Na początku września informowaliśmy (tu i tu), że wicekanclerz Niemiec Sigmar Gabriel publicznie przyznał, że nie widzi już szans na pomyślne zakończenie negocjacji ws. Transatlantyckiego Partnerstwa w dziedzinie Handlu i Inwestycji (TTIP). Tym samym spektrum uwagi przesunęło się na Kompleksową umowę gospodarczo-handlową (CETA), która nadal oczekuje na ratyfikację. Wedle jednej z teorii, oświadczenie Gabriela miało właśnie na celu uratowanie choćby tego projektu. W tym kontekście przed kilkoma dniami informowaliśmy o konsolidacji stanowisk unijnych w tej sprawie, w tym że, o ile polski rząd w sprawie TTIP przyjął postawę zachowawczą, o tyle co do zasady popiera CETA. Być może to ostatnie oświadczenie (ministra) okaże się przedwczesne, jako że premier Szydło zapowiedziała dziś debatę i przyjęcie przez rząd stanowiska ws. traktatu na przyszły tydzień (Money.pl, Szydło: stanowisko Polski ws. CETA w przyszłym tygodniu).
W oczekiwaniu na stanowisko polskiego rządu warto zwrócić uwagę na skargę konstytucyjną przeciwko CETA, z którą z końcem sierpnia wystąpiły niemieckie organizacje pozarządowe: Mehr Demokratie, foodwatch i Campact.
Deklarowaną pobudką sprzeciwu wobec CETA są obiegowe obawy o poszanowanie swobody regulacyjnej stron i równie powszechny brak refleksji nad konsekwencjami braku instytucjonalizacji współpracy w tym zakresie (por. DGP, Współpraca regulacyjna: czarny koń czy koń trojański TTIP?).
Ponieważ jednak swoboda regulacyjna państw/UE nie jest objęta jurysdykcją trybunału w Karlsruhe, organizacje powołały się na 4 inne podstawy skargi.
- Sprzeczne z ustawą zasadniczą mają być normy mocą których powołane zostałyby komitety ds. współpracy w ramach CETA. Wspólny Komitet CETA uzyskałby kompetencje do podejmowania prawnie wiążących decyzji. Uchwały takie nie podlegałyby zatwierdzeniu przez strony. Zdaniem skarżących brak udziału przedstawiciela niemieckiego rządu w takich ustaleniach jest niekonstytucyjny. Ten element strategii zdaje się czerpać ze skargi konstytucyjnej ws. legalności Europejskiego Instrumentu Stabilności Finansowej (na ten temat zob. np. EJIL: Talk!)
- Uznanie prawa inwestorów zagranicznych do wyboru między krajowym postępowaniem sądowym a możliwością korzystania z inwestycyjnych trybunałów arbitrażowych miałoby stanowić dyskryminację niemieckich przedsiębiorców. Tutaj wątpliwości budzi jednak pytanie, czy klauzula antydyskryminacyjna ma charakter obiektywny czy względny.
- Zdaniem skarżących niedostatecznie zapewniono poszanowanie zasady ostrożności.
- Wreszcie niekonstytucyjna miałaby być realizacja deklaracji Komisji Europejskiej i państw członkowskich tymczasowego stosowania CETA do czasu zakończenia procesu ratyfikacji traktatu. Zdaniem NGOsów może to potrwać lata, natomiast, niezależnie od tego czy w ten sposób miałaby być stosowana całość czy część owego porozumienia mieszanego (w rozumieniu podziału kompetencji UE-państwa), "nieodwracalność tego kroku choćby w zakresie handlu czyni tymczasowe stosowanie wykluczonym". Ten element strategii wydaje się również dość ciekawy. Na podstawie angielskiego streszczenia skargi wydaje się bowiem, że zarzut nie dotyczy ewentualnego działania in fraude legem, ale jego oczekiwanej skuteczności. W tej sytuacji rodzi się pytanie, w jakiej sytuacji tymczasowe stosowanie traktu byłoby zgodne z prawem...
Zastanawiając się nad szansą uwzględnienie skargi, co najmniej w odniesieniu do pkt 1, 2 i 4 zasadne wydaje się pytanie, co musiałoby to oznaczać dla setek innych traktatów wiążących Niemcy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz