8 Marca 2014 r. zaginął samolot Boeing 777-200 ER należący
do Malaysia Airlines. Na pokładzie samolotu lecącego z Kuala Lumpur do Pekinu
znajdowało się ponad 200 osób – pasażerów oraz załogi. Do teraz nie odnaleziono
wraku samolotu ani też nie wiadomo co tak naprawdę się wydarzyło. Część ubezpieczycieli
rozpoczęła już wypłacanie odszkodowań.
Jak donosi The New York Times rozpoczęła się właśnie prawnicza walka o potencjalnych
klientów – krewnych pasażerów samolotu. Tylko czy tak powinno to wyglądać? Wielu
krewnych wciąż nie dopuszcza do siebie myśli, że nikt nie przeżył katastrofy.
Rodziny są uprawnione do odszkodowania na podstawie
Konwencji o ujednoliceniu niektórych zasad dotyczących międzynarodowego
przewozu lotniczego (Konwencja z
Montrealu). Mogą się oczywiście także zdecydować na dochodzenie
odszkodowania z tytułu deliktu od linii lotniczych, Boeinga lub producentów części
samolotowych. O jakich kwotach może tu być mowa? Warto przytoczyć dane sprzed
paru lat. Na podstawie Konwencji z Montrealu Francuskie Sądy w związku z
katastrofą Airbusa z 2009 r. przyznawały bliskim tragicznie zmarłych
odszkodowania w wysokości 126.000,00 euro. Chińskie sądy natomiast po
katastrofie z 2010 r. przyznawały nieco niższe kwoty ( w wysokości około
98.000,00 euro).
Warto przypomnieć, że właściwość sądów ujęta jest w
Konwencji z Montrealu bardzo szeroko – powództwo może być wytoczone m.in. na
terytorium jednego z Państw-Stron albo przed sądem właściwym dla siedziby
przewoźnika albo jego głównego miejsca prowadzenia działalności, albo miejsca
prowadzenia działalności, w ramach której zawarta została umowa, albo przed sądem
miejsca przeznaczenia.
Większość prawników-specjalistów z dziedziny dochodzenia
odszkodowań po takich katastrofach podkreśla, że wciąż zbyt mało wiadomo, by
spieszyć się ze składaniem powództwa. Niemniej jednak przedstawiciele kilku
amerykańskich kancelarii wysłani do Pekinu oraz Kuala Lumpur starają się od
paru dni przekonać rodziny pasażerów samolotu, żeby dochodzili swoich praw
przed sądem (najlepiej zresztą z ich pomocą). Rynek prawniczy się zapełnia, a
sprawa będzie duża i dochodowa. Tylko czy nie za wcześnie na takie kroki? Czy
to w ogóle jest etyczne? Nie sposób oprzeć się pokusie by nie zakończyć nieco
banalnym stwierdzeniem, że wbrew sugestiom niektórych, pieniądze nigdy nie zastąpią
człowieka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz