wtorek, 20 sierpnia 2019

ChRL gromadzi oddziały prewencji na granicy Hong-Kongu. USA umywają ręce

Mimo trwających w Hong Kongu od czerwca masowych protestów, wywołanych inicjatywą ustawodawczą umożliwiającą arbitralną ekstradycję do kontynentalnych Chin (nasz post i tutaj), zdecydowana większość obserwatorów była dotąd przekonana, że Chińska Republika Ludowa (ChRL) nie zdecyduje się na pasyfikację regionu. Naraziłoby to międzynarodową reputację miasta jako ośrodka biznesowego. Od kilku dni interwencji zbrojnej nie sposób jednak wykluczyć.
Zdjęcie satelitarne, które rzekomo pokazuje zgrupowanie pojazdów opancerzonych ChRL gotowych do interwencji (AP)

Funkcjonariusze bezpieczeństw ChRL na stadionie Shenzen (Reuters)

Zgrupowanie ciężarówek i transporterów opancerzonych Chińskiej Armii i Policji Ludowej na granicy Hong Kongu  (Reuters)




Do ostatniej eskalacji doszło po tym, jak oburzeni brutalnością policji demonstranci zablokowali lotnisko międzynarodowe wymuszając odwołanie setek lotów. Na lotnisku doszło do kolejnych starć z policją, której 30'000 funkcjonariuszy nie jest w stanie zaprowadzić porządku w mieście. W rezultacie ChRL zaczęła grupować siły wojskowe i policyjne. Ambasador ChRL w Wielkiej Brytanii uprzedził zaś, że Chiny są gotowe do użycia siły, jeżeli sytuacja w mieście będzie się nadal pogarszać. Z kolei prezydent Donald Trump zatweetował, że "wszyscy powinni zachować spokój i bezpieczeństwo" (FT, China masses troops in stadium near Hong Kong). 

Już teraz protesty odcisnęły wyraźne piętno na lokalnej gospodarce. Z tamtejszej giełdy wyparowało ok. 15 mld USD majątku zaledwie 10 najbogatszych magnatów (FT, Hong Kong unrest torches fortunes of city’s billionaires). Ostatnim kwartał był przyniósł najgorszą koniunkturę od czasu Światowego kryzysu finansowego w 2008 r. (FT, Hong Kong economy suffers on trade war, political turmoil). Wszystko to wymusza dalekoposuniętą ostrożność po stronie lokalnych przedsiębiorców (FT, Cathay Pacific replaces chief executive as China ups pressure over protestsHong Kong’s richest man Li Ka-shing weighs in on protests). Straty, które spowodowałaby wywołana interwencją zbrojną ucieczka kapitału zagranicznego z Hong Kongu, dotkną jednak również kontynentalne Chiny, które za pośrednictwem odrębnego systemu walutowego i rynku kapitałowego sąsiada od dwóch dekad m.in. korzystają z dostępu do międzynarodowych rynków finansowych. To z kolei z pewnością nie pomogłoby Chinom w trwającej zimnej wojnie handlowej z USA.

W całej sytuacji walki obywateli Hong Kongu o ochronę demokracji i autonomii najbardziej uderzająca pozostaje postawa Stanów Zjednoczonych. Prezydent Trump określił protesty mianem "zamieszek", które Chiny "będą chciały opanować". Z kolei Sekretarz ds. handku Wilbur Ross określił sytuację mianem wewnętrznej sprawy Chin, retorycznie pytając co niby miałyby Stany Zjednoczone zrobić: "dokonać inwazji Hong Kongu?" (FT, America is failing the Hong Kong test). Bardziej krytyczna była choćby Wysoka Komisarz NZ ds. Praw Człowieka Michelle Bachelet (UN News, ‘Act with restraint’ UN human rights chief urges Hong Kong authorities and protestors, following airport disruption).

Podczas gdy chińscy funkcjonariusze zapewniają, że do interwencji nie dojdzie, bo w ich dyspozycji pozostaje spektrum środków operacyjnych, USA uznały że poza interwencją zbrojną są wobec sytuacji bezradne. Tym samym Hong Kong staje się kolejnym już regionem świata m.in. po Iranie, w którym dochodzi do zaognienia sytuacji politycznej w niemałym stopniu w związku z nieprzewidywalnością polityki zagranicznej USA.

Kryzys w relacjach z Hong Kongiem i Tajwanem (nasz post) stanowią smutny przyczynek do 70. rocznicy proklamowania ChRL 1 października b.r.

Brak komentarzy: