poniedziałek, 7 lutego 2022

Manuskrypt za zbroję: dlaczego zabytkowe podarki to szkodliwa dyplomacja?

Fragment zabytkowej kolekcji Książnicy Kopernikańskiej. Fot. Tomasz Dorawa, 2008. KsiążnicaKopernikańska, CC BY-SA 3.0 <https://creativecommons.org/licenses/by-sa/3.0>, via Wikimedia Commons; https://commons.wikimedia.org/wiki/File:Fragment_zabytkowej_kolekcji_Ksiaznicy_Kopernikanskiej

W ubiegłym tygodniu do Sejmu wpłynął poselski projekt ustawy o przekazaniu na rzecz Węgier kodeksu „Epistola de laudibus augustae bibliothecae atque libri quatuor versibus scripti eodem argumento ad serenissimum Mathiam Corvinum Panoniae regem”. Zakłada on przymusowe wywłaszczenie z tego dzieła Książnicy Kopernikańskiej w Toruniu.  Głównym celem planowanej ustawy jest umożliwienie wywiezienia na stałe za granicę bezcennego zabytku piśmiennictwa o światowym znaczeniu, który przechowywany jest w Toruniu od XVI w. “Epistola” ma być bowiem podarowana Narodowi Węgierskiemu. Tym darem rząd Polski zamierza odwzajemnić gest przyjaźni, czyli otrzymaną rok wcześniej z rąk premiera Viktora Orbána zbroję dziecięcą, rzekomo należącą do króla Zygmunta Augusta. Zgodnie z uzasadnieniem do projektu ustawy, przekazanie toruńskiego manuskryptu na rzecz Węgier powinno nastąpić bez zbędnej zwłoki. Z tego względu dotychczasowy właściciel dzieła ma otrzymać rekompensatę z tytułu utraconej własności w wysokości 25 milionów złotych, zaś wypłata środków ma nastąpić do dnia 31 marca 2022 r., czyli w przeddzień wyborów parlamentarnych na Węgrzech (3 kwietnia). Planowane wywłaszczenie i trwały wywóz zagranicę tego bezcennego narodowego dobra kultury wzbudziło natychmiastowe i stanowcze protesty. Czy państwo polskie, realizując bieżącą polityką zagraniczną, może odzierać Naród z jego wielowiekowego dziedzictwa?

Projekt ustawy (tu) dotyczy iluminowanego rękopisu z ok. 1490 r. pochodzącego z biblioteki króla Węgier Macieja Korwina, największej po watykańskiej książnicy renesansowej. "Bibliotheca Corviniana" wkrótce po śmierci swojego twórcy uległa stopniowemu rozproszeniu, a zachowane rękopisy o tej proweniencji przechowywane są obecnie w instytucjach na całym świecie, w tym również w zbiorach polskich. “Epistola” trafiła do założonej w 1594 r. Biblioteki Gimnazjum Akademickiego w Toruniu, której zbiory wchodzą dziś w skład Wojewódzkiej Biblioteki Publicznej - Książnicy Kopernikańskiej. Warto podkreślić, iż wraz z najcenniejszą częścią zbiorów toruńskich “Epistola” została wywieziona przez Niemców do Marburga pod koniec II wojny światowej. Zbiory te powróciły do Torunia w 1947 r. w ramach wielkiej akcji rewindykacyjnej (zob. tu), która obejmowała książki, archiwalia i dzieła sztuki, w tym takie arcydzieła jak Ołtarz Mariacki Wita Stwosza czy Dama z łasiczką Leonarda, zagrabione i wywiezione przez nazistów. Nie można zapominać, iż manuskrypt w Książnicy Kopernikańskiej otoczony jest opieką spełniającą najwyższe wymogi konserwatorskie i bezpieczeństwa, jest badany, udostępniany naukowcom, został również zdigitalizowany, a więc szeroko udostępniony społeczeństwu (zob. tu). 

Karol Estreicher prezentuje obraz Leonarda Dama z gronostajem 26 kwietnia 1946 r. na dworcu Kohlenhof w Norymberdze. Fot. za: A. Wolska, Zagrabiony, odzyskany. Historia powrotu ołtarza Wita Stwosza do Krakowa, Kraków 2019, il. 49; źródło: https://przystanekhistoria.pl/pa2/teksty/85010,Ratowanie-dobr-kultury-w-czasie-II-wojny-swiatowej-Ludzie-taktyka-metody.html 

W 2005 r., z inicjatywy sześciu państw, w których zbiorach zachowanych jest najwięcej rękopisów z dawnej kolekcji Macieja Korwina, “Bibliotheca Corviniana” wpisana została na listę UNESCO Pamięć Świata jako przykład uniwersalnego dziedzictwa kulturowego renesansowej Europy. Wpis jest zarazem uznaniem wspólnych, ponadnarodowych wysiłków podejmowanych w celu zachowania, badania i udostępniania tego bezcennego dziedzictwa. W tego typu inicjatywach aktywnie uczestniczy również Książnica Kopernikańska: kopia cyfrowa toruńskiego rękopisu, np., dostępna jest w ramach Bibliotheca Corvina Virtualis, wirtualnej rekonstrukcji zachowanego do dziś księgozbioru. 

Podkreślić należy, że “Epistola” stanowi część narodowego zasobu bibliotecznego, podlegającego szczególnej ochronie ze względu na wyjątkową wartość i znaczenie dla dziedzictwa narodowego. Z mocy prawa materiały biblioteczne wchodzące w skład narodowego zasobu bibliotecznego nie mogą być wywożone za granicę na stałe.

Dlaczego zatem ten bezcenny zabytek ma być odebrany polskiemu społeczeństwu i podarowany Węgrom?

Odpowiedź znajdziemy w preambule projektu ustawy: dar ten ma “okazać wdzięczność Narodowi Węgierskiemu i odwzajemnić gest przyjaźni” za przekazaną w lutym 2021 r. na Wawel renesansową zbroję ze zbiorów Muzeum Narodowego w Budapeszcie. Jak pisaliśmy na blogu (tu), gest Węgier był co najmniej kontrowersyjny. Choć bowiem podarowana zbroja jest niewątpliwie cenna, to jej związek z Polską i polską kulturą jest marginalny. Nigdy nie należała ona do polskiego władcy ani nie została z Polski bezprawnie wywieziona. Źródła nie podają, czy król Zygmunt August ją faktycznie otrzymał, nosił, ani czy ją w ogóle widział. Należy ona do dziedzictwa habsburskiego Węgier i została Węgrom odebrana. Choć w Polsce reakcja mediów i muzealników na ten gest władz węgierskich była niezwykle pozytywna, m.in. Dyrektor Zamku Królewskiego na Wawelu, Andrzej Betlej, podziękował obu premierom w imieniu "wszystkich muzealników polskich” (tu, minuta 13:25), to już na Węgrzech wielu świadomych wagi dziedzictwa kulturowego i jego ochrony widziało jednak tę sprawę inaczej. Decyzja rządu była odbierana mało entuzjastycznie, a argumenty za nią - jako pozbawione naukowych podstaw. Przekazanie zbroi na Wawel traktowane jest właśnie jako motywowany politycznie podarek. Innymi słowy, szef rządu poszedł do muzeum państwowego i wybrał sobie coś, co mogłoby się spodobać sojusznikowi (zob. tu). Oczekiwano też rewanżu. 

Komu/Czemu taki gest ma służyć?

Wbrew sprzeciwom bibliotekarzy i naukowców do laski marszałkowskiej został złożony projekt ustawy, zgodnie z którym taki podarek byłby możliwy poprzez wywłaszczenie Książnicy Kopernikańskiej oraz wyłączenie stosowania przepisów ustawy o ochronie zabytków i opiece nad zabytkami

W projekcie ustawy wskazuje się na postanowienia i zobowiązania wynikające z umowy między Rządem Rzeczypospolitej Polskiej a Rządem Republiki Węgierskiej o współpracy kulturalnej i naukowej, podpisanej w Budapeszcie dnia 13 października 1992 r. (Dz. U. z 1993 r. poz.335), “w szczególności dotyczących popierania przedsięwzięć służących zbliżeniu Narodów Polskiego i Węgierskiego”.

Nie wydaje się jednak, aby z treści tej umowy wynikał obowiązek uszczuplania zbiorów państw-stron, a wręcz przeciwnie: “Umawiające się Strony będą popierać współpracę muzeów, galerii oraz instytucji zajmujących się ochroną i konserwacją zabytków. W szczególności podejmą wysiłki na rzecz ochrony integralności narodowego dziedzictwa kulturalnego obydwu stron oraz zachowania i konserwacji przedmiotów stanowiących zabytki i wartości kulturalne drugiej Umawiającej się Strony na swoim terytorium” (art. 9).

Należy zatem podkreślić, iż na państwie polskim nie spoczywa obowiązek zwrotu tego zabytku stronie węgierskiej, podobnie trudno doszukać się podstaw “zwrotu” przez Węgry zbroi na Wawel na gruncie umowy z 1992 r. Zgodnie z obowiązującymi normami prawa międzynarodowego takie zwroty mogłyby być uzasadnione faktem, iż zabytki te zostały zagrabione lub wywiezione wbrew obowiązującym przepisom o ochronie narodowego dziedzictwa. Taki bezprawny wywóz nie miał jednak miejsca.

Czy istnieją moralne, etyczne (słusznościowe) podstawy takich działań?

Współczesna praktyka międzynarodowa wskazuje na wiele sytuacji, w których zwroty dóbr kultury dokonywane są ex gratia, w celu wyrównania krzywd z przeszłości, szczególnie tych dokonywanych w czasie podbojów kolonialnych, w czasie, gdy nie wykształciły się jeszcze przepisy dotyczące ochrony dóbr kultury. Takie przypadki poprzedzone są zazwyczaj szczegółowymi badaniami oraz negocjacjami. Nic takiego nie miało miejsca w odniesieniu do toruńskiego manuskryptu. Wręcz przeciwnie, bibliotekarze i badacze w sposób jednoznaczny wskazują, iż brakuje jakichkolwiek podstaw do słusznościowo motywowanej restytucji.

Celem tej “wymiany” darów jest zatem wyłącznie interes doraźnej polityki, szczególnie w świetle zbliżających się na Węgrzech wyborów parlamentarnych (w dniu 3 kwietnia). 

Jakie mogą być dalsze konsekwencje przyjęcia ustawy? 

W oficjalnych komunikatach oraz w prasie wspomniany dar zbroi rzekomo należącej do króla Zygmunta Augusta określany jest błędnie jako zwrot do Polski cennego dobra kultury. Jako że, zbroja nigdy się w Polsce nie znalazła, nie może jej zostać zwrócona. Czy przekazanie toruńskiego rękopisu, opisanego w projekcie ustawy jako zabytek o szczególnej wartości dla węgierskiej historii i tożsamości narodowej, również będzie oficjalnie przedstawiane w tych błędnych kategoriach? Czy obserwowane zjawisko, określone przez toruńską posłankę Joannę Scheuring-Wielgus mianem “dyplomacji podarunkowej” (tu), stanie się nową praktyką polskiej polityki restytucyjnej, od lat skoncentrowanej na tropieniu i odzyskiwaniu polskich strat wojennych?

Po pierwsze, “dyplomacja podarunkowa” w imieniu zacieśniania przyjaźni między narodami bezczasowo rozciąga moralny imperatyw restytucji ograniczony dotąd do czasów drugiej wojny światowej. Po drugie, wprowadza kategorię ścisłego związku zabytku z historią danego narodu jako rozstrzygającą o zasadności planowanej “dobrowolnej”, słusznościowej restytucji. Zgodnie z uzasadnieniem projektu ustawy, rękopis jest co prawda “cennym eksponatem w polskich zbiorach bibliotecznych, jednakże nie ma ścisłego związku z historią Polski, natomiast dla Węgier pozostaje szczególnie cennym świadectwem dziedzictwa kulturowego i narodowego, związanym z osobą króla Macieja Korwina.” Możemy sobie zatem wyobrazić, iż w przypadku hipotetycznego dojścia do władzy we Włoszech koalicji pod wodzą Mattea Salviniego, które dotychczasowy sojusz partii politycznych przekształci w sojusz państwowy, Polska w imię przyjaźni i dobrych stosunków między narodami przekaże Italii Ołtarz Memlinga i/lub Damę z łasiczką Leonarda. Oba te eksponaty, zgodnie z duchem projektu ustawy, nie mają przecież ściślejszego związku z historią Polski. Ponadto, pierwszy z nich został skaperowany, a jego zwrotu bezskutecznie, pomimo pośrednictwa samego papieża, domagał się fundator, florencki bankier Angelo di Jacopo Tani. Leonardo, natomiast, nabyty został w Italii w niewyjaśnionych okolicznościach w czasach wojen rewolucyjnej Francji, kiedy to kolekcje włoskie były grabione i wyprzedawane. Nieistotne jest przy tym, iż polski podatnik za nią słono zapłacił, sponsorując prywatną fundację w Liechtensteinie. Skutków przyjęcia ustawy mogą również obawiać się muzea czy biblioteki zagraniczne, które planują wypożyczyć do Polski dzieła sztuki ściśle związane z narodową historią. Zgodnie z komunikatem Kancelarii Prezydenta RP (tu), w bieżącym roku planowany jest np. pokaz w Muzeum w Łazienkach oraz w Zamku Królewskim na Wawelu należącego do nowojorskiej Frick Collection Lisowczyka Rembrandta. Arcydzieło to - ze względu na jego pochodzenie z królewskiej kolekcji Stanisława Augusta oraz na  temat - od lat bezdyskusyjnie uznawane jest za najbardziej “polski” ze wszystkich obrazów Rembrandta. Jego sprzedaż w 1910 r. przez Zdzisława Tarnowskiego Henry’emu Clay Frickowi, twórcy amerykańskiego stalowego imperium, spotkała się w Polsce z powszechnym i gorącym oburzeniem. Po odzyskaniu niepodległości stała się ponadto ważnym asumptem wysuwanych postulatów wprowadzenia legislacji uniemożliwiającej stały wywóz za granicę najcenniejszych elementów polskiego dziedzictwa. Możemy zatem hipotetycznie założyć, iż w czasie polskiego “tournée” wpłynie projekt ustawy, na mocy której dzieło to zostanie ekstraordynaryjnie uwłaszczone na rzecz Skarbu Państwa i pozostanie na Wawelu, gdzie wraz z dziecięcą zbroją rzekomo należącą do Zygmunta Augusta da początek narodowej galerii “odzyskanych” arcydzieł.

Na dalsze groźne, zapewne nieprzewidziane przez projektodawcę ustawy konsekwencje “dyplomacji podarunkowej” zwracają uwagę dyrektorka oraz przewodniczący rady naukowej Książnicy Kopernikańskiej (tu). Podkreślają oni, że ewentualne przekazanie toruńskiego rękopisu państwu węgierskiemu stanie się precedensem, który “niewątpliwie spowoduje wzrost aktywności osób i środowisk wysuwających roszczenia w stosunku do innych dóbr kultury znajdujących się w krajowych zbiorach". Dodajmy do tego jeszcze możliwy wpływ “polityki podarunkowej” na zakładane cele polityki restytucyjnej. Może się bowiem okazać, że zagraniczne muzea, biblioteki czy prywatni właściciele, którzy wiedzeni duchem Zasad Konferencji Waszyngtońskiej na temat dzieł sztuki zrabowanych przez nazistów (tu) oddawali do tej pory polskie straty wojenne, zaprzestaną tej praktyki nie mając gwarancji, że restytuowane dzieło nie stanie się w przyszłości przedmiotem “dyplomacji podarunkowej” państwa polskiego. Ponadto, uchwalenie i wejście w ustawy może mieć też dalsze konsekwencje międzynarodowe. Przyzwolenie na rozdawanie przechowywanych w polskich muzeach i bibliotekach zabytków niemających ściślejszego związku z historią Polski, ale należących do jej dziedzictwa kulturalnego, może na nowo rozbudzić dyskusję wokół przechowywanego w krajowych zbiorach dziedzictwa innych narodów, w szczególności niemieckiego. 

Andrzej Jakubowski, Ewa Manikowska

Więcej informacji tu, tu, tu i tu.

7 komentarzy:

ACz pisze...

A gdyby tak AfD doszła do władzy w RFN to pewnie nasza ukochana władza oddałaby Biblię Gutenberga z Pelplina, no bo przecież wydrukowana w Moguncji... Chociaż może jednak nie, w końcu ona jest w Muzeum Diecezjalnym, to jednak duuużo większy kaliber niż instytucje samorządowe, które w Polsce można bezkarnie wywłaszczać...

Anonimowy pisze...

Ciekawe co podarujemy Władimirowi a co Recepowi, bo przecież do tego to zmierza...

Anonimowy pisze...

Rozumiem, że taki manuskrypt może być dla Węgrów cenny, ale to nie znaczy, że musimy się takich dzieł pozbywać i to w dodatku w drodze wywłaszczenia Książnicy Kopernikańskiej w Toruniu. Jakim prawem to miejsce ma tracić swoje najcenniejsze zbiory dla widzi mi się panów polityków? może niech oddadzą jakieś swoje zbiory? jakieś pamiątkowe ryngrafy?
Bo Węgry też nie mają dostępu do morza ... a także to u nas na Wawelu leży Jadwiga Andegaweńska... można wymieniać wiele obiektów, których Węgrzy nie mają a mieć by chcieli...

co nas zatrzyma?? tylko absurd proponowanych rozwiązań??

kw pisze...

Polecam świetny Komentarz do sprawy prof. Sergiusza Michalskiego na stronach Wyborczej: https://wyborcza.pl/7,162657,28081304,spektakularne-gesty-kompletny-brak-wiedzy-o-kulturze-czyli.html

Anonimowy pisze...

"Ciekawe co podarujemy Władimirowi a co Recepowi, bo przecież do tego to zmierza..."

Z Recepem łatwo pójdzie - odda się wszystko co Sobieski przywiózł spod Wiednia. A z Władimirem... jeszcze łatwiej, bo w zasadzie rządy ZJEPu* (Zjednoczona Prawica) to codzienny hołd dla Władimira. A pamiętajmy, że Wiktor Orban jest Władimira ulubionym wasalem, dostępuje zaszczytu dopuszczenia przed oblicze. I teraz już można połączyć kropki...

Anonimowy pisze...

A ja się zastanawiam jakie jest stanowiska instytucji, któych statutowym obowiązkiem jest ochrona dzidzictwa kulturowego w Polsce. Co w tej sprawie ma do powedzenia Narodowy Instytut Muzealnictwa i Ochrony Zbiorów

Anonimowy pisze...

Tak znamienne jest to, że i Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego, Narodowy Instytut Dziedzictwa oraz Ministerstwo Spraw Zagranicznych milczą jak zaklęte.