Czyli jednak… Stany Zjednoczone zdecydowały się ostatecznie na wprowadzenie dodatkowych ceł na stal oraz aluminium z Unii Europejskiej (UE), Meksyku oraz Kanady. Cła te obowiązują już od dzisiaj. W przypadku stali dodatkowe cło zostało ustalone na poziomie 25%, zaś w przypadku aluminium określono je na poziomie 10%. Tak jak sygnalizowaliśmy to we wczorajszym poście, ruch ten nie stanowi zaskoczenia i wpisuje się dotychczasowe działania podjęte przez Stany Zjednoczone (jakkoliwiek są one irracjonalne).
Przypomnijmy, że cła te zostały pierwotnie wprowadzone w marcu 2018 r. Część krajów nie została jednak nimi objęta - stosowanie nowych zasad zostało w stosunku do nich czasowo zawieszone. Miało to dać czas amerykańskim negocjatorom na uzyskanie pewnych ustępstw od swoich partnerów handlowych. W przypadku UE propozycja amerykanów sprowadzała się do wprowadzenia dobrowolnych ograniczeń eksportowych na poziomie 10% aktualnego eksportu tych produktów (praktyki, która jest nielegalna z punktu widzenia prawa WTO), zaś w przypadku Meksyku oraz Kanady miał to być instrument nacisku na te kraje w kontekście renegocjacji Porozumienia NAFTA (Amerykanie proponowali permanentne zawieszenie ceł w przypadku zaakceptowania ich propozycji odnośnie kształtu nowej umowy). Taktyka te najwyraźniej zawiodła, gdyż strony nie doszły do porozumienia.
W reakcji na wprowadzone cła, UE zapowiedziała wszczęcie procedury rozwiązywania sporów WTO oraz wprowadzenia dodatkowych ceł na amerykańskie produkty. We wcześniejszych wypowiedziach urzędników unijnych wskazywano, że zostanie nimi objęty amerykański burbon, motocykle, jeansy oraz szereg produktów spożywczych. Cła te zostaną najprawdopodobniej ogłoszone pod koniec czerwca.
Również dwaj pozostali partnerzy handlowi już zapowiedzieli wprowadzenie dodatkowych ceł na amerykańskie produkty. Meksyk zamierza nimi objąć, między innymi, amerykańską stal, produkty rolne oraz artykuły wyposażenia domowego. W przypadku Kanady dodatkowe cła mają obejmować amerykański eksport o wartości ponad 12 mld USD/rocznie.
Nakładając dodatkowe cła Prezydent Trump skorzystał z możliwości przewidzianej przez Section 232 Trade Expansion Act z 1962 r., który umożliwia podwyższenie ceł (lub wprowadzenie innych ograniczeń handlowych) jeżeli jest to konieczne ze względu na bezpieczeństwu narodowe. Możliwość taką przewiduje również prawo WTO (w ramach artykułu XXI GATT), ale członkowie organizacji do tej pory bardzo rzadko odwoływali się to tego wyjątku, słusznie uznając, że jego nadużywanie może rozsadzić aktualnie istniejący system. Trump najwyraźniej nie ma takich obiekcji.
Pomimo, że dodatkowe cła wprowadzone przez USA dotyczą jedynie niewielkiej części amerykańskiego importu są one groźne z kilku powodów. Po pierwsze uruchamiają one spiralę kontrasankcji – nie można bowiem wykluczyć, że po wprowadzeni ceł przez UE, Meksyk oraz Kanadę, Stany Zjednoczone również odpowiedzą swoimi kontrsankcjami (zrobiły tak w przypadku Chin). Po drugie działania te są sprzeczne z zobowiązaniami wynikającymi z prawa WTO. Decyzja Stanów o wprowadzeniu dodatkowych ceł ze względów bezpieczeństwa narodowego najprawdopodobniej zostałaby uznany za nielegalny przez organy WTO ds. rozstrzygania sporów (np. jak względy bezpieczeństwa narodowego mogą usprawiedliwiać zakaz importu z Kanady, kraju znajdującego się na tym samym co USA kontynencie, jest lojalnym sojusznikiem i długoletnim dostawcą tego typu towarów dla amerykańskiego przemysłu obronnego?). Sprawa z kontrsankcjami (w formie dodatkowych ceł na amerykańskie produkty) jest dużo bardziej skomplikowana. Część ekspertów uważa, że działania takie będą stanowiłyby naruszenie Art. 23 Uzgodnienia w sprawie zasad i procedur regulujących rozstrzyganie sporów, który zabrania jednostronnego nakładania sankcji handlowych, przed wyczerpaniem drogi przewidzianej przez prawo WTO. Inni jednak są zdania (i wydaje się, że można podzielić ich opinię), że można tu wykorzystać Art. XIX(3) GATT, uznając że amerykańskie cła nie są niczym innym jak środkami ochronymi, w przypadku których istnieje możliwość podjęcia jednostronnych działań (szczegółowe wyjaśnienia można znaleźć tu).
Są to trudne decyzje dla UE. Brak reakcji byłby oznaką słabości, poprzestanie natomiast na samym postepowaniu przed WTO mało skutecznym działaniem. Postępowanie takie mogłoby trwać miesiącami, o ile nie latami (do czasu wydania raportu nie można byłoby w żaden sposób odpowiedzieć na amerykańskie cła), a być może nie zakończyłoby się w ogóle (por. nasz post dot. zablokowania nominacji członków Appellate Body). Z drugiej jednak strony podejmując jednostronne działania obronne UE ryzykuje wojnę handlową ze Stanami, która jest nie tylko niebezpieczna z ekonomicznego punktu widzenia ale która może mieć również swoje reperkusje w kontekście transatlantyckiej współpracy w zakresie obronności.
Po trzecie, decyzja taka może być traktowana jako zapowiedz dalszych działań ofensywnych przez Stany Zjednoczonych. Jak informowała niedawno prasa, Biały Dom rozważa wprowadzenie analogicznych ceł na import samochodów (co jest szczególnie niebezpieczne dla UE). Cła te miałyby być również usprawiedliwione względami bezpieczeństwa narodowego.
Niewątpliwie ciąg dalszy tego smutnego przedstawienia nastąpi wkrótce. Czy to już globalna wojna handlowa czy też nadal prężenie muskułów? Czas pokaże…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz