W ostatni czwartek doszło do podpisania w Astanie umowy w sprawie powołania Unii Euroazjatyckiej pomiędzy Rosją, Białorusią a Kazachstanem (umowa wejdzie w życie 1 stycznia 2015 r.). Jest to kolejny krok w procesie integracji tych trzech państw. Kraje te łączy bowiem od 2010 r. unia celna, a od 2012 r. tzw. Wspólna Przestrzeń Gospodarcza.
Powołanie do życia Unii, przynajmniej w teorii, ma pogłębić istniejącą współpracę gospodarczą (np. w zakresie zniesienia ograniczeń dotyczących swobodnego przepływu pracowników, usług oraz kapitału). W przypadku Białorusi oraz Kazachstanu korzyści z pogłębionej integracji na pewno mają wymiar gospodarczy. Białoruś zyskuje na przykład możliwość zakupu ropy i gazu z Rosji po jej cenach wewnętrznych, Kazachstan natomiast ma możliwość korzystania z sieci gazo- i ropociągów rosyjskich oraz dostępu do atrakcyjnego rynku rosyjskiego dla swoich produktów rolnych. W przypadku Rosji korzyści mają jednak charakter przede wszystkim polityczny a nie gospodarczy (obaj partnerzy są bowiem stosunkowo niewielcy). Integruje ona bowiem kraje byłego ZSRR, odbudowując sferę swoich wpływów. Przy okazji Rosja wysyła również sygnał, że może odgrywać centralną (i pozytywną) rolę w procesie integracji w obszarze poradzieckim. Jest to szczególnie istotne w świetle aktualnego kryzysu ukraińskiego (w tym kontekście warto dodać, że podpisanie porozumienia przyspieszono w odpowiedzi na ostatnie wydarzenia właśnie na Ukrainie). Specjaliści krytycznie jednak oceniają szanse unii na przetrwanie (a przynajmniej na jej sprawne funkcjonowanie). Proces integracji trwa w regionie już od 20 lat i prawie żadna z inicjatyw nie zakończyła się sukcesem. Najbardziej sprawna wydaje się być unia celna, jednak w jej wypadku część mechanizmów ma charakter czysto fasadowy i nie idzie w parze z procesem integracji.
Wśród przyszłych członków Unii wymienia się przede wszystkim Armenię, która w zeszłym roku, w ostatniej chwili, zrezygnowała z podpisania umowy stowarzyszeniowej z Unią Europejską (pisaliśmy o tym tu) oraz Kirgistan. W przypadku tych dwóch krajów powody mają zarówno wymiar polityczny jak i ekonomiczny. Armenia ma otrzymać możliwość zakupu taniego gazu i ropy. Jest ona również zainteresowana wsparciem rosyjskim w relacjach z Azerbejdżanem, Kirgistan natomiast poszukuje sojuszu, który mógłby być przeciwwagą dla rosnących wpływów chińskich w regionie. Prezydent Kazachstanu zasugerował również, że członkostwem jest zainteresowana Turcja jako alternatywą dla procesu integracji z Unią Europejską. Oświadczenie to wydaje się mieć jednak przede wszystkim charakter propagandowy – w obecnie istniejących realiach polityczno-ekonomicznych ciężko byłoby sobie wyobrazić wejście Turcji do tego bloku handlowego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz