Wczoraj (21.01.2014 r.) prezydent Poroszenko ogłosił, że dwa tysiące rosyjskich żołnierzy przekroczyło granicę Ukrainy (zobacz tutaj) i także wczoraj odbyła się w Radzie Bezpieczeństwa na prośbę Litwy (obecnie niestałego członka RB) debata w sprawie Ukrainy (ostatnia miała miejsce w listopadzie 2014 r.).
Z góry było wiadomo, wobec stanowiska Rosji i dysponowania przez nią prawem weta, że spotkanie to nie przyniesie żadnych wymiernych efektów. Mimo że Rada niemal od roku zajmuje się problemem Ukrainy, nie udało się przyjąć żadnej rezolucji czy oświadczenia prezydialnego w sprawie konfliktu rosyjsko-ukraińskiego. Przypomnijmy, że tylko w sprawie zestrzelenia (skrajnie ogólnie określonego mianem "downing") samolotu MH17 Radzie udało się uzgodnić tekst rezolucji 2166 w lipcu 2014 r. o czym pisaliśmy tutaj, lecz w rezolucji tej jakby nie dostrzeżono samego konfliktu, zauważając jedynie istnienie grup zbrojnych.
Na wczorajszym posiedzeniu Jeffrey Feltman szef departamentu ds. politycznych Sekretariatu NZ podkreślił, że mińskie porozumienia z września oraz zawieszenie broni z grudnia 2014 r. istnieją tylko na papierze, przypominał o dramatycznej sytuacji humanitarnej i potrzebie zebrania funduszy na rzecz odbudowy wschodniej Ukrainy i pomocy potrzebującym (zobacz tutaj) zgodnie z tzw. 2005 Strategic Response Plan, a chętnych do wpłat brakuje. Znaczące jest również to, że choć Feltman podkreślał, iż w przypadku Ukrainy wchodzi w grę jedynie polityczne rozwiązanie, najwidoczniej Rosja uznała, że najpierw należy zbrojnie zapewnić sobie przewagę, a potem możemy negocjować w nieskończoność. Ewidentnie więc Rosja dąży do stworzenia kolejnego zamrożonego konfliktu, co do którego organy NZ będą mogły się wypowiadać przez następne kilkadziesiąt lat, jak należy "szybko" go zakończyć.
Spotkania Rady dają jedynie możliwość zwrócenia uwagi na istnienie konfliktu i przerzucanie się argumentami w stylu zimnowojennym, czyli wzajemne oskarżanie się o wysyłanie wojsk, doradców, zbrodnie, czy destabilizację. Można zwątpić w sens upubliczniania obrad Rady (co jest jednym z elementów jej reformy, mającym na celu większą transparentność działań RB), jeśli efektem mają być jedynie oświadczenia wydawane pod światową opinię publiczną.
Radzie pozostaje ubolewać - o ile Rosja jej na to pozwoli - nad takimi zbrodniami jak ostrzelanie autobusu w Volnovakha (zobacz oświadczenie prasowe RB SC/11733). Co oczywiście nie wpływa na zapobieżenie kolejnym tego typu zbrodniom, zob. informacje na temat ostrzelania przystanku autobusowego w Doniecku tutaj.
Ukraina jest zobowiązana do osądzenia powyższych zbrodni, choć z pewnością problemem będzie ujęcie sprawców i samo przeprowadzenie śledztwa na terenie kontrolowanym przez separatystów. Jednak wiarygodność Ukrainy, jeśli chodzi o szczerą chęć osądzenia wszelkich zbrodni popełnionych w czasie konfliktu rosyjsko-ukraińskiego znacznie by wzrosła, gdyby Ukraina przystąpiła do statutu rzymskiego, albo przynajmniej uzupełniła deklarację złożoną na podstawie art. 12 (3) statutu MTK w kwietniu 2014 r. (zobacz tutaj), aby jurysdykcja trybunału mogła objąć wszelkie zbrodnie popełniane od rozpoczęcia okupacji Ukrainy i walk na wschodzie (obecnie złożona deklaracja ma skrajnie zawężone ramy czasowe, gdyż obejmuje zbrodnie popełnione między 1 listopada 2013 r. a 22 lutym 2014 r.). Oczywiście MTK nie miałby większych niż Ukraina możliwości przeprowadzenia śledztwa na terenach, gdzie toczą się walki, ale przynajmniej miałby jurysdykcję nad obywatelami rosyjskimi pełniącymi wysokie stanowiska, którym można by przypisać odpowiedzialność za wydanie rozkazów prowadzenia zbrodniczych działań, a których Ukraina ze względu na obowiązek szanowania przywilejów i immunitetów nie będzie miała szansy sądzić.
Pozostaje pytanie, czy NZ nic nie mogą zrobić w sprawie Ukrainy. Zastanawiający jest brak chęci do uruchomienia procedury Zjednoczeni dla Pokoju (ale w końcu liczba 4800 ofiar konfliktu na Ukrainie nie robi większego wrażenia wobec niemal 200.000 w Syrii, a przecież i w tamtym przypadku na uruchomienie procedury się nie zdecydowano). Oprócz tejże procedury, można by podjąć próbę skierowania odpowiedniego pytania do Międzynarodowego Trybunału Sprawiedliwości np. co do zakresu obowiązku nieuznawania nielegalnej aneksji, zasad udzielania pomocy humanitarnej w kontekście militarnych konwojów rosyjskich czy obowiązku związanego z zapobieganiem zbrodniom wojennym. Można uruchamiać wszelkie procedury w ramach Rady Praw Człowieka i w innym organach ONZ, by nie musieć się dziwić, jak to się stało, że dopuściliśmy do wojny i wielkich zbrodni w "środku" Europy.
Z góry było wiadomo, wobec stanowiska Rosji i dysponowania przez nią prawem weta, że spotkanie to nie przyniesie żadnych wymiernych efektów. Mimo że Rada niemal od roku zajmuje się problemem Ukrainy, nie udało się przyjąć żadnej rezolucji czy oświadczenia prezydialnego w sprawie konfliktu rosyjsko-ukraińskiego. Przypomnijmy, że tylko w sprawie zestrzelenia (skrajnie ogólnie określonego mianem "downing") samolotu MH17 Radzie udało się uzgodnić tekst rezolucji 2166 w lipcu 2014 r. o czym pisaliśmy tutaj, lecz w rezolucji tej jakby nie dostrzeżono samego konfliktu, zauważając jedynie istnienie grup zbrojnych.
Na wczorajszym posiedzeniu Jeffrey Feltman szef departamentu ds. politycznych Sekretariatu NZ podkreślił, że mińskie porozumienia z września oraz zawieszenie broni z grudnia 2014 r. istnieją tylko na papierze, przypominał o dramatycznej sytuacji humanitarnej i potrzebie zebrania funduszy na rzecz odbudowy wschodniej Ukrainy i pomocy potrzebującym (zobacz tutaj) zgodnie z tzw. 2005 Strategic Response Plan, a chętnych do wpłat brakuje. Znaczące jest również to, że choć Feltman podkreślał, iż w przypadku Ukrainy wchodzi w grę jedynie polityczne rozwiązanie, najwidoczniej Rosja uznała, że najpierw należy zbrojnie zapewnić sobie przewagę, a potem możemy negocjować w nieskończoność. Ewidentnie więc Rosja dąży do stworzenia kolejnego zamrożonego konfliktu, co do którego organy NZ będą mogły się wypowiadać przez następne kilkadziesiąt lat, jak należy "szybko" go zakończyć.
Spotkania Rady dają jedynie możliwość zwrócenia uwagi na istnienie konfliktu i przerzucanie się argumentami w stylu zimnowojennym, czyli wzajemne oskarżanie się o wysyłanie wojsk, doradców, zbrodnie, czy destabilizację. Można zwątpić w sens upubliczniania obrad Rady (co jest jednym z elementów jej reformy, mającym na celu większą transparentność działań RB), jeśli efektem mają być jedynie oświadczenia wydawane pod światową opinię publiczną.
Radzie pozostaje ubolewać - o ile Rosja jej na to pozwoli - nad takimi zbrodniami jak ostrzelanie autobusu w Volnovakha (zobacz oświadczenie prasowe RB SC/11733). Co oczywiście nie wpływa na zapobieżenie kolejnym tego typu zbrodniom, zob. informacje na temat ostrzelania przystanku autobusowego w Doniecku tutaj.
Ukraina jest zobowiązana do osądzenia powyższych zbrodni, choć z pewnością problemem będzie ujęcie sprawców i samo przeprowadzenie śledztwa na terenie kontrolowanym przez separatystów. Jednak wiarygodność Ukrainy, jeśli chodzi o szczerą chęć osądzenia wszelkich zbrodni popełnionych w czasie konfliktu rosyjsko-ukraińskiego znacznie by wzrosła, gdyby Ukraina przystąpiła do statutu rzymskiego, albo przynajmniej uzupełniła deklarację złożoną na podstawie art. 12 (3) statutu MTK w kwietniu 2014 r. (zobacz tutaj), aby jurysdykcja trybunału mogła objąć wszelkie zbrodnie popełniane od rozpoczęcia okupacji Ukrainy i walk na wschodzie (obecnie złożona deklaracja ma skrajnie zawężone ramy czasowe, gdyż obejmuje zbrodnie popełnione między 1 listopada 2013 r. a 22 lutym 2014 r.). Oczywiście MTK nie miałby większych niż Ukraina możliwości przeprowadzenia śledztwa na terenach, gdzie toczą się walki, ale przynajmniej miałby jurysdykcję nad obywatelami rosyjskimi pełniącymi wysokie stanowiska, którym można by przypisać odpowiedzialność za wydanie rozkazów prowadzenia zbrodniczych działań, a których Ukraina ze względu na obowiązek szanowania przywilejów i immunitetów nie będzie miała szansy sądzić.
Pozostaje pytanie, czy NZ nic nie mogą zrobić w sprawie Ukrainy. Zastanawiający jest brak chęci do uruchomienia procedury Zjednoczeni dla Pokoju (ale w końcu liczba 4800 ofiar konfliktu na Ukrainie nie robi większego wrażenia wobec niemal 200.000 w Syrii, a przecież i w tamtym przypadku na uruchomienie procedury się nie zdecydowano). Oprócz tejże procedury, można by podjąć próbę skierowania odpowiedniego pytania do Międzynarodowego Trybunału Sprawiedliwości np. co do zakresu obowiązku nieuznawania nielegalnej aneksji, zasad udzielania pomocy humanitarnej w kontekście militarnych konwojów rosyjskich czy obowiązku związanego z zapobieganiem zbrodniom wojennym. Można uruchamiać wszelkie procedury w ramach Rady Praw Człowieka i w innym organach ONZ, by nie musieć się dziwić, jak to się stało, że dopuściliśmy do wojny i wielkich zbrodni w "środku" Europy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz