W niedawnym poście prezentowaliśmy pojawiające się w ostatnim czasie propozycje reformy traktatów unijnych. Swoją propozycję „ożywienia” UE przedstawił w ubiegłym tygodniu także Donald Tusk, przewodniczący Rady Europejskiej.
Osią pomysłu Tuska jest stworzenie „Agendy przywódców” (Leaders’ Agenda), która ma służyć stopniowemu rozwiązywaniu najważniejszych problemów UE. W Agendzie przedstawiono terminy i wstępne tematy trzynastu kolejnych obrad szefów państw lub rządów do czerwca 2019 r. Część dyskusji ma się odbyć podczas oficjalnych posiedzeń Rady Europejskiej, część natomiast będzie przedmiotem nieformalnych spotkań w gronie 28 lub 27 uczestników (bez Wielkiej Brytanii), w zależności od tematu. Jak podkreślono, plan prac obejmuje działania już realizowane oraz takie, „które wymagają dyskusji zmierzających do przezwyciężenia impasu lub znalezienia rozwiązań dla kluczowych dossier politycznych”. Jednocześnie zmiany mają odbywać się „krok po kroku”, a nie „dla samego faktu zmian”. Wśród najbardziej newralgicznych tematów wymieniono m.in.:
· dalsze działania zewnętrzne i wewnętrzne w zakresie migracji,
· harmonogram podejmowania decyzji w kwestii unii bankowej,
· kwestie zmian w składzie Parlamentu Europejskiego (w tym ewentualności stworzenia ponadnarodowych list wyborczych) oraz sposobu wyznaczania kandydata na nowego przewodniczącego Komisji Europejskiej,
· kwestie cyfrowe (w szczególności w odniesieniu do handlu elektronicznego, prawa autorskiego czy opodatkowania),
· kroki niezbędne do zagwarantowania konkurencyjności gospodarki europejskiej na rynku światowym.
Jak widać, część powyższych tematów pokrywa się z tymi postulowanymi poprzednio przez Macrona. Agendę Tuska wyróżnia jednak zaproponowana metoda przeprowadzenia reform. Wydaje się bowiem, że głównym zamysłem jest przedstawienie najtrudniejszych tematów pod obrady szefów państw lub rządów, tak aby wzięli oni większą odpowiedzialność za kształt możliwych zmian w UE. Zgodnie ze słowami Tuska, debata na najwyższym szczeblu ma przeciąć obecny „węzeł gordyjski” w najbardziej wrażliwych kwestiach.
Co wprowadzenie Agendy może oznaczać w praktyce? Po pierwsze, faktyczny wzrost znaczenia Rady Europejskiej w systemie instytucjonalnym UE kosztem instytucji ponadnarodowych, w szczególności Komisji. Po drugie, większą presję na decyzyjność, zwłaszcza że do tej pory wiele szczytów UE nie przynosiło zadowalających rezultatów. Co prawda jednomyślność w ramach Rady Europejskiej pozostanie regułą, ale Tusk w liście do przywódców państw członkowskich podkreśla, że jeśli jakieś państwo lub grupa państw będzie robiła postępy szybciej niż pozostałe kraje, to nie należy tego hamować. W konsekwencji, po trzecie, możliwą izolację państw, które nie będą skłonne do konsensusu w najbardziej drażliwych kwestiach, co z kolei może scementować ideę Unii „wielu prędkości”.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz