Robert E. Lighthizer- Pełnomocnik Rządu Stanów Zjednoczonych ds. Handlu (USTR) - ogłosił na początku tego tygodnia, że prezydent Donald Trump zatwierdził nowe cła ochronne na dwie kategorie importowanych produktów: panele słoneczne oraz pralki. Możliwość wprowadzenia tego typu środków została przewidziana w Ustawie o handlu zagranicznych (Trade Act of 1974), w sytuacji gdy następuje nieprzewidziany wzrost importu danego produktu zagrażający krajowym producentom produktów podobnych lub bezpośrednio konkurencyjnych. Cła takie mają zawsze charakter tymczasowy – ich celem jest umożliwienie krajowym producentom dostosowanie się do nowej sytuacji konkurencyjnej na rynku. Wprowadzenie ceł jest zawsze poprzedzone odpowiednim postępowaniem administracyjnym, w ramach którego należy stwierdzić istnienie określonych przesłanek uprawniających do zastosowania danego środka ochronnego (np. istnienie zagrożenia dla krajowych producentów). Postępowanie takie zostało przeprowadzone przez amerykańską Komisję Handlu Międzynarodowego (International Trade Commission), która zarekomendowała pod koniec zeszłego roku wprowadzenie ceł ochronnych (por. z oświadczeniem Komisji tu oraz tu).
Warto dodać, że amerykańska ustawa o handlu zagranicznym co do zasady powiela rozwiązania Porozumienia WTO w sprawie środków ochronnych. Podobne regulacje obowiązują również w zdecydowanej większości (o ile nie wszystkich) krajów na świecie.
Zgodnie z decyzją prezydenta Trumpa, panele słoneczne zostały objęte 30% cłem w pierwszym roku ich stosowania; stawka ta będzie sukcesywnie obniżana tak by osiągną poziom 15% w czwartym i ostatnim roku obowiązywania. W przypadku pralek cło ochronne zostało ustalone na poziomie 50% (docelowo 40% w trzecim i ostatnim roku obowiązywania). Warto dodać, że wysokości te są odmienne od rekomendacji Komisji (niższe dla paneli słonecznych oraz wyższe dla pralek). Cłami ochronnymi są objęte wszystkie importowane do Stanów Zjednoczonych produkty, jednak krajami najbardziej poszkodowanymi są Chiny (największy producent paneli słonecznych na świecie), Korea (jeden z największych producentów sprzętu AGD) oraz Meksyk (w tym ostatnim zlokalizowane są fabryki Samsunga oraz LG, które eksportują większość swojej produkcji do USA). W przypadku Chin, decyzje te wpisuje się we wcześniej podjęte działania (np. wprowadzenie w październiku 2017 r. ceł antydumpingowych na chińskie produkty aluminiowe, zablokowanie sprzedaży amerykańskiej spółki MoneyGram International, Inc. chińskiej firmie Ant Financial).
Na pierwszy rzut oka decyzja prezydenta Trumpa może wydawać się techniczną sprawą. Stany Zjednoczone, jak również inne kraje, regularnie korzystają z ceł ochronnych (od 1996 wprowadzono w sumie 164 tego typu środków, z czego 6 amerykańskich). Produkcja paneli słonecznych oraz pralek nie stanowi również istotnej części amerykańskiej gospodarki. To co niepokoi większość obserwatorów (por. z komentarzami tu, tu oraz tu) to raczej fakt, że decyzja może być zapowiedzią ostrzejszego kursu USA wobec Chin, co w efekcie może doprowadzić do wybuchu wojny handlowej pomiędzy oboma krajami (ze wszystkim tego konsekwencjami dla gospodarki światowej). W takcie kampanii wyborczej Trump konsekwentnie oskarżał Chiny o nieuczciwą konkurencję (wynikającą np. z manipulacji wartością swojej waluty) i zapowiadał podjęcie szeregu działań odwetowych. Po wyborze na urząd prezydenta złagodził swoją retorykę (a świat odetchnął z ulgą) – Chiny zostały uznane za istotnego partnera, który miał pomóc Trumpowi w rozwiązaniu kryzysu na Półwyspie Koreańskim. Pomimo pewnego zaostrzenia polityki Chin wobec Korei Północnej (np. bardziej efektywnego egzekwowania sankcji gospodarczych), Trump najwyraźniej uznał, że zaangażowanie to jest niewystarczające.
Decyzje o wprowadzeniu ceł ochronnych można więc odczytywać na dwa sposoby. Po pierwsze Trump mógł uznać, że Chiny nie pomogą Stanom bardziej w rozwiązaniu problemu koreańskiego i postanowił wrócić do swojego pierwotnego podejścia (co z pewnością zostanie ciepło przyjęte przez jego wyborców). Po drugie – i wydaje się to być bardziej prawdopodobny scenariusz - ruch ten może być formą wywierania dalszego nacisku na Chiny, czy to w kontekście Korei Północnej czy też relacji handlowych pomiędzy oboma krajami.
W tym momencie najistotniejsze wydają się dwie kwestie. Po pierwsze nie jest jasne jak zareagują na te decyzje Chiny. Mogą nie podejmować żadnych działań, uruchomić procedurę rozwiązywania sporów w ramach WTO lub ustanowić środki odwetowe (to ostatnie bardzo przybliżyłoby nas do wojny handlowej). Po drugie nie wiadomo jakie dodatkowe działania zostaną podjęte w najbliższej przyszłości przez Stany Zjednoczone. Czas więc pokaże, czy mamy aktualnie do czynienia ze zwykłymi zapasami w relacjach międzynarodowych czy też początkiem czegoś poważniejszego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz