Właśnie ogłoszono drużyny, których państw przeszły do następnej rundy prestiżowego konkursu Jessupa. Nie ma wśród nich drużyny z Polski (a są przykładowo 3 z Rosji czy 1 z Węgier). Warto zastanowić się, dlaczego polskim drużynom tak trudno przebić się w tym konkursie. Wydaje się, iż problem leży w systemie przygotowywania się do konkursu. W innych państwach eliminacje do drużyny odbywają się już na rok przed konkursem, zazwyczaj w kwietniu czy maju. W takim przypadku w momencie ogłoszenia kazusu we wrześniu danego roku, drużyna jest zgrana i gotowa do pracy. Ma wówczas aż sześć miesięcy na przygotowanie problemu. Na polskich uczelniach drużyny są często kompletowane jesienią i to niekiedy nie na podstawie ich znajomości prawa międzynarodowego, lecz prawa amerykańskiego...co jest dość kuriozalnym rozwiązaniem. Na przygotowanie kazusu polskie drużyny mają o wiele mniej czasu niż w innych krajach. Nie ma również systemu honorowania trenerów drużyny. Warto rozważyć możliwość doliczania godzin spędzonych na przygotowanie drużyny do pensum, czy inny sposób wynagradzania trenera. Wydaje się również, że nadal nie ma świadomości prestiżu związanego z konkursem Jessupa, a przecież wielu prawników międzynarodowych bazując na wynikach konkursu ocenia stan nauki prawa międzynarodowego w danym kraju. I osobnym tematem jest to, czy na zajęciach prawa międzynarodowego studenci są zmuszani do rozwiązywania kazusów, do kreatywnego myślenia, jak dużą część zajęć przeznacza się na dyskusję, debaty, pracę w grupach. Być może Jessup powinien skłonić nas nauczających do przemyślenia metod pracy i nauczania, a władze uczelni do dostrzeżenia problemów finansowania nie tylko drużyn, ale i trenujących.
Strony
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz