Kwestia członkostwa Wlk. Brytanii w systemie Europejskiej
Konwencji Praw Człowieka po raz kolejny stała się przedmiotem debaty publicznej
w ramach toczącej się kampanii wyborczej przed przyszłorocznymi wyborami
parlamentarnymi. Tym razem impulsem do wzmożonej dyskusji stał się artykuł Chisa
Graylinga, ministra sprawiedliwości Wlk. Brytanii, opublikowany w Financial
Times (3.10.2014). Minister wskazał na konieczność zmiany relacji UK z Europejskim
Trybunałem Praw Człowieka, która miałaby być przeprowadzona poprzez uchwalenie
po wyborach nowej ustawy implementującej Konwencję do systemu brytyjskiego.
Propozycje zawarte w artykule odnoszą się do dokumentu dotyczącego praw człowieka stanowiącego część manifestu politycznego torysów. Obecny Human Rights Act zastąpiłby British Bill of Rights and Responsibilities. Już na wstępie można zauważyć, że sama nazwa ustawy pokazuje jej potencjalny charakter. Zmiany dotyczyć miałyby przede wszystkim trzech następujących aspektów: po pierwsze wyroki ETPCz przestałyby być wiążące dla sądów brytyjskich, na których spoczywałaby główna odpowiedzialność za interpretację Konwencji, po drugie ETPCz nie mógłby się domagać zmian w brytyjskim prawie, po trzecie wprowadzone przepisy miałyby na celu zachowanie równości pomiędzy przysługującymi jednostkom prawami a obowiązkami.
Propozycje zawarte w artykule odnoszą się do dokumentu dotyczącego praw człowieka stanowiącego część manifestu politycznego torysów. Obecny Human Rights Act zastąpiłby British Bill of Rights and Responsibilities. Już na wstępie można zauważyć, że sama nazwa ustawy pokazuje jej potencjalny charakter. Zmiany dotyczyć miałyby przede wszystkim trzech następujących aspektów: po pierwsze wyroki ETPCz przestałyby być wiążące dla sądów brytyjskich, na których spoczywałaby główna odpowiedzialność za interpretację Konwencji, po drugie ETPCz nie mógłby się domagać zmian w brytyjskim prawie, po trzecie wprowadzone przepisy miałyby na celu zachowanie równości pomiędzy przysługującymi jednostkom prawami a obowiązkami.
Zastrzeżenia wysuwane przez torysów w stosunku do Trybunału
wiążą się przede wszystkim z faktem, iż nie akceptują oni stosowania przez
ETPCz Konwencji jako „żywego instrumentu”, którego interpretacja zmienia się
wraz z upływem czasu. Zarzucają oni Trybunałowi, iż obecnie w wyniku
rozszerzającej interpretacji przepisów Konwencji jej ochroną obejmuje on prawa,
które w zamierzeniach twórców nie mieściły się w systemie Konwencji.
Nowoprzedstawione propozycje spotkały się z natychmiastową
reakcją ze strony opozycji, organizacji pozarządowych, a
także oczywiście samej zainteresowanej – czyli Rady Europy.
Wszyscy zgodnie podkreślają, że ewentualne wystąpienie
z systemu Konwencji – które torysi przewidują na wypadek niemożności ułożenia
sobie stosunków z Trybunałem po ich myśli – może spowodować wiele konsekwencji,
w tym takich, których obecnie nie można sobie nawet wyobrazić. Przed wszystkim wszyscy wskazują, że próba wystąpienia z Konwencji postawiłaby Wlk.
Brytanię na marginesie Europy, obok Białorusi. Wydaje się jednak, że konserwatywni politycy brytyjscy nie biorą sobie w ogóle takich komentarzy do serca, ponieważ informacja o możliwości wystąpienia Wlk. Brytanii z Konwencji regularnie pojawia się jako temat dyskusji politycznych na wyspach. Oczywiście celem doraźnym takich propozycji jest zwiększenie poparcia dla torysów w nadchodzących wyborach, co jest zabiegiem o tyle zrozumiałym, że część społeczeństwa wysoce sceptycznie odnosi się do niektórych orzeczeń Trybunału (szczególnie dotyczących więźniów, czy zakazu ekstradycji osób podejrzewanych o terroryzm). Podkreśla się też, że propozycje ograniczenia roli ETPCz wykorzystywane są jako element wewnętrznych rozgrywek partyjnych.
Nie pozostaje nam nic innego, jak śledzić dyskusję, a mając na uwadze dobro poszanowania praw człowieka, zwycięstwa w wyborach życzyć raczej przeciwnikom torysów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz