Kilka dni temu prezydent USA Donald Trump ogłosił, że amerykańskie wojska wycofają się z terenu granicznego między Syrią a Turcją, co dało przestrzeń Turcji do działania. Syryjskie Siły Demokratyczne, dowodzone przez Kurdów, były głównym wsparciem amerykańskich wojsk w Syrii. Dla Turcji, która od lat walczy z Partią Pracujących Kurdystanu (PPK), Syryjskie Siły Opozycyjne i Kurdowie, którzy je tworzą są z kolei niebezpiecznymi „terrorystami”, którzy zagrażają pokojowi i bezpieczeństwu w południowej części Turcji. Turcja jednak nie tylko chce pozbyć się Kurdów ze strefy przygranicznej, ale również przesiedlić dwa miliony syryjskich uchodźców, którzy uciekali przed wojną i obecnie znajdują się w obozach na terytorium Turcji, z powrotem na teren Syrii.
Operację pod nazwą „Źródło pokoju” Turcja rozpoczęła w środę 9 października od bombardowania i wystrzelenia rakiet w kierunku terytorium Syrii.
Tego samego dnia Turcja przekazała Radzie Bezpieczeństwa ONZ korespondencję (S/2019/804), w której poinformowała o rozpoczęciu operacji, powołując się na art. 51 Karty Narodów Zjednoczonych regulujący prawo do samoobrony jako podstawę użycia siły w Syrii, aby „zwalczyć nieuchronne zagrożenie terrorystyczne, zapewnić bezpieczeństwo tureckiej granicy, zneutralizować terrorystów pochodzących z terenów sąsiadujących z tureckim terytorium oraz wyzwolić Syryjczyków spod tyranii syryjskiej gałęzi PPK, PPK/PUD [Partii Unii Demokratycznej/ PJO [Powszechnych Jednostek Obrony], jak również Daesh [Państwa Islamskiego]”.
Kilka punktów w argumentacji Turcji przedstawionej w liście zasługuje na szczególną uwagę: po pierwsze, Turcja powołała się na prawo do samoobrony wyprzedzającej. Mimo że w liście dalej jest mowa o tym, że Kurdowie mieli ostrzeliwać terytorium Turcji z terenu Syrii, Turcja nie nazwała tego „atakiem zbrojnym”, ale powołała się na groźbę bliżej nieokreślonego nieuchronnego ataku w przyszłości. Nie wskazała jednak kiedy ten nieuchronny atak miałby potencjalnie nastąpić, jakie dowody świadczą, że jest przygotowywany, jaka miałaby być jego skala itd. Ponadto, poważne wątpliwości budzi, czy wymiana ognia na granicy, w tym także korzystanie ze snajperów i pocisków przeciwczołgowych oraz przemycanie materiałów wybuchowych i broni przez granicę pozwala mówić o „ataku zbrojnym”. Po drugie, Turcja powołała się na samoobronę wyprzedzającą wobec aktorów niepaństwowych jakimi są kurdyjskie organizacje polityczne i militarne wymienione w liście. Turcja nie jest pierwszym państwem, które podnosi prawo do samoobrony w celu neutralizacji aktora niepaństwowego, ale jednocześnie nie podjęła żadnych prób uzasadnienia swojego stanowiska. Wiąże się z tym, po trzecie, powołanie się przez Turcję na sześć rezolucji RB ONZ, które, według Turcji, nakładały na państwa członkowskie ONZ obowiązek walki z terroryzmem, który Turcja, za pośrednictwem operacji "Źródło pokoju", realizuje. Wśród wymienionych przez Turcję rezolucji jest m.in. rezolucja 1373 z 28 września 2001 r., przyjęta po atakach z 11 września 2001 r., która w preambule odwołuje się do prawa do samoobrony, a w części operatywnej m.in. nakłada na państwa szereg obowiązków związanych z zapobieganiem aktom terroryzmu i która wielokrotnie była powoływana jako przykład tego, że RB ONZ uznała, że prawo do samoobrony przysługuje również wobec organizacji terrorystycznych. Operacja Turcji w Syrii obrazuje, jak bardzo niebezpieczne może być takie generalne przyzwolenie na wykonywanie prawa do samoobrony na terytorium innego państwa bez jego zgody przeciwko „terrorystom”, zwłaszcza wobec braku definicji „terroryzmu”. Problem ten jest szczególnie widoczny w przypadku PPK, którą Turcja, USA czy UE uznają za organizację terrorystyczną, ale PPK nie ma na żadnej liście desygnującej podobne organizacje, sporządzonej przez ONZ, Chiny czy Rosję. Po czwarte, Turcja deklaruje w korespondencji do RB ONZ, że jej działania będą „proporcjonalne, wymierzone i odpowiedzialne”. Jeśli Turcja faktycznie chce bronić się przed ostrzeliwaniem jej terytorium i przemycaniem broni, odpowiedź o rozmiarach pełnej zbrojnej inwazji z pewnością nie spełnia kryteriów proporcjonalności. Podsumowując, operacja Turcji nie ma podstaw w prawie międzynarodowym.
Prezydent Trump powiedział w oświadczeniu, że nie popiera inwazji i uważa, że był to „zły pomysł”. Również Rosja wezwała Turcję do „rozważnego wyważenia sytuacji” i nieszkodzenia wspólnym wysiłkom na rzecz zakończenia kryzysu w Syrii. Operację Turcji potępiły także Bahrajn, Egipt i Arabia Saudyjska. Zjednoczone Emiraty Arabskie nazwały turecką ofensywę agresją. Zaniepokojenie sytuacją w regionie wyraziła Wielka Brytania. Z kolei Francja i Niemcy wstrzymały dostawy broni do Turcji.
Ogromne obawy w obliczu inwazji Turcji budzi przede wszystkim sytuacja ludności cywilnej, dotkniętej już jednym konfliktem zbrojnym. Mimo zapowiedzi Turcji w liście do RB ONZ, że operacja "Źródło pokoju" jest skierowana jedynie przeciwko „terrorystom” oraz że zostaną podjęte wszystkie środki by zapobiec ofiarom wśród ludności cywilnej, najnowsze informacje mówią, że w wyniku operacji Turcji zginęło już co najmniej 30 cywilów, a 100.000 osób musiało opuścić swoje domy z powodu działań militarnych Turcji.
Zaniepokojenie budzi jednak nie tylko pogarszająca się sytuacja ludności cywilnej, ale również groźba uwolnienia zatrzymanych przez Kurdów wojowników ISIS, którzy znajdowali się pod kontrolą Syryjskich Sił Demokratycznych. Zaniepokojenie możliwością ucieczki terrorystów wyraził nawet prezydent Putin, który powiedział, że stanowi to „realną groźbę”.
Dowodem na to, że Turcja nie do końca panuje nad inwazją są również potwierdzone przez Pentagon doniesienia, że pozostałe na północy Syrii amerykańskie wojska dostały się pod turecki ostrzał.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz