Kilkadziesiąt godzin po upowszechnieniu za pośrednictwem The Guardian kolejnych informacji dotyczących internetowej inwigilacji prowadzonej przez amerykańskie służby NSA, tym razem dotyczących programu XKeyscore umożliwiającego niekontrolowany dostęp do historii komunikacji i wyszukiwań internetowych poszczególnych użytkowników, Edwarda Snowdena (o sprawie którego pisaliśmy już kilkukrotnie) otrzymał w Rosji roczny azyl i opuścił lotnisko, na którym przebywał od czerwca (Le Monde). Decyzję o udzieleniu azylu potwierdziły federalne służby ds. migracji (RT). Azyl może być przedłużany o kolejne roczne okresy.
Zbieżność w czasie obu wydarzeń jest o tyle istotna, że władze rosyjskie deklarowały uprzednio gotowość udzielenia schronienia byłemu analitykowi NSA pod warunkiem zaprzestania informowania o działalności amerykańskiego wywiadu. Adwokat Snowdena, Anatoli Koutcherena zapewnił, że powstrzyma się on od dalszych publikacji.
W reakcji na decyzję władz rosyjskich rzecznik prasowy Białego Domu Jay Carney oświadczył, że USA są "skrajnie rozczarowane", a w zaistniałej sytuacji konieczna jest ponowna ocena zasadności planowanej na wrzesień tego roku prezydenckiej wizyty w Moskwie. Równie krytycznie na temat decyzji władz rosyjskich wypowiedzieli się członkowie Kongresu.
Jay Carney ponownie podkreślił, że USA nie uważają Snowdena za whistleblower. Umożliwienie mu uniknięcia przymusowego powrotu do Stanów Zjednoczonych, niezależnie od wyrażanych obaw o ryzyko poddania nieludzkiemu traktowaniu i torturom uznawanych przez Biały Dom za nieuzasadnione, może być szczególnie istotne w świetle orzeczenia amerykańskiego sądu wojskowego z 30 czerwca w sprawie Bradleya Manninga.
Ten ostatni został uznany winnym popełnienia 17 przestępstw (dodatkowo w stosunku do 3 zarzutów uznano jego przyznanie się winy) w związku z przekazaniem Wikileaks w 2009 r. przeszło 700 tysięcy dokumentów wywiadowczych związanych z amerykańskimi działaniami zbrojnymi w Iraku (The Washington Post). Sąd wprawdzie nie uznał Manninga winnym najcięższego przestępstwa udzielania pomocy wrogowi, za co grozi kara dożywotniego pozbawienia wolności bez możliwości przedterminowego zwolnienia, jednak mimo deklarowanego działania w interesie publicznym nie przyznał mu statusu whistleblower i uznał winnym między innymi szpiegostwa. Obecnie grozi mu kara pozbawienia wolności na 136 lat (kwestia wymiaru kary zostanie rozstrzygnięcia po przesłuchaniu świadków obu stron, co może zająć kilka tygodni - The Washington Post). Orzeczenie, nie mające mocy precedensowej, nie tylko może stanowić wytyczną dla sędziów cywilnych w zakresie swobody wypowiedzi w takich przypadkach, ale część komentatorów wyraża obawy, że obniżono w ten sposób standard dowodu w sprawach o szpiegostwo.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz