Ponad cztery lata temu (w październiku 2019 r.) na łamach bloga „PPM” Prof. Jacek Skrzydło z Uniwersytetu Łódzkiego zamieścił oświadczenie, które pozwolę sobie zacytować w całości (mimo że wciąż jest dostępne online, wraz z wartościową dyskusją). Prof. Skrzydło oświadczył wówczas:
Nakładem Zakładu
Graficznego Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu ukazała się
monografia autorstwa p. dr Samanty Kowalskiej „Zasada pro homine – konceptualizacja i zastosowanie w kontekście
międzynarodowej ochrony praw człowieka”, Poznań 2019. Na prośbę p. dr
Samanty Kowalskiej napisałem recenzję wydawniczą, której konkluzja została
sformułowana w następujący sposób: "książka
nadaje się do publikacji pod warunkiem wyeliminowania wytkniętych błędów. Tylko
pod takim warunkiem włożony przez Autorkę nakład pracy zostanie właściwie
spożytkowany".
Zakres oraz charakter zastrzeżeń zgłoszonych przeze
mnie jako recenzenta był znaczny. Książka została jednak opublikowana bez
zwracania się do mnie o kolejną recenzję; zostałem natomiast wskazany jako
recenzent monografii, co może sugerować czytelnikom, że monografia uzyskała
bezwarunkowo pozytywną ocenę. W związku z powyższym czuję się w obowiązku
zwrócić uwagę, że nie mogłem stwierdzić, czy moje uwagi do pierwotnej wersji
książki p. dr Samanty Kowalskiej zostały przez Nią uwzględnione przed oddaniem
monografii do druku, a wytknięte błędy – rzeczywiście wyeliminowane.
Ponieważ znalazłem się w niemal
identycznej sytuacji, co Prof. Skrzydło, postanowiłem pójść tym samym torem.
Odczuwam bowiem duży dyskomfort, figurując jako recenzent wydawniczy książki,
której manuskrypt zrecenzowałem – na zlecenie Wydawnictwa Naukowego
Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie – z oceną końcową: „praca nadaje się do publikacji po uwzględnieniu uwag recenzenta”, a jednocześnie
mając świadomość, że książka ukazała się w zasadzie bez wykorzystania moich
uwag i wprowadzenia zmian (wyjąwszy częściowe wykorzystanie sugestii co do
tytułu). Rzecz dotyczy książki pana dra Kamila Strzępka pt. „Status prawny i
interpretacja Konwencji o ochronie praw człowieka i podstawowych wolności”, Wydawnictwo
Naukowe UKSW, Warszawa 2023 (ss. 234).
Mógłbym w tym miejscu przytaczać
tezy recenzji, tylko pytanie brzmi: po co? Pytanie ma szerszy wymiar: po co
wydawnictwa zwracają się o recenzje naukowe, skoro potem z nich nie korzystają i
praca ukazuje się bez uwzględnienia istotnych zastrzeżeń merytorycznych? Nie
twierdzę, że wydawnictwo (bądź autor) muszą zgadzać się z każdym zastrzeżeniem
– ostatecznie każdy podpisuje się pod tym, co napisał i ponosi za to
odpowiedzialność. Nie znam treści recenzji drugiego z recenzentów, ale jeżeli
co najmniej jeden z dwóch wyraził daleko idące wątpliwości i sformułował 3
strony uwag, w tym co do struktury pracy, jej zakresu, treści i związku niektórych
rozdziałów z tematem, to wydawnictwo powinno albo „wymóc” na autorze konieczne
poprawki, albo zrezygnować z moich „usług”. Ewentualnie opublikować książkę, a moją
recenzję np. na stronach wydawnictwa (praktyka w Polsce nieznana). Oczywiście,
„at the end of the day”, nie można zabronić żadnemu wydawnictwu drukowania
tego, co chce. Jednak od wydawnictw naukowych mamy prawo wymagać więcej.
Nie będę w tym miejscu ponownie
recenzował książki pana dra Strzępka. Wspomnę jedynie, że o ile zajmowanie się
interpretacją Europejskiej konwencji praw człowieka ma moim zdaniem głęboki
sens, o tyle pisanie o jej „statusie prawnym w prawie wewnętrznym RP” – już
mniejszy, bo gdzie tu problem naukowy?
W podsumowaniu mojej recenzji
wydawniczej napisałem:
„Recenzowane opracowanie dotyczy
ważnego zagadnienia dotyczącego stosowania EKPC jako umowy międzynarodowej, tj.
problemu jej interpretacji, a konkretnie reguły ogólnej wykładni określonej w
KWPT. W recenzji wskazano na problemy z zakresem pracy w świetle jej tytułu. W
obecnym kształcie treść pracy wykracza poza jej tytuł w stopniu
uniemożliwiającym rekomendację pracy do publikacji. Niezależnie od wskazanych
wyżej powodów, publikacja pracy w tej wersji naraziłaby Autora/Autorkę na falę
krytyki, tymczasem praca ma potencjał i po niezbędnych modyfikacjach i
uzupełnieniach może stanowić wartościowe dzieło. (…)”
Muszę przyznać, że moja wiara w
sens recenzji wydawniczych została mocno nadwątlona. Ponieważ w dzisiejszych
czasach nieustannie ktoś o coś apeluje, to i ja nie będę odstawał: apeluję do
wydawnictw naukowych i P.T. Autorów/Autorek, aby szanowali i traktowali
poważnie opinie recenzentów, skoro zwracają się do nich o recenzje.
Dr hab. Michał
Balcerzak
prof. UMK w
Toruniu i Uniwersytetu Szczecińskiego
7 komentarzy:
Ja jako autor zawsze czekam na uwagi recenzenta, na to, co powie, co zaproponuje. Ufam recenzentom po prostu. Moim zdaniem wzbogacają pracę, potrafią wskazać nieuwzględnione niuanse, są przecież po to, żeby pomóc autorowi. Z innej bańki - jako redaktor Polish Yearbook of International Law- mam to samo podejście - mam ogromne zaufanie do recenzentów współpracujących z redakcją. Więc oczywiście takie podejście (jak autora, o którym piszesz)jest mi obce. W Yearbooku, jeśli autor nie uwzględni uwag recenzenta i dobrze tego nie uzasadni, nie ma co liczyć na publikację. Ciekawa więc jestem czy autor odniósł się jakoś do twoich uwag Michale w samym wydawnictwie? a jeśli tak to co sprawiło, że wzięli pod uwagę racje autora a nie twoje? a może istnienie recenzji to już teraz taki wymóg formalny żeby coś uchodziło za publikację naukową?
Zgadzam się z poglądami Autora, także mam negatywne doświadczenia związane z procesem recenzowania i pozostawiania recenzji bez biegu, bez kontroli. W efekcie wielokrotnie to puste rytualne czynności, nie ważne w nich co, ale samo otrzymanie recenzji i możliwości „odhaczenia” – zrecenzowane.
Dotyczy to tak wydawniczych recenzji dla monografii / książek z autorstwem mnogim, jak także artykułów. Myślę, że temat jest na tyle ważny, że warto o tym poważnie podyskutować, podjąć działania, oczywiście miękkie, ale prowadzące jednak do uświadomienia, że dobra nauka to nie ilość a jakość. Myślę, ze to temat m.in. dla Komitetu Nauk Prawnych PAN kolejnej kadencji, która rozpoczyna się w marcu 2024.
prof. Robert Grzeszczak, Uniwersytet Warszawski
Niestety to (ostatnio?) częsta praktyka. W 2019 r. napisałem jednoznacznie negatywną recenzję do Zeszytów Prawniczych BAS. Jakiś czas później w trakcie prywatnej rozmowy ze znajomym okazało się, że on również recenzował ten sam tekst i miał podobnie jednoznacznie negatywne zdanie. Tekst ukazał się jeszcze w tym samym roku, w wersji praktycznie identycznej z tą, jaką recenzowaliśmy. Wojciech Burek
Czuję się wywołany do tablicy przez pana prof. M. Balcerzaka. Dzisiaj miałem przyjemność i zaszczyt uczestniczyć w seminarium (o publikowaniu prac naukowych) prof. J.H.H. Weilera i jedno zdanie utkwiło mi w pamięci w odniesieniu do recenzentów, a mianowicie: „Be supportive, not controlling”. W recenzji otrzymanej od pana prof. Balcerzaka nie było żadnego zarzutu dotyczącego literatury wykorzystanej (bądź nie) w pracy ani żadnego zarzutu dotyczącego orzecznictwa wykorzystanego (bądź nie) w pracy. Proszę zaprzeczyć jeśli było inaczej (może otrzymałem inną recenzję). Główny zarzut dotyczył - tak jak pan prof. napisał powyżej - tytułu. Praca po niewielkich zmianach, a przede wszystkim po zmianie tytułu i po ponownej recenzji, została opublikowana. Zgadzam się, że tytuł należało zmienić - to była dobra rada. Natomiast proszę wybaczyć, ale jeśli nie ma zarzutów dotyczących literatury bądź orzecznictwa, to trudno aby całą pracę „wyrzucić do kosza”. Nie zgadzam się też, że zagadnienie statusu prawnego i interpretacji Konwencji o Ochronie Praw Człowieka, jest zagadnieniem, które nie zasługuje na uwagę naukowców. Żałuję też, że pan prof. nie przekazał mi swoich uwag twarzą w twarz, ale rozumiem, że współcześnie dyskusja odbywa się na platformach społecznościowych - niestety i ja musiałem się w nią włączyć.
Szanowni Państwo. Niestety nie dysponuję zapleczem instytucjonalnym dzięki któremu mógłbym zorganizować profesjonalne spotkanie autorskie, ale pomyślałem, że może ktoś z Państwa byłby chętny spotkać się i porozmawiać ogólnie o prawach człowieka i o książce mojego autorstwa. Mógłbym wówczas wyjaśnić cały koncept który mi przyświecał pisząc tę książkę, opowiedzieć o moim doświadczeniu w dziedzinie praw człowieka (ich stosowaniu) i może byłaby to też po prostu dobra okazja do spotkania się i napicia wspólnie kawy/herbaty. Byłbym zaszczycony. Proszę o wpis poniżej. Obiecuję, że sam się odezwę (myślę, że Państwa adresy e-mail znajdę w sieci). Z wyrazami szacunku i pozdrowieniami, Kamil Strzępek.
Pełna zgoda z p. dr Strzępkiem!
Po co w monografii zawierać więcej niż starannie skonstruowaną bibliografię?
Szanowny Panie, myślę że odpowiadam w imieniu redakcji, jak ktoś się ze mną nie zgodzi - pewnie to tu napisze. W każdym razie - post dotyczy złych praktyk nieuznawania recenzji. I tego też dotyczą komentarze. Blog nie jest odpowiednim miejscem aby omawiać koncepcję Pana książki ani Pana doświadczenie w zakresie praw człowieka.
Prześlij komentarz