Przy okazji wizyty polskiego prezydenta w USA warto odświeżyć informacje o najnowszych działaniach amerykańskiej administracji na rzecz praw człowieka.
Otóż administracja Donalda Trumpa zdecydowała się na powołanie specjalnego panelu (Commission on Unalienable Rights), którego zadaniem jest wyjaśnienia źródeł praw człowieka, a dokładniej związku praw człowieka z prawem naturalnym (zobacz więcej tutaj, tutaj) i doradzanie w kwestii polityki praw człowieka.
Komentatorzy (w szczególności z kręgu środowisk krytycznie nastawionych do prezydenta Trumpa) podkreślają, że komisja dokona przeglądu praw człowieka pod kątem zgodności ich z prawem naturalnym rozumianym zapewne jako prawem Bożym, co ich zdaniem oczywiście skończy się ograniczeniem praw środowisk LGBT, dostępności aborcji, zaostrzeniem prawa imigranckiego i szerokim prawem do broni.
Tego typu opinie są póki co spekulacjami opartymi na deklarowanym przez D. Trumpa przywiązaniem do wartości tradycyjnej rodziny (przy okazji przypomnijmy, że D. Trump ma obecnie trzecią żonę).
Pożyjemy zobaczymy. Warto jednak zauważyć, że:
- w prawie międzynarodowym odwołania do prawa naturalnego nie są czymś nadzwyczajnym, przypomnijmy bowiem, że art. 51 Karty Narodów Zjednoczonych mówiąc o prawie do samoobrony, odwołuje się właśnie do prawa naturalnego
- w różnego rodzaju traktatach prawnoczłowieczych unikano odniesień do Boga, prawa naturalnego itp., aby owe konwencje znalazły jak najszersze poparcie; nie ma więc sensu obecnie wywodzić pod kątem opinii międzynarodowej tych praw od Boga, choć faktem jest, że odwołania do prawa naturalnego znajdują się w niemal każdym systemie prawnym
- państwa zgodziły się, że źródłem praw człowieka jest przyrodzona godność człowieka, a prawa są równe i niezbywalne (zob. preambułę Międzynarodowego Paktu Praw Obywatelskich i Politycznych - inherent dignity and of the equal and inalienable rights) i właśnie takiej nomenklatury użyto w nazwie Komisji Trumpa.
Powyższe nie oznacza, że nie należy bić na alarm. W przypadku każdego państwa należy patrzeć podejrzliwie na wszelkie inicjatywy przeglądu praw człowieka, weryfikacji ich pod kątem aktualnych interesów państwa.
Oczywiście w przypadku Stanów Zjednoczonych próba weryfikacji statusu praw na poziomie międzynarodowym jest o tyle zabawna, że Stany Zjednoczone nie są stroną wielu konwencji z zakresu praw człowieka (że przypomnę niesławny brak ratyfikacji Konwencji o ochronie praw dziecka), a jednocześnie to prawami człowieka usprawiedliwiają interwencje w innych państwach.
Może jednak nowy panel/komisja przekonają samych Amerykanów, że prawa człowieka są im bliskie. Wypada więc jedynie stwierdzić (a jakże cytując Biblię!): "Poznacie ich po ich owocach" (Mt 7, 15-20).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz