Kilka dni temu (29.03.2015 r.) Liga Państw Arabskich zdecydowała o utworzeniu wspólnych sił zbrojnych, które mają służyć do przeprowadzania szybkich operacji zbrojnych (zobacz informację tutaj oraz tutaj). W ciągu miesiąca państwa mają zadecydować o składzie i zasadach funkcjonowania tychże sił. Pojawiają się opinie, że może to oznaczać więcej interwencji zbrojnych w regionie, co oczywiście rodzi pytania o ich podstawy prawne.
Impulsem była działalność terrorystów w regionie, w szczególności członków tzw. Państwa Islamskiego w Iraku i Syrii, ale terroryści destabilizują sytuację również w Jemenie, Libii czy Tunezji. Działalność ta budzi niepokój również RB, która przyjmowała odpowiednie rezolucje dot. sytuacji w wymienionych państwach (zob. rez. dot. Libii 2213 i 2214; rez. dot. Jemenu 2201, 2204, rez. dot. działalności tzw. Państwa Islamskiego w Syrii i Iraku 2170, 2178, w przypadku Tunezji było to oświadczenie jedynie prasowe SC/11823, gdyż sytuacja w Tunezji nie znajduje się w programie działań RB). Le Monde jednak podkreśla, że głównym powodem tworzenia wspólnych sił
jest chęć przeciwstawienia się coraz silniejszym wpływom Iranu (Szyitom) m.in. właśnie w Jemenie.
Siły zbrojne LPA mają być użyte na wniosek danego państwa. To powinno rozwiać wszelkie wątpliwości co do legalności użycia tego typu sił. Warto bowiem odnotować, że bombardowanie celów m.in. przez USA na terenie kontrolowanym przez bojowników tzw. Państwa Islamskiego czy operacja "Decydująca burza" w Jemenie prowadzona przez koalicję państw, którym przewodniczy Arabia Saudyjska budzą wątpliwości prawne. Ich prawnym uzasadnieniem miałaby być zgoda państw, na terenie których działają dane grupy terrorystyczne oraz szeroko rozumiane prawo do samoobrony. Problem w tym, że w przypadku Syrii jest to raczej ciche przyzwolenie niż nie budząca wątpliwości zgoda/prośba o pomoc, a co do samoobrony - warto odnotować, że zgodnie z KNZ prawo do samoobrony może być użyte w odpowiedzi na zbrojny atak ze strony państwa a nie podmiotu niepaństwowego. Słynne rez. RB nr 1368 i 1373 uznające terroryzm jako zagrożenie dla pokoju i przywołująca prawo do samoobrony nie zmieniły tego, gdyż nadal konieczne jest przypisanie odpowiedzialności za dany atak państwu choćby na podstawie zaniedbania w postaci tolerowania działalności terrorystycznej na swoim terenie i jej aprobowania. Oczywiście dochodzi jeszcze amerykańska doktryna, zgodnie z którą (cynicznie rzecz ujmując) od czasu ataku na WTC w 2001 r. USA mają prawo likwidować terrorystów na całym świecie nie troszcząc się o zgodę państw, na terenie których dokonują ataków.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz