Pisaliśmy na blogu o głównych wątpliwościach związanych z nowelizacją ustawy o IPN z lutego 2018 r. (zobacz tutaj).
Kilka dni temu obie izby parlamentu przegłosowały kolejną nowelizację, która miała naprawić błędy poprzedniej (zobacz tekst tutaj). Uchylono art. 55 a i 55 b, które budziły największe kontrowersje, gdyż m.in. wprowadzały odpowiedzialność karną za nieumyślne przypisywanie odpowiedzialności RP i polskiemu narodowi za zbrodnie III Rzeszy. Dobrze, że te przepisy w tej formie wkrótce znikną z porządku prawnego, jednak niestety nie usunięto wszystkich budzących wątpliwości przepisów. Można podać trzy przykłady.
Po pierwsze, nadal w ustawie o IPN będą przepisy o odpowiedzialności cywilnej za naruszenie dobrego imienia RP, której będą mogły dochodzić organizacje pozarządowe. W praktyce oznacza to, że jedna z niezliczonej ilości NGOs (nie jest powiedziane, że dana organizacja musi być zarejestrowana w Polsce) może pozywać daną osobę za naruszenie dobrego imienia RP i narodu polskiego. Nie ma tu wyjątku o działalności naukowej, artystycznej itp. Dana osoba może być bowiem zastraszana postępowaniami cywilnymi, które wiążą się z dużymi kosztami (czas, energia, pieniądze, reputacja). Ponadto wprowadza się szczególny reżim wobec kodeksu cywilnego wprowadzając instytucję dóbr osobistych narodu polskiego, czy na pewno ustawodawca jest świadomy tych konsekwencji? Nie sądzę.
Po drugie, nie skorygowano zamętu definicyjnego w ustawie o IPN, związanego choćby z definicją zbrodni przeciwko ludzkości.
Po trzecie, pozostał przepis:
Art. 2a. Zbrodniami ukraińskich nacjonalistów i członków ukraińskich formacji kolaborujących z Trzecią Rzeszą Niemiecką, w rozumieniu ustawy, są czyny popełnione przez ukraińskich nacjonalistów w latach 1925–1950, polegające na stosowaniu przemocy, terroru lub innych form naruszania praw człowieka wobec jednostek lub grup ludności. Zbrodnią ukraińskich nacjonalistów i członków ukraińskich formacji kolaborujących z Trzecią Rzeszą Nie- miecką jest również udział w eksterminacji ludności żydowskiej oraz ludobójstwie na obywatelach II Rzeczypospoli- tej na terenach Wołynia i Małopolski Wschodniej.
Co to oznacza, że Ukraińcy są jedynym narodem wymienionym w ustawie o IPN (są zbrodnie nazistowskie a nie niemieckie; zbrodnie komunistyczne, a nie rosyjskie czy ZSRR), tak jakby tylko ta grupa narodowa wymagała wyróżnienia. I co ciekawe z powyższego wynika, że mieliśmy eksterminację ludności żydowskiej oraz ludobójstwo obywateli II RP. Tego się nie da uzasadnić. Albo i w jednym przypadku i drugim było ludobójstwo i świadomie argumentujemy, że konwencję o zapobieganiu i karaniu zbrodni ludobójstwa z 1948 r. chcemy stosować retroaktywnie, albo nie nazywajmy podobnych zbrodni inaczej, gdy kwalifikacja danej zbrodni jako ludobójstwa jest nadal przez wielu traktowana jako szczególna, tzn. wskazująca, że dana zbrodnia była szczególnie okrutna, zamierzona itp. Osobiście unikałabym określania czegokolwiek przed 1948 r. jako zbrodni ludobójstwa, skoro nawet trybunał norymberski z tego zrezygnował, ale jeśli naruszenie zasady retroaktywności nam nie przeszkadza, bądźmy konsekwentni. Pomijam już kwestie dyplomatyczne, jak bowiem wyjaśnić np. społeczności żydowskiej, że holokaustu nie określamy w naszej ustawie jako ludobójstwa, bo ten termin zarezerwowaliśmy dla Polaków.
Mechaniczne usunięcie przepisów, o których było najbardziej głośno nie załatwia problemu ustawy o IPN. I co więcej, przepisy z kategorii memory law powinny być wprowadzone (niekoniecznie do ustawy o IPN), ale po konsultacjach, uwzględnieniu wymogów zarówno Konstytucji RP, jak i prawa międzynarodowego.
1 komentarz:
ta ustawa pozostaje kontrowersyjna chociażby z tego powodu, że pozwala ukarać za przestępstwa, których nie definiuje, a te które definiuje mają inną definicję niż te przyjęte w kodeksie karnym, co sprawia, że mamy do czynienia z podwójnym reżimem prawnym. To jest koszmarek legislacyjny od samego początku, który trzeba po prostu napisać na nowo. Nic nie da łatanie/nowelizowanie/usuwanie nowelizacji.
Prześlij komentarz