wtorek, 30 kwietnia 2019

Opinia TSUE w sprawie CETA – status UE jako podmiotu prawa międzynarodowego uratowany

Trybunał Sprawiedliwości wydał dziś opinię doradczą w sprawie 1/17, dotyczącej pytania Belgii o zgodność z prawem UE Kompleksowej umowy gospodarczo-handlowej pomiędzy Unią Europejską i Kanadą (tzw. CETA). Trybunał potwierdził zgodność CETA z prawem Unii Europejskiej nie znajdując naruszenia ani autonomii prawa UE ani zasady równego traktowania ani prawa dostępu do niezawisłego sądu. Otworzył tym samym drogę do pełnego wejścia w życie umowy, która w części handlowej jest tymczasowo stosowana już września 2017 r. Ocena TSUE dotyczyła części inwestycyjnej (rozdział 8), przede wszystkim mechanizmu rozstrzygania sporów inwestor-państwo. 

Dzisiejsze orzeczenie pozwala tym samym na to, aby weszła w życie pierwsza umowa inwestycyjna zawarta przez UE jako całość, a nie przez poszczególne państwa członkowskie. Otwiera także drogę dla kolejnych takich umów, w tym już podpisanej umowy inwestycyjnej z Singapurem. 

Najwięcej kontrowersji budziła bez wątpienia kwestia zgodności CETA i zawartego w niej systemu sądu inwestycyjnego (Investment Court System - ICS, na który składa się trybunał inwestycyjny, trybunał apelacyjny, a w przyszłości także być może Wielostronny Trybunał Inwestycyjny) z zasadą autonomii prawa UE. Wątpliwości belgijskie zostały jeszcze wzmocnione po ubiegłorocznym orzeczeniu w sprawie Achmea (nasz post). Wielu komentatorów twierdziło, że także w przypadku CETA brak możliwości zadawania pytań prejudycjalnych przez ICS będzie elementem, który przesądzi o uznaniu CETA za niezgodną z prawem UE, tak jak miało to miejsce wcześniej w przypadku przystąpienia UE do EKPCz (opinia 2/13) czy utworzenia jednolitego systemu rozstrzygania sporów patentowych (opinia 1/09). Tym razem jednak Trybunał wyraźnie opowiedział się po stronie prawa międzynarodowego. Wskazał, że ICS w CETA należy traktować jako odrębny system rozstrzygania sporów zarówno od sądów państwa członkowskich i Kanady jak i sądów Unii. Zbadał w związku z tym, na ile ICS będzie posiadał kompetencję do interpretacji prawa UE. Swoją ocenę oparł w tym przypadku na zastrzeżeniu zawartym w art. 8.18 CETA, który przyznaje ICS kompetencję dotyczącą jedynie rozstrzygania sporów dotyczących naruszenia zobowiązań wynikających z CETA. TSUE wprost stwierdził, że w tym zakresie stan prawny jest inny niż miało to miejsce w sprawie Achmea, gdzie trybunał inwestycyjny mógł rozstrzygać wszystkie spory dotyczące inwestycji. TSUE dał się w tym przypadku przekonać, że takie ograniczenie, wzmocnione ponadto zastrzeżeniem, że ICS będzie prawo UE i prawo państw członkowskich traktował wyłącznie jako fakty opierając się na obowiązującej wykładni (w domyśle dokonanej np. przez TSUE), a ewentualna wykładnia dokonana w ramach ICS nie będzie wiążąca dla sądów unijnych jest wystarczające i nie orzeczenia trybunału inwestycyjnego CETA nie będą miały wpływu na sposób interpretacji prawa UE. 

Taka interpretacja przyjęta przez TSUE może okazać się zbawienna dla postrzegania UE jako podmiotu prawa międzynarodowego i strony umowy międzynarodowej zdolnej do ponoszenia odpowiedzialności międzynarodowej. W razie przeciwnego rozstrzygnięcia mielibyśmy bowiem sytuację, w której UE nie mogłaby praktycznie nigdy poddać się ocenie sądu międzynarodowego w zakresie oceny wypełniania przez nią zobowiązań wynikających z umów międzynarodowych. TSUE wyznaczył przy tym w gruncie rzeczy warunki brzegowe zgodności sądu międzynarodowego z zasadą prawa UE. Przesądził, że jeśli taki sąd międzynarodowy ocenia zgodność prawa UE z umową międzynarodową i odnosi się do prawa UE tylko jako do faktów w sprawie, opierając się na ile to możliwe na wykładni prawa UE (innego niż dana umowa międzynarodowa) dokonanej przez TSUE, to taka ocena nie narusza autonomii prawa UE (która jak się okazało ma w związku z tym jednak jakieś granice). 

TSUE wykorzystał tutaj wszystkie "furtki" pozostawione w Achmea, gdyż odwołał się także do tego, że nie można w ten sam sposób oceniać sytuacji sporów pomiędzy państwami członkowskimi i z udziałem państwa trzeciego. O ile bowiem państwa członkowskie są na mocy traktatów zobowiązane do pewnego poziomu zaufania pomiędzy sobą, takie poziom zaufania nie obowiązuje w stosunkach z państwami trzecimi. Podzielił w tym zakresie ocenę rzecznika generalnego Bota (nasz post). 

Równie kontrowersyjne w przypadku oceny zgodności CETA z autonomią prawa UE było także to, na ile taka ocena i stwierdzenie, że prawo UE jest niezgodne z umową międzynarodową może w praktyce powodować konieczność jego zmiany, a zatem faktycznie ograniczyć autonomię regulacyjną unijnego prawodawcy. Oczywiście problem ten to jedna z najbardziej kontrowersyjnych kwestii w prawie UE w ogóle (tzw. regulatory chill). I tutaj jednak TSUE nie dopatrzył się niezgodności z prawem UE, bardzo ciekawie to przy okazji uzasadniając. Stwierdził mianowicie, że "Trybunał CETA nie ma kompetencji do rozpoznania niezgodności z CETA poziomu ochrony interesu publicznego" (pkt 153). Taką argumentację oparł całkowicie na sposobie w jaki w CETA zostały ukształtowane klauzule dotyczące słusznego i sprawiedliwego traktowania (FET) oraz wywłaszczenia pośredniego. Docenił tu ewidentne wysiłki negocjatorów mające na celu właśnie przeciwdziałanie zjawisku regulatory chill i bardzo szerokiej interpretacji przez wiele trybunałów arbitrażowych tego, co stanowi naruszenie umowy inwestycyjnej. W art. 8.9 CETA wprost przewidziano bowiem, że "[s]trony potwierdzają przysługujące im prawo do wprowadzania regulacji na swoim terytorium w celu osiągania uzasadnionych celów polityki, takich jak ochrona zdrowia publicznego, bezpieczeństwo, ochrona środowiska, moralność publiczna, ochrona społeczna i ochrona konsumentów oraz promowanie i ochrona różnorodności kulturowej.", a "sam fakt wprowadzania przez Stronę regulacji, w tym poprzez zmianę jej przepisów, w sposób mający niekorzystny wpływ na inwestycję lub niezgodny z oczekiwaniami inwestora, w tym jego oczekiwaniami dotyczącymi zysków, nie stanowi naruszenia obowiązku na podstawie niniejszej sekcji [ochrona inwestycji - przyp. MSW]". Taka interpretacja TSUE wydaje się być może kontrowersyjna z punktu widzenia doświadczeń z orzecznictwa inwestycyjnego, ale jednak zgodna z intencją stron CETA.

W praktyce jednak taka ocena i argumentacja TSUE może jednak być ryzykowna. Z jednej strony dzisiejsze orzeczenie Trybunału Sprawiedliwości to świetna wiadomość dla Komisji. Pozwala bowiem na dalszy rozwój wspólnego unijnego międzynarodowego prawa inwestycyjnego. Potwierdza, że nie tylko CETA, ale także inne wynegocjowane według podobnego wzorca umowy są zgodne z prawem UE, w szczególności z zasadą autonomii prawa Unii. Z drugiej jednak strony, to orzeczenie, a w zasadzie zastosowana w nim argumentacja to zła wiadomość dla obrońców obowiązujących BIT-ów państw członkowskich z państwami trzecimi. Z orzeczenia TSUE moim zdaniem wynika bowiem, że niezgodne z zasadą autonomii prawa UE są nie tylko tzw. wewnątrzunijne BIT-y, ale także te BIT-y z państwami trzecimi, które zawierają klauzule parasolowe pozwalające na rozstrzyganie przez trybunały inwestycyjne wszelkich sporów dotyczących inwestycji (czyli w praktyce większość z nich), a nie jedynie tych dotyczących bezpośrednio naruszenia BIT. Taki kierunek myślenia TSUE był już widoczny w orzeczeniu w sprawie Achmea, teraz został jedynie wzmocniony. 

Jednak TSUE stwierdził także, że jedynie nowoczesne BIT-y, zawierające ograniczenia w rozumieniu FET czy zastrzeżenia dotyczące wpływu na autonomię regulacyjną (na wzór art. 8.9 CETA) mogą zostać uznane za zgodne z prawem UE. Tylko bowiem w takich przypadkach można wykluczyć wpływ trybunału inwestycyjnego na ocenę poziomu ochrony interesu publicznego. Oznacza to, że wszelkie BIT-y, gdzie bardzo ogólnie określono zasady ochrony i traktowania inwestora (słusznie i sprawiedliwie), w żaden sposób nie ograniczając klauzuli FET są niezgodne z zasadą autonomii prawa UE.

Brak komentarzy: