Do serii ostatnich wiadomości o aktywności reżimu w Pjongjangu (wcześniej o poczynaniach Korei Północnej pisaliśmy m.in. tu i tu), w ostatni weekend doszła kolejna niepokojąca informacja. Ok. godz. 4:30 polskiego czasu w nocy z soboty na niedzielę Korea Północna miała bowiem przeprowadzić test z bombą wodorową, której moc przekroczyła siłę rażenia bomb nuklearnych zrzuconych przez USA na Nagasaki i Hiroszimę. Wybuch był tak silny, że spowodował trzęsienie ziemi o sile 6,3 stopnia w skali Richtera w północnej części państwa (wstrząsy były odczuwalne także w Korei Południowej).
Bomba wodorowa jest znacznie silniejsza od zwykłej bomby atomowej. Ponadto, w przeciwieństwie do "klasycznej" bomby atomowej, nie wymaga precyzyjnego uderzenia, aby spowodować duże straty, ponieważ ma duży zasięg rażenia. Niedzielny test nie był pierwszym razem, kiedy Korea Północna testuje najbardziej śmiercionośną z broni. Wśród wszystkich sześciu testów z bronią jądrową (Al Jazeera wyliczyła, że od 1984 r. Korea Północna przeprowadziła ponad 150 testów z bronią, z czego połowa z nich miała miejsce po objęciu władzy przez Kim Dzong Una), ten przeprowadzony w ostatni weekend odbył się jednak z wykorzystaniem najpotężniejszej jak dotąd bomby, a mając na uwadze ostatnie próby podejmowane przez Koreę Północną z pociskami dalekiego zasięgu, Korea mogłaby potencjalnie wystrzelić pocisk z takim ładunkiem nawet w kierunku zachodniego wybrzeża USA (choć nie ma pewności, czy udało się jej już zminiaturyzować bombę wodorową).
Test został potępiony przez Międzynarodową Agencję Energii Atomowej oraz wiele państw, w tym Koreę Południową (która zapowiedziała, że doprowadzi do „całkowitej izolacji” Korei Północnej), Rosję, Francję, Niemcy (które wzywają do zaostrzenia sankcji nałożonych na to państwo przez UE) i USA. Donald Trump poświęcił na Twitterze 5 postów ostatnim wydarzeniom, początkowo pisząc dosyć zachowawczo, że „słowa i czyny” Korei Północnej „pozostają bardzo wrogie i niebezpieczne dla Stanów Zjednoczonych”, jak również skrytykował Chiny, że „próbują pomóc, ale bez większego sukcesu”. Z czasem ton amerykańskiego prezydenta zaostrzył się, gdy stwierdził, że Korea Południowa dowiedziała się o tym, co prezydent Trump miał powtarzać jej władzom od dawna, a mianowicie, że rozmowy pokojowe nie przyniosą żadnego skutku, a „oni rozumieją tylko jedną rzecz”, co zapewne ma oznaczać, że jedynie rozwiązanie militarne może okazać się skuteczne. Następnie poinformował, że spotyka się z Generałami Kelly’m i i Mattisem, żeby porozmawiać z nimi o Korei Północnej.
Po spotkaniu w Białym Domu, generał Mattis ogłosił, że wszelkie groźby ze strony Korei Północnej wobec USA lub ich sojuszników spotkają się z "ogromną odpowiedzią wojskową" ('massive military response'). Z kolei w trakcie dzisiejszego posiedzenia RB ONZ (zapis debaty nie jest jeszcze dostępny w formie stenogramu, dlatego posiłkujemy się doniesieniami prasowymi), ambasador USA przy ONZ Nikki Haley powiedziała, że Kim Dzong Un "prosi się o wojnę", cierpliwość USA nie jest nieograniczona, a USA będą bronić "swoich sojuszników i swojego terytorium". Przedstawiciele Pentagonu mieli podobno stwierdzić, że USA nie wykluczają użycia broni jądrowej przeciwko Korei Północnej. Ponadto, wydaje się, że sam prezydent Trump nie wyklucza ostatecznie opcji militarnej – w niedzielę późnym popołudniem NBC News opublikowało nagranie, na którym prezydent Trump zapytany przez dziennikarzy czy zaatakuje Koreę Północną odpowiedział „Zobaczymy”.
Po spotkaniu w Białym Domu, generał Mattis ogłosił, że wszelkie groźby ze strony Korei Północnej wobec USA lub ich sojuszników spotkają się z "ogromną odpowiedzią wojskową" ('massive military response'). Z kolei w trakcie dzisiejszego posiedzenia RB ONZ (zapis debaty nie jest jeszcze dostępny w formie stenogramu, dlatego posiłkujemy się doniesieniami prasowymi), ambasador USA przy ONZ Nikki Haley powiedziała, że Kim Dzong Un "prosi się o wojnę", cierpliwość USA nie jest nieograniczona, a USA będą bronić "swoich sojuszników i swojego terytorium". Przedstawiciele Pentagonu mieli podobno stwierdzić, że USA nie wykluczają użycia broni jądrowej przeciwko Korei Północnej. Ponadto, wydaje się, że sam prezydent Trump nie wyklucza ostatecznie opcji militarnej – w niedzielę późnym popołudniem NBC News opublikowało nagranie, na którym prezydent Trump zapytany przez dziennikarzy czy zaatakuje Koreę Północną odpowiedział „Zobaczymy”.
Zeszłotygodniowa próba z pociskiem, który przeleciał nad Japonią, jak i próby z bombą wodorową, wpisują się w groźby użycia siły i nielegalną demonstrację siły, które Korea Północna stosuje od dawna jako instrument swojej polityki. Oprócz sankcji ekonomicznych, takich jak ostatnio uchwalone przez Rada Bezpieczeństwa ONZ, które mimo iż poważne, nadal nie wyizolowały zupełnie Korei Północnej, społeczność międzynarodowa dysponuje jeszcze możliwościami, które daje art. 42 Karty Narodów Zjednoczonych, zgodnie z którym, jeśli inne środki okażą się niewystarczające, Organizacja (a konkretnie Rada Bezpieczeństwa ONZ) może zdecydować o przeprowadzeniu zbiorowej operacji militarnej, która jest „niezbędną dla zachowania lub przywrócenia międzynarodowego pokoju i bezpieczeństwa”. Przy obecnych możliwościach militarnych Korei Północnej, taka operacja byłaby jednak wyjątkowo niebezpieczna. Ponadto, wydaje się, że bez USA żadna podobna akcja nie miałaby szans powodzenia, a prezydent Trump ani razu nie wspomniał dotąd o możliwości podjęcia operacji zbiorowej, np. pod auspicjami ONZ (wątpliwym wydaje się także czy jakiekolwiek inne państwo zdecydowałoby się na ewentualny udział w takiej operacji, ponieważ np. Wielka Brytania już stwierdziła, że opcja militarna nie wchodzi w rachubę). Jeśli z kolei prezydent Trump chciałby, żeby USA działały indywidualnie, trudno byłoby mu znaleźć podstawę w prawie międzynarodowym, skoro prawo do samoobrony z art. 51 KNZ przysługuje dopiero w sytuacji, gdy na państwo nastąpi atak zbrojny. Dopóki więc Korea jedynie grozi, USA nie mają prawa pierwsze zaatakować. Oczywiście, w doktrynie prawa międzynarodowego dyskutuje się o możliwość zastosowania samoobrony wyprzedzającej (czy uprzedzającej), zwłaszcza w sytuacji gdy istnieje zagrożenie wykorzystaniem broni jądrowej, co stanowi przypadek szczególny pod tym względem, że można zastanawiać się nad sensem samoobrony, gdy państwo, które ją podejmie, jest już wyniszczone wskutek wybuchu bomby atomowej. Ponadto, mając na uwadze, że USA rozważają użycie broni nuklearnej przeciwko Korei Północnej, w tym miejscu należy przypomnieć opinię doradczą Międzynarodowego Trybunału Sprawiedliwości w sprawie legalności groźby użycia lub użycia broni nuklearnej, w której MTS stwierdził, że użycie broni nuklearnej byłoby co do zasady niezgodne z normami prawa międzynarodowego, a zwłaszcza międzynarodowego prawa humanitarnego, choć „mając na uwadze obecny stan prawa międzynarodowego, oraz fakty, które są mu znane, Trybunał nie może zdecydowanie stwierdzić czy groźba lub użycie broni nuklearnej byłoby zgodne lub niezgodne z prawem w ekstremalnych warunkach samoobrony, w których w rachubę wchodziłoby przetrwanie państwa” (Legality of the Threat or Use of Nuclear Weapons, Advisory Opinion, I.C.J. Reports 1996, s. 44). Jest to jednak po pierwsze, koncepcja bardzo kontrowersyjna (co oznaczają "ekstremalne warunki samoobrony", czy wyklucza to czy pozwala na samoobronę wyprzedzającą?), a po drugie, ostatnie groźby Korei dotyczą całej społeczności międzynarodowej, nie tylko USA, a więc Stany Zjednoczone musiałyby postawić się w roli międzynarodowego policjanta, co zresztą nieraz robiły, choć z wątpliwym skutkiem.
Można by więc stwierdzić, że prawo międzynarodowe jest dalece nieskuteczne, ale truizmem jest także powiedzieć, że miarą skuteczności prawa międzynarodowego jest gotowość państw do jego przestrzegania i do egzekwowania jego przestrzegania od innych. Gdyby faktycznie bowiem wszystkie państwa zerwały kontakty gospodarcze z Koreą Północną, byłoby to o wiele bardziej bolesne dla reżimu w Pjongjangu niż groźby prezydenta Trumpa o „ogniu i gniewie”.
Na marginesie należy zauważyć, że prezydent Trump napisał na Twitterze także, że Stany Zjednoczone „rozważają, obok innych opcji” wstrzymanie wymiany handlowej z każdym państwem, które „prowadzi interesy z Koreą Północną”, co zapewne stanowi groźbę pod adresem Chin, które na początku tego roku pochwaliły się, że w pierwszym kwartale 2017 r. ich wymiana handlowa z Koreą Północną wzrosła o ponad 37%. Trudno na razie oceniać dokąd USA mogą zaprowadzić pomysły prezydenta Trumpa, choć nie wydaje się, żeby USA miały zerwać kontakty handlowe z Chinami, szacowane na 578 miliardów dolarów rocznie, co stanowi najwyższy wynik bilateralnej wymiany handlowej w światowej gospodarce (ciekawy artykuł na ten temat w maju 2017 r. opublikował Forbes).
Na marginesie należy zauważyć, że prezydent Trump napisał na Twitterze także, że Stany Zjednoczone „rozważają, obok innych opcji” wstrzymanie wymiany handlowej z każdym państwem, które „prowadzi interesy z Koreą Północną”, co zapewne stanowi groźbę pod adresem Chin, które na początku tego roku pochwaliły się, że w pierwszym kwartale 2017 r. ich wymiana handlowa z Koreą Północną wzrosła o ponad 37%. Trudno na razie oceniać dokąd USA mogą zaprowadzić pomysły prezydenta Trumpa, choć nie wydaje się, żeby USA miały zerwać kontakty handlowe z Chinami, szacowane na 578 miliardów dolarów rocznie, co stanowi najwyższy wynik bilateralnej wymiany handlowej w światowej gospodarce (ciekawy artykuł na ten temat w maju 2017 r. opublikował Forbes).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz