Seria ataków miała podobno rozpocząć się w listopadzie lub grudniu zeszłego roku. Skutkiem ataków było złe samopoczucie pracowników amerykańskiej ambasady, którzy odczuwali zarówno różne dolegliwości somatycznych (łącznie z bólami i zawrotami głowy oraz stopniową, nieodwracalną utratą słuchu), jak i zaczęli cierpieć na bezsenność, a nawet słyszeć odgłosy takie jak wydawane przez owady czy uderzenia metalowymi przedmiotami. W sumie miało dojść do ponad 50 ataków, w których ucierpiało 21 amerykańskich dyplomatów. Zdaniem agencji Associated Press jednymi z pierwszych ofiar ataku byli przedstawiciele amerykańskiego wywiadu przebywający na Kubie. Zbadanie przyczyny i źródła ataków było tym trudniejsze, że ofiary odczuwały ich skutki dopiero po pewnym czasie.
Do tej pory nie wiadomo co było bezpośrednim źródłem ataków; najprawdopodobniej było to nieznane urządzenie, które emitowało fale dźwiękowe, mające bezpośredni wpływ na zdrowie ludzi. Departament Stanu USA podejrzewa, że urządzenie to mogło zostać zainstalowane w pobliżu domów, w których mieszkają amerykańscy dyplomaci, a za które odpowiadają władze Kuby. Na atak była jednak narażona również amerykańska ambasada w Hawanie. Zarówno Departament Stanu, jak i amerykańskie media podkreślają, że cała sprawa jest bardzo tajemnicza.
Amerykanie rozważali wycofanie części lub całości swojego personelu dyplomatycznego z Kuby. Ostatecznie, pod koniec września ogłoszono, że do Stanów Zjednoczonych wróci 60% obsady placówki USA w Hawanie.
Strona amerykańska powiadomiła władze Kuby o swoich podejrzeniach co do ataków, ale Kubańczycy nie podjęli żadnych konkretnych działań dla wyjaśnienia sprawy, a całą historię ostatecznie potraktowali jako polityczną. I to wszystko dwa lata po tym, jak prezydent Obama zdecydował o ponownym nawiązaniu stosunków dyplomatycznych z Kubą, a w Hawanie na nowo otwarto ambasadę USA.
Zgodnie z konwencją wiedeńską o stosunkach dyplomatycznych, państwo przyjmujące ma szczególny obowiązek przedsięwzięcia wszelkich stosownych kroków dla ochrony pomieszczeń misji przed jakimkolwiek wtargnięciem lub szkodą oraz zapobieżenia jakiemukolwiek zakłóceniu spokoju misji lub uchybieniu jej godności (art. 22 ust. 2). Także rezydencja prywatna przedstawiciela dyplomatycznego korzysta z takiej samej nietykalności i ochrony jak pomieszczenia misji (art. 30 ust. 1). Ponadto, konwencja stanowi, że osoba przedstawiciela dyplomatycznego jest nietykalna, a państwo przyjmujące powinno traktować go z należytym szacunkiem i przedsięwziąć wszelkie odpowiednie kroki, aby zapobiec wszelkiemu zamachowi na jego osobę, wolność lub godność (art. 29). Z tych samych przywilejów korzystają członkowie rodzin przedstawiciela dyplomatycznego (art. 37). Podobne postanowienia w zakresie ochrony pomieszczeń misji zawiera również konwencja wiedeńska o stosunkach konsularnych (art. 31 ust. 3). Co prawda znane dotąd przypadki naruszenia nietykalności pomieszczeń misji wiązały się z jakąś formą fizycznej interwencji państwa przyjmującego w pomieszczeniach misji, a nie z atakiem na przedstawicieli misji bez wejścia na jej teren, ale bez wątpienia postanowienia obu konwencji wiedeńskich mogą mieć również zastosowanie również w tym przypadku (zarówno Kuba, jak i USA są stronami tych umów), niezależnie od tego, kto jest odpowiedzialny za ataki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz