poniedziałek, 7 stycznia 2019

Guest post: Szczyt klimatyczny - rezultat powyżej oczekiwań, ale poniżej potrzeb


W dniach 2-15 grudnia 2018 r., miał miejsce w Katowicach Szczyt klimatyczny ONZ. Termin Szczyt obejmuje łącznie: 24 Konferencję Stron Ramowej Konwencji Narodów Zjednoczonych w sprawie zmian klimatu (COP24), 14 Spotkanie Stron Protokołu z Kioto (CMP14) i Konferencję Stron Porozumienia Paryskiego (CMA3).

Polska była gospodarzem Szczytu po raz trzeci (2008 r. – Poznań, 2013 r. – Warszawa). W Szczycie uczestniczyli przedstawiciele 196 rządów, UE oraz instytucji społeczeństwa obywatelskiego z wielu państw (NGOs, naukowcy i przedstawiciele instytucji biznesowych) 

Wymiernym, prawnym efektem Szczytu jest podpisany przez przedstawicieli państw dokument końcowy – Pakiet katowicki wdrażający Porozumienie paryskie (Preparations for the implementation of the Paris Agreement and the first session of the Conference of the Parties serving as the meeting of the Parties to the Paris Agreement). Pakiet katowicki został przyjęty w wyniku przedłużanych i obfitujących w spory negocjacji, jednak – co jest sukcesem – jego przyjęcie nastąpiło w formule consensusu. Oprócz Pakietu katowickiego w trakcie Szczytu przyjęto: 
Przyjęcie dokumentów (niezależnie od oceny ich treści i zakresu) jest sukcesem uczestników-konferencji i Polski jako gospodarza Szczytu (Komentarz l’Humanité). Dla sformułowania tej oceny wystarczające jest przypomnienie, że nie każdy Szczyt tak się kończył (np. nie osiągnięto porozumienia pozwalającego nadać moc prawną Porozumieniu z Kopenhagi w 2009 r. w trakcie Szczytu w Kopenhadze – o czym zadecydował kontrowersje pomiędzy „zachodem” a Grupą77 – komentarz The Guardian). Sukces jest tym większy, że Szczyt poprzedzały prognozy jego porażki m. in. ze względu na postawę USA i Arabii Saudyjskiej (formułowali je przedstawiciele NGOs, np. Sara Shaw z Friends of the Earth).

Już sam wybór miejsca konferencji był tyleż symboliczny ileż kontrowersyjny. Katowice, region Górnego Śląska były rdzeniem „gospodarki opartej na węglu” i w konsekwencji są symbolem degradacji środowiska jako konsekwencji rozwoju niezrównoważonego. Są polską stolicą przemysłu opartego na węglu i stali (nawet jeśli nie w sferze realnej, to symboliczno-politycznej). Zarazem są świadectwem transformacji w Polsce; od miasta, którego wizualnym znakiem była wieża wyciągowa kopalni do miasta, którego panoramy nie można sobie wyobrazić bez siedziby Narodowej Orkiestry Symfonicznej Polskiego Radia. 

Szczyt i wszystko co się z nim wiązało był przedmiotem (relatywnie) dużego zainteresowania i sporów w świecie i w Polsce. Kontrowersyjny był każdy jego element, można było bowiem np. wybór miejsca Szczytu postrzegać albo jako symbol zmiany (Katowic, Górnego Śląska, myślenia o środowisku) albo jako symbol kontestacji-szyderstwa z filozofii zrównoważonego rozwoju. 

Dlaczego Szczyt był taki ważny? Nie decydował o tym gospodarz Szczytu, który wysyłał co najmniej sprzeczne sygnały co do swojego realnego zaangażowania w ograniczenie emisji gazów cieplarnianych deklarując, że jednak nie będziemy ograniczać zużycia węgla do produkcji energii oraz domagając się szczególnego traktowania jako państwo słabiej rozwinięte (czemu przeczy polskie członkostwo w Unii Europejskiej, OECD i klasyfikacja Banku Światowego). Jednak nie sposób zlekceważyć symboliki faktu, że trzykrotnie ministrem środowiska był Jan Szyszko - ikona antyekologii w Polsce i świecie, co zaowocowało sporami o ochronę Doliny Rospudy i Puszczy Białowieskiej. Rywalizacja o tę pozycję jest jednak ostra, a stawka konkurentów wyrównana, gdyż z byłym ministrem konkurują prezydenci USA D. Trump, który nie wierzy w raporty na temat zmian klimatu przygotowane przez jego własną administrację oraz prezydent Brazylii J. Bolsonaro, który spowodował wycofanie się Brazylii z organizacji szczytu klimatycznego w 2019 r.

Szczyt klimatyczny w Katowicach był najważniejszym spotkaniem w sprawie zmian klimatu od szczytu w Paryżu w 2015 r., ponieważ przed jego uczestnikami stało trudne zadanie wyposażenia Porozumienia Paryskiego w instrumenty wykonawcze. A już w 2015 pisaliśmy z dużym sceptycyzmem o skuteczności Porozumienia, które samo w sobie zawiera niewiele samowykonalnych czy egzekwowalnych postanowień. Porozumienie jest oparte na dobrowolnych wkładach (słynne narodowe "wkłady" emisyjne), bardzo wielu miękkich zobowiązaniach i instrumentach takich np. możliwość transferu ograniczeń emisji czy wsparcie finansowe ze strony państw rozwiniętych, które nie zostały ujęte w samym Porozumieniu, ale pozostawione do uzgodnienia później. Wszystko to niewątpliwie było czynnikiem-ceną sprzyjającą przyjęciu i szybkiemu wejściu w życie Porozumienia Paryskiego. O tym, że samo przyjęcie Porozumienia nie powoduje żadnych zmian w praktyce emisji świadczy fakt, że w 2017 i 2018 r. poziom emisji gazów cieplarnianych wzrósł i to najwięcej w ostatnich latach (Le Monde). Co więcej, analizy pokazują, że narodowe „wkłady” nie wystarczą aby osiągnąć wskazany w art. 2 cel ograniczenia wzrostu temperatury poniżej 2° C. Tymczasem projekcje konsekwencji zmian klimatu wyglądają tragicznie (Streszczenie jego najnowszego raportu na temat globalnego ocieplenia można znaleźć tu). Przed uczestnikami Szczytu w Katowicach stało zadanie uzgodnienia zobowiązań finansowych oraz sposobu liczenia emisji gazów cieplarnianych na potrzeby weryfikacji czy spełnione zostały zobowiązania nałożone na same siebie przez państwa - strony.

Poziom oczekiwań w połączeniu z zmianą układu sił na arenie międzynarodowej pomiędzy zwolennikami i przeciwnikami (szeroko ujmując) współpracy w odniesieniu do środowiska skłaniał „realistów” do prognozowania klęski Szczytu. Na rzecz tego scenariusza przemawiała wycofanie się, w lipcu 2017 r., USA z Porozumienia Paryskiego. Chiny, które próbowały zastąpić w tej roli USA były za słabym aktorem by ta próba substytucji nabrała realnej wagi, acz nie sposób przecenić wagi konsekwencji tej próby w postaci wyłączenia się Chin z grona państw działających przeciwko Porozumieniu Paryskiemu. 

W Pakiecie katowickim uzgodniono zasady implementacji, począwszy od 2020 roku, Porozumienia paryskiego; tzn. m.in. metody pomiaru emisji i składania sprawozdań rządowych (komentarz). Do kolejnej konferencji odłożono jednak decyzje m.in. na temat finansowania pomocy dla krajów najuboższych i redukcji emisji. Generalnie konieczne uzgodnienia w odniesieniu do artykułów 4, 6, 9, 13 i 14 są albo nieostre albo ich podjęcie zostało odłożone. Nie udało się wypracować porozumienia w sprawie eliminacji podwójnego liczenia kredytów węglowych w ramach reformy mechanizmów rynkowych (zadecydowała o tym postawa Brazylii, która od wielu lat liczy kredyty podwójnie, a jej nowe władze niosą zapowiedź – w najlepszym przypadku – kontynuowania tej niedobrej praktyki). Do optymizmu skłania zapowiedź podniesienia celów w odniesieniu do ograniczenia emisji przez państwa członkowskie UE, Argentynę, Kanadę oraz Meksyk – członków „High Ambition Coalition”. Podobne zapowiedzi zostały sformułowane prze Indie, Jamajkę i Ukrainę (komentarze tu i tu).

Autorzy: prof. dr hab. Jerzy Menkes, dr Magdalena Słok-Wódkowska

Brak komentarzy: