poniedziałek, 14 lipca 2014

Indie nie chcą przyjąć Porozumienia o ułatwieniach w handlu

Grudniowy szczyt WTO na Bali został okrzyknięty wielkim sukcesem przede wszystkim dlatego, że po raz pierwszy od 1995 udało się na nim wypracować przyjęcie nowego porozumienia WTO - Porozumienia o ułatwieniach w handlu (Trade Facilitation Agreement - TFA) (nasz post). Porozumienie zostało przyjęte przez konsensus i miałoby obowiązywać wszystkich 160. członków WTO. Zakładano, że do 31 lipca br. zostanie opracowany i przyjęty Protokół w sprawie zmiany Porozumienia ustanawiającego WTO, tak aby TFA mogło zostać włączone do Aneksu 1A (zawierającego inne Porozumienia dotyczące handlu towarami). Wówczas członkowie WTO mieliby czas do 31 lipca 2015 r. na ratyfikację Protokołu.

Jednak na początku lipca zaczęły się pojawiać głosy, że Indie nie przyjmą Protokołu. Powodem jest brak porozumienia na Bali w sprawie bezpieczeństwa żywnościowego. Przedstawiciele Indii twierdzą, że TFA jest częścią pakietu, którego nie udało się uzgodnić na Bali i dopóki nie uda się znaleźć trwałego rozwiązania w sprawie bezpieczeństwa żywnościowego Indie nie poprą TFA.


Jednocześnie także część państw afrykańskich zaczęła sprzeciwiać się przyjęciu TFA. Twierdzą one, że TFA nie daje odpowiednich gwarancji państwom słabiej rozwiniętym. (Komentarz). Wydaje się jednak, że w tym przypadku obawy nie są uzasadnione. Państwa rozwijające się będą miały więcej czasu na dostosowanie się do wymogów TFA. Będą mogły też częściowo nie wykonywać wszystkich obowiązków.

Tym samym pod znakiem zapytania stoi przyjęcie nowego porozumienia w przewidzianym terminie. Aby poprawki weszły w życie wszyscy członkowie WTO muszą wyrazić na nie zgodę, a następnie ratyfikować poprawki i ostateczny tekst TFA. Porażka TFA musi być jednak rozpatrywana w szerszym kontekście. Był to jeden z niewielu (jeśli nie jedyny) sukces negocjacji w ramach WTO.  Obecne wydarzenia pokazują więc przede wszystkim, że w obecnym kształcie, przy tak bardzo rozbieżnych interesach stron osiągnięcie konsensusu jest w zasadzie niemożliwe. Czyżby WTO zmierzała w kierunku bycie jedynie strażnikiem obecnie obowiązujących zasad, przede wszystkim zakazu dyskryminacji, na którym jej członkowie budują coraz śmielej system liberalizacji dyskryminacyjnej? Jeśli coś się dzieje w ramach WTO, to jest to raczej przyjmowanie porozumień wielostronnych, których nie muszą negocjować i przyjmować wszyscy (np. zmiany w GPA czy porozumienie w sprawie towarów prośrodowiskowych?

1 komentarz:

MJM pisze...

Zważywszy choćby na to jak małą gotowością do kompromisu wykazywały się dotąd państwa, wywołanie reakcji łańcuchowej przez szantaż ze strony jednego nie dziwi. Zastanawiać natomiast może, że decydują się na to Indie, równocześnie zabiegające o stworzenie wspólnoty politycznej w ramach BRICS jako bardziej inkluzywnej/sprawiedliwoego alternatywy dla modelu Bretton Woods. Nawet ważniejsza wydaje się odpowiedź na pytanie, "jeżeli nie WTO to co". Wspomniana liberalizacja dyskryminacyjna jest faktem, zatem zablokowanie ścieżki multilateralnej nie będzie oznaczać utrzymania status quo.