Media donoszą, że w wyniku ataku ze strony amerykańskich sił zbrojnych, zginął Kasem Sulejmani - jeden z najważniejszych irańskich dowódców wojskowych (dowodził tzw. siłami Quds, które są częścią sił zbrojnych Iranu), odpowiedzialny za tajne operacje wojskowe prowadzone przez Iran w regionie (zob.
tutaj) oraz Jamal Jaafar Ibrahimi - iracki dowódca wojskowy, dowodzący siłami skierowanymi do walki z tzw. państwem islamskim.
Nie jest to pierwszy przypadek użycia przemocy pomiędzy tymi dwoma (USA-Iran) państwami w ostatnich miesiącach, warto bowiem przytoczyć np.:
- incydent z czerwca 2019 r., kiedy siły irańskie zestrzeliły amerykański dron;
- incydent z końca grudnia 2019 r., kiedy to siły szyickie ostrzelały bazy, z których korzystają siły amerykańskie, w wyniku czego zginął jeden z amerykańskich usługodawców; w odpowiedzi USA ostrzelały bazy na terenie Iraku i Syrii w pobliżu syryjskiej granicy, z których korzystał Kataib Hezbollah, wspierany przez Iran - czyli był to przypadek tzw. wojny zastępczej.
Teraz jednak mamy do czynienia nie ze zestrzeleniem maszyny; czy atakiem na grupy zbrojne związane z Iranem, lecz nie należące do jego sił zbrojnych, ale mowa o ataku na członka sił zbrojnych Iranu - i to nie byle jakiego, jednego z najwyższych dowódców wojskowych. Był to atak celowy - to akurat nie budzi żadnych wątpliwości, gdyż Amerykanie nie kryją swoich intencji.
Nikt póki co nie ogłasza stanu wojny (bo któż to w dzisiejszych czasach czyni), ale niewątpliwie atak zbrojny na członka sił zbrojnych innego państwa oznacza, że w świetle międzynarodowego prawa humanitarnego mamy międzynarodowy konflikt zbrojny, gdyż prawo to ma zastosowanie, od pierwszej wystrzelonej kuli. Co to oznacza? Otóż w świetle MPH Soleimani był legalnym celem ataku jako członek sił zbrojnych Iranu.
Osobną sprawą jest jednak, czy takie pojedyncze zabójstwo - "targeted killing", rzeczywiście powinno być dopuszczalne; czy jednak także w MKZ nie powinno się wprowadzić konieczności stwierdzenia pewnego poziomu działań zbrojnych, aby móc stosować MPH, które daje prawo do eliminowania pewnych kategorii osób. Jasno bowiem widać, że USA wykorzystują MPH do uzasadniania eliminacji niewygodnych osób w sytuacji, gdy nie mają zamiaru prowadzić negocjacji dyplomatycznych. To niebezpieczna praktyka, która będzie wykorzystywana przez inne państwa jako precedens.
Powyższe nie oznacza, że atak na Soleimaniego był legalny. Ów atak nie naruszał jedynie międzynarodowego prawa humanitarnego (tak jak nie naruszałby prawa humanitarnego - w świetle tejże logiki, którą najwyraźniej przyjmują władze amerykańskie - atak na Trumpa, który jako naczelny dowódca jest członkiem sił zbrojnych i może być przedmiotem ataku w sytuacji konfliktu zbrojnego).
Wspomniany atak naruszał jednak zakaz użycia siły, które nie pozwala na użycie siły, jeśli nie nastąpił atak zbrojny albo gdy nie ma autoryzacji ze strony Rady Bezpieczeństwa. USA nie uznały za atak zbrojny zestrzelenie swego drona; do tej pory nie atakowały bezpośrednio sił irańskich w odpowiedzi na ataki dokonywane przez Hezbollah czy inne grupy zbrojne wspierane przez Iran; napaść na amerykańską ambasadę w Iraku też trudno uznać jako atak zbrojny (zob nasz
post na ten temat).
Ze strony USA nastąpiło więc naruszenie zakazu użycia siły zbrojnej, ale niekoniecznie doszło do aktu agresji. Dlaczego? Otóż zgodnie z definicją agresji z 1974 r. (rezolucja ZO nr 3314), aktem agresji jest "An attack by the armed forces of a State on the land, sea or air forces, or marine and air fleets of another State" - czyli konieczne jest zaatakowanie sił jako takich, a nie pojedynczych osób - jeśli rozumieć ów przepis wąsko. Pojedyncza eliminacja danej osoby powinna więc zostać uznana jako incydent - również wiążący się z odpowiedzialnością państwa, ale nie na tyle poważny, aby mówić o agresji.
Nie zmienia to jednak faktu, że użycie siły zbrojnej na terenie Iranu może być kwalifikowane jako "atak zbrojny", na który Iran ma prawo odpowiedzieć zbrojnie, w proporcjonalny sposób.
Widmo międzynarodowego konfliktu zbrojnego pomiędzy USA a Iranem pojawia się więc regularnie, ale na szczęście zazwyczaj znika. Czy tym razem będzie podobnie? Trudno przewidzieć; tłumy na ulicach skłaniają władze irańskie do reakcji, pytanie tylko, czy bezpośredniej, czy może znów będzie to atak na jakieś cele zastępcze.
Prezydent Trump na swoim twitterze ogłasza, że Iran nie wygrał wojny, ale za to odnosił sukcesy w negocjacjach (Iran never won war but never lost negotiation!). Patrząc na sprawy z punktu widzenia humanitarnego, wojny nikt nie wygrywa, i tak trzeba w pewnym momencie wrócić do stołu negocjacyjnego.
Jedyna pociecha w tym, że przynajmniej siły amerykańskie ograniczają się do atakowania celów wojskowych.