Politico, What It Really Means to Be a ‘Friend of Putin’).
Losy umowy stowarzyszeniowej z Ukrainą mają zostać rozstrzygnięte na czwartkowym szczycie przywódców państw UE.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz