W ostatnich dniach pojawiły się sygnały ze strony prezydenta Trumpa, że USA mogą „powrócić” do Porozumienia Paryskiego (informacje tu, tu i tu). Jeśli jednak przyjrzeć się bliżej wypowiedziom prezydenta USA łatwo dostrzec, że w gruncie rzeczy od czasu gdy w lipcu 2017 ogłosił wycofanie się USA z tej umowy międzynarodowej nic się nie zmieniło. Warunkiem postawionym przez Trumpa takiemu ewentualnemu powrotowi do Porozumienia jest, że… byłoby to zupełnie inne porozumienia.
Po pierwsze Trump nie wskazuje na to, jakie ono miałoby jednak być. Sądząc z tego co mówi na temat obowiązujących obecnie zobowiązań USA co do ograniczeń (że byłyby one katastrofalne dla amerykańskiej gospodarki) porozumienie do którego gotów jest przystąpić to takie, które nie nakłada na USA żadnych obowiązków dotyczących ograniczeń emisji, bo te jednak zazwyczaj wiążą się z koniecznością ponoszenia jakichś kosztów.
Po drugie takie zmienione porozumienie jest w praktyce niemożliwe. Już informując o wycofaniu się USA z Porozumienie Paryskiego w lipcu (nasz post na ten temat) Trump przekonywał, że nie jest przeciwny instrumentom prawa międzynarodowego, których celem jest walka ze zmianami klimatu, pod warunkiem jednak, ze nie będą one niekorzystne dla amerykańskiej gospodarki. Już wówczas było jednak jasne, że dla reszty świata ponowne otwarcie negocjacji i próba zmiany osiągniętej z takim wysiłkiem umowy jest nie do przyjęcia.
Po trzecie w wywiadach Trump podkreśla, że nie jest przeciwny walce ze zmianami klimatu i popiera ochronę środowiska. Trudno te zapewnienie przyjmować w dobrej wierze, kiedy jednoczenie prezydenta USA kwestionuje fakt podnoszenia się oceanów i topnienia lodowców. Jednocześnie wspomina przy okazji porozumienia klimatycznego o tym, że jest „zwolennikiem czystego powietrza”. Chociaż niewątpliwie problem emisji zanieczyszczeń i gazów cieplarnianych są ze sobą powiązane, trudno jest przyjąć, że w Porozumieniu Paryskim czy jakimkolwiek innym dotyczącym zmian klimatu o „czyste powietrze” chodzi.
Wszystko to sprawia, że moim zdaniem zapewnień prezydenta Trumpa raczej nie należy brać przesadnie poważnie oraz wiązać z nimi jakichkolwiek nadziei na powrót USA (w wymiarze oficjalnym) do globalnej walki z ociepleniem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz