Od kilku dni media donoszą (zob. m.in. tu,
tu,
tu)
o wezwaniu polskiego MSZ do odwołania jednego z konsulów Polski w Norwegii –
Sławomira Kowalskiego. Decyzja norweskiego MSZ jest podyktowana „niezgodną z
rolą dyplomaty działalnością konsula w kilku sprawach konsularnych, w tym jego
niewłaściwym zachowaniem wobec funkcjonariuszy publicznych". Norwegia
wyznaczyła 3 tygodnie na opuszczenie jej terytorium przez konsula Kowalskiego. W
doniesieniach medialnych spekuluje się, że w tle jest aktywna rola konsula
Sławomira Kowalskiego w sprawach dotyczących ograniczania i pozbawiania władzy
rodzicielskiej Polakom przebywającym w Norwegii. Za swoją aktywność na tym polu
konsul Sławomir Kowalski został w 2016 r. odznaczony tytułem „Konsula roku”. MSZ
wskazało, że taka nagroda jest „ukłonem wobec wszystkich, którzy walczą o
polskie dzieci i godność polskiej rodziny za granicą".
Abstrahując od (zwykle występującego w podobnych sprawach) ryzyka
negatywnego wpływu podobnych decyzji na stosunki dwustronne obu państw
(rzecznik norweskiego MSZ zapewnia, że nic takiego nie będzie miało miejsca), ocena
powyższej sprawy od strony prawnej jest oczywista. Państwo przyjmujące ma
pełną swobodę w decydowaniu kogo uznaje za członka służby dyplomatyczno-konsularnej,
uprawnionego do wykonywania funkcji na jego terytorium. Ewentualna negatywna
ocena danej osoby może mieć miejsce na każdym etapie. W sytuacji, gdy następuje
to już po podjęciu funkcji przez daną osobę, stosowną podstawą prawną jest
instytucja persona non grata (w przypadku członków personelu dyplomatycznego oraz urzędników konsularnych) lub uznanie za osobę niepożądaną (w przypadku pozostałego personelu misji dyplomatycznej lub urzędu konsularnego), skodyfikowane prawie identycznie zarówno w Konwencji
wiedeńskiej o stosunkach dyplomatycznych z 1961 r. (art. 9), jak i Konwencji
wiedeńskiej o stosunkach konsularnych z 1963 r. (art. 23). Takie decyzje nie
wymagają uzasadnienia. Po przekazaniu powyższej informacji państwu wysyłającemu,
specjalny status osoby uznanej za persona non grata/osobę niepożądaną wygasa wraz z upływem „rozsądnego
terminu”. Wspomniane 3 tygodnie spełniają również powyższe kryterium czasowe. Brak reakcji państwa wysyłającego na wezwanie może skutkować odmową współpracy z takim "dyplomatą" przez władze państwa przyjmującego (a w przypadku konsula również ewentualnym cofnięciem exequatur), a nawet jego wydaleniem z tego państwa.
W świetle powyższych uwag, zdumiewa komentarz ministra Jacka
Czaputowicza. Polskie Radio informuje,
że minister nie zgadzając się z decyzją władz norweskich postanowił nie odwoływać konsula Kowalskiego, który jego zdaniem wróci do
Polski dopiero w czerwcu. Wskazana data oznacza koniec kadencji, na
jaką konsul Kowalski został powołany. Takie stanowisko zostało również potwierdzone przez MSZ w wiadomości e-mailowej, wysłanej do redakcji Gazety Wyborczej. Co zaskakujące, pomimo odmiennych wypowiedzi medialnych rzecznika norweskiego MSZ, polski MSZ twierdzi, że nadal oczekuje na oficjalną notyfikację decyzji władz norweskich w tej sprawie.
Oczywiście minister Czaputowicz oraz MSZ mają prawo do własnej oceny pracy konsula Kowalskiego, jednak odmowa akceptacji w pełni legalnego stanowiska władz norweskich (po jego oficjalnym otrzymaniu) jest zdumiewająca. W świetle wcześniejszych "osobliwych" wypowiedzi ministra Czaputowicza (jakich nie mało - zob. zestawienie takowych przedstawione ostatnio na łamach Kultury Liberalnej przez Łukasza Pawłowskiego) takie stanowisko mogłoby być bardziej zrozumiałe. Wygląda jednak na to, że nikt w MSZ nie przekonał ministra do bardziej racjonalnego zachowania. Szczęśliwie lepiej poinformowany wydaje się być premier Mateusz Morawiecki, który, oceniając powyższą sytuację, stwierdził, że decyzja, wiążąca się z zakończeniem pełnienia funkcji przez daną osobę „to prerogatywa państwa, które gości takiego konsula – w tym przypadku Norwegii”. Najbliższe dni lub tygodnie pokażą, który pogląd będzie podstawą oficjalnego stanowiska rządu.
Oczywiście minister Czaputowicz oraz MSZ mają prawo do własnej oceny pracy konsula Kowalskiego, jednak odmowa akceptacji w pełni legalnego stanowiska władz norweskich (po jego oficjalnym otrzymaniu) jest zdumiewająca. W świetle wcześniejszych "osobliwych" wypowiedzi ministra Czaputowicza (jakich nie mało - zob. zestawienie takowych przedstawione ostatnio na łamach Kultury Liberalnej przez Łukasza Pawłowskiego) takie stanowisko mogłoby być bardziej zrozumiałe. Wygląda jednak na to, że nikt w MSZ nie przekonał ministra do bardziej racjonalnego zachowania. Szczęśliwie lepiej poinformowany wydaje się być premier Mateusz Morawiecki, który, oceniając powyższą sytuację, stwierdził, że decyzja, wiążąca się z zakończeniem pełnienia funkcji przez daną osobę „to prerogatywa państwa, które gości takiego konsula – w tym przypadku Norwegii”. Najbliższe dni lub tygodnie pokażą, który pogląd będzie podstawą oficjalnego stanowiska rządu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz